środa, 27 maja 2015

Rozdział 10

Sobota od zawsze kojarzyła się Zaynowi z dniem wolnym od wszelkich obowiązków. Ale później, kiedy kariera zespołu nabrała tempa, nawet ten jakże wspaniały dzień musiał ulec grafikowi występów. Od tamtej pory chłopak rzadko zwracał uwagę na dni tygodnia. Po prostu robił to co akurat widniało w grafiku i jakoś szczególnie się nie zastanawiał czy to wtorek czy może czwartek. Tak było do czasu, gdy zaczął pracować w Psychiatryku Londyjskim. Codziennie rano wstawał ze świadomością, że czeka go praca, a jedyne wytchnienie przyjdzie nie w sobotę, a w niedzielę.
I oczywiście tak właśnie było. Jedyny wyjątek stanowił ten sobotni wieczór. Zayn skończył pracę nieco wcześniej niż zwykle i z tego też powodu miał więcej czasu dla siebie. Na tyle dużo by spędzić go w jakiś mało wymagający aczkolwiek relaksujący sposób, lecz na tyle mało, by nie mógł nawet pomyśleć o jakiejś przypadkowej imprezie.
Więc godząc się na ten kompromis, zasiadł przed biurkiem i po chwili namysłu wyciągnął z jednej z bocznych szafek, blok oraz kilka ołówków. Miał do wyboru to, albo elektronikę, która na każdym kroku przypominała mu o gorszym okresie One Direction. Naprawdę, nie potrzebował Pudelka by wiedzieć o każdej jednej kłótni, która rozegrała się w tym domu.
Westchnął, chwycił ołówek i bez zastanowienia zaczął kreślić pierwsze linie. Nie zastanawiał się co rysuje, po prostu to robił. Dopiero pod koniec pracy uzmysłowił sobie, że oto na kartce widnieje portret Malii. Nie potrzebował modelki, czy zdjęcia, aby idealnie oddać jej rysy twarzy, błysk w oczach i nieco cyniczny uśmieszek. Ten obraz wrył mu się w głowę tak głęboko, że mógłby go namalować równie dobrze w środku nocy, wyrwany z wyjątkowo głębokiego snu.
-Jutro cię stamtąd zabiorę-mruknął wpatrując się w podobiznę dziewczyny.
Ta naturalnie nie udzieliła mu odpowiedzi. Ale gdyby mogła z pewnością zaśmiałaby się lekko, tak bardzo uszczęśliwiona perspektywą spędzenia choć jednego dnia poza murami szarego psychiatryka.
Zayn jeszcze kilka sekund oglądał swoje dzieło, po czym odłożył je na bok i wyrwał z bloku kolejną czystą kartkę. Tym razem jego zręczne palce, precyzyjne linie i idealne cienie stworzyły pełen mroku obraz psychiatryka. Po części wyglądał tak jak zawsze, ale wyobraźnia Malika dodała kilka szczegółów. Okna znacznie bardziej przypominały te widziane w więzieniach. Drzwi, wielkie i ciężkie, zdawały się krzyczeć, że nikt nie opuści szpitala.
-Zayn!-Głos Nialla wyrwał go z transu.
Malik westchnął ciężko, odłożył niedokończone dzieło na bok i bez zbytniego entuzjazmu, opuścił pokój. Wyjazd do rodzinnego domu Louisa nieco się przeciągał i w konsekwencji tego mulat starał się nie ignorować przyjaciela. A przynajmniej nie bardziej niż to konieczne.
Przełykając kilka nieprzyjemnych uwag zszedł po schodach i jak zawsze stanął przed ogromnym dylematem. Skręcić w prawo i znaleźć się w kuchni, gdzie Niall być może szykuje zabójczą (bynajmniej nie w dobrym tego słowa znaczeniu) kolację, czy też w lewo, gdzie ten sam chłopak możliwie gra na konsoli. Ostatecznie wybrał pierwszą opcję i nie pomylił się, no może tylko trochę. Blondynek faktycznie znajdował się w swoim małym raju, ale nie oddawał się pasji gotowania. Zamiast tego wykonywał komiczne ruchy, jakby w wierze, że jeśli całym ciałem przechyli się w konkretną stronę, to jego odpowiednik na ekranie telefonu zrobi to samo. Nie przyjmował do wiadomości, że od tego ma konkretne klawisze. W rezultacie na metę zawsze dojeżdżał jako ostatni.
-Chcesz zapytać jakim cudem dostałeś prawo jazdy skoro nie umiesz przejść pierwszego poziomu? Czy też stęskniłeś się za moim wspaniałym towarzystwem?
-Tak-Horan mruknął w odpowiedzi, pochłonięty grą. Dopiero, gdy stało się jasne, że szansa na zajęcie choćby przedostatniego miejsca to marzenie, odłożył telefon na blat i spojrzał na kolegę.-Jeszcze trochę a zapuścisz w swoim pokoju korzenie.
-Cóż, będę wyjątkowo seksowną roślinką.
Zayn otworzył lodówkę, uparcie wpatrując się w leżące na pułkach produkty. Ostatecznie wyciągnął ze środka kawałek ciasta, które jak miał nadzieję pochodziło z cukierni, a nie z niallowego piekarnika.
-Gdyby twoje ego dało się zobaczyć gołym okiem, gwarantuję, że przewyższałbyś dwukrotnie każdego z nas.
-Nie ma nas-Malik z irytacją zatopił widelczyk w serniku. Zamiast jednak zjeść odkrojony kawałek, po prostu odłożył talerzyk na meble. Nagle stracił apetyt.-Jestem ja, jesteś ty i jest banda idiotów, którzy wolą tworzyć szczęśliwą namiastkę zespołu z dala od tego miejsca.
Zapadła cisza. Oboje patrzyli na siebie uparcie chcąc postawić na swoim. Zayn w pewnym sensie podziwiał upór Nialla. Całą jego wiarę w odnowienie relacji między członkami zespołu, determinację w dążeniu do celu i spokój z jakim obnosił się do każdego z nich. Ale równocześnie wiedział, że to głupie. Jeśli One Direction nie miało chęci do dalszej współpracy, to te całe brednie o przyjaźni, ba! niemal braterstwie, wydawały się po prostu komiczne.
-Nie możesz ich osądzać, bo robisz dokładnie to samo. Pracując, uciekasz od problemów.
Zabawne, pomyślał Zayn. Jego obecnie największe zmartwienie wynikało właśnie z tego feralnego wolontariatu. Myśl o rozpadzie zespołu zeszła na dalszy plan, bo też ile można mówić i myśleć o tym samym? Teraz sprawą priorytetową stała się Malia. To ona pomimo całej swojej zmienności nastrojów, sprawiała, że mulat miał chęć do działania. Jej uśmiech podpowiadał mu, że jego próby nie idą na marne. A śmiech gwarantował zwycięstwo.
Zdając sobie z tego sprawę, nie mógł dłużej siedzieć z Niallem i prowadzić coraz smętniejszą rozmowę. Dlatego też wymówił się w mało przekonujący sposób i wrócił do siebie. Nie dokończył jednak wcześniejszego rysunku, wydawało mu się to zbyt ponure. A przecież następny dzień zapowiadał się wyjątkowo słonecznie.
Zamiast tego wynalazł jeszcze jedną czystą kartkę i z zapałem zaczął rysować kolejny portret blondynki. Dla samej tylko przyjemności płynącej z patrzenia na jej roześmianą twarz, którą nieczęsto widywał w psychiatryku.
Ale jutro będzie inaczej, obiecywał sobie.
Musi być inaczej.


________________________________________

Rozdział wyjątkowo krótki, ale następne już są w przygotowaniu, także tym razem postaram się wstawiać je systematyczniej. Obecne przerwy wynikają przede wszystkim ze zbliżającego się końca roku. Jak zwykle poprawiam wszystko na ostatnią chwilę, kując po nocach głupie niemieckie słówka >.<
Zachęcam również do komentowania. To ogromna motywacja, a ponad to z chęcią przeczytam szczerą krytykę. Może dzięki temu poprawię swój styl pisania i następne rozdziały będą nieco lepsze ; )

poniedziałek, 4 maja 2015

Rozdział 9

Piątek.
Zayn jak zwykle zwlókł się z łóżka, zjadł mało zjadliwe śniadanie przygotowane przez Nialla, po czym standardowo spóźnił się do pracy. No cóż, nigdy nie należał do osób szczególnie punktualnych i Clara musiała się do tego przyzwyczaić. Na szczęście już mu wybaczyła wcześniejsze zaniedbania, a to skutkowało jej wyjątkowo dobry humorem.
-Nigdy nie myślałeś o bliższym poznaniu pacjentów?-zagadnęła go, jednocześnie wypełniając zwyczajowe dokumenty.
-Dlaczego miałbym to robić?-Malik wydawał się autentycznie zaskoczony.-To szaleńcy, prawda?
-Malia też jest pacjentką, a jak zdążyłam zauważyć nie traktujesz jej jak osobę szczególnie chorą.
Zapadła kłopotliwa cisza, z resztą jak zawsze gdy wspominano blondynkę. Był to pewnego rodzaju temat tabu. Zayn postąpił źle zżywając się z dziewczyną, a Clara postąpiła źle pozwalając by to wszystko się rozwinęło.
-W porządku. Więc mam tak po prostu wbić do pokoju jednego z nich i rzucić 'cześć, jak się masz?'-zapytał dość sceptycznie.
-Oczywiście, że nie. Ale możesz odwiedzić świetlicę. Znaczna część pacjentów właśnie tam spędza czas wolny.-Widząc jego minę, dodała pośpiesznie:-Nie musisz się martwić. Dyżurujące pielęgniarki mają wszystko pod kontrolą.
-Jeśli dzięki temu uniknę dalszego sprzątania.
Zayn wzruszył ramionami i z udawaną nonszalancją opuścił gabinet. Prawda była taka, że pomimo tygodni, które spędził w psychiatryku, nie miał doświadczenia z jego pacjentami. Starał się ich unikać, a te nieliczne przypadki, gdy jego próby kończyły się fiaskiem, zdecydowanie nie poprawiały mu nastroju. Tak jak wtedy, gdy nieznany chłopak ze stołówki obraził Malię. Albo, gdy ruda nastolatka nie chciała opuścić go na krok i dopiero przechodzący lekarz zabrał ją z powrotem do jej pokoju.
Tak czy inaczej chodziło o to, że ludzie psychiczni byli po prostu psychiczni. Nie dało się przewidzieć ich zachowania. Jedni byli nieszkodliwi, inni wręcz przeciwnie. Jeszcze inni żyli we własnym świecie i jakby nie zdawali sobie sprawy z otoczenia.
Zayn zbyt pochłonięty ponurymi rozmyśleniami nawet nie zauważył, że właśnie dotarł pod odpowiednie drzwi. Po tak długim czasie w ośrodku, znał rozmieszczenie korytarzy niemal tak dobrze jak we własnym domu.
Dyskretnie(a przynajmniej chciał się łudzić, że dyskretnie) zajrzał do środka przez szybę w drzwiach. Jego nastrój zmienił się diametralnie, gdy w tłumie pacjentów wychwycił znajomą blond czuprynę. Uśmiechnął się pod nosem, w duchu dziękując Clarze za tą dość przypadkową sposobność do spędzenia z Malią kilku chwil.
Wszedł do środka, zręcznie lawirując między zaciekawionymi ludźmi, aż w końcu usiadł naprzeciw dziewczyny. Ta uniosła z zaskoczeniem głowę, a na jej ustach zaczął błąkać się chytry uśmieszek.
-Nie wiedziałam, że ciebie również przymknęli. Co zrobiłeś? Okazałeś się wrednym dupkiem doprowadzającym swoją szefową do szaleństwa?-zaświergotała słodko, mrugając przesadnie oczami.
-Wystarczyło mi pięć minut z tobą, a moja psychika poszła opalać się na Hawajach-odparł równie miło.
Malia prychnęła, kręcąc głową. Zaraz jednak wstała i podeszła do okienka, za którym siedziała dyżurująca pielęgniarka. Rozmawiały krótką chwilę, wyraźne odprężone. Blondynka nawet mimo dość specyficznych nastrojów i wiadomego pobytu w psychiatryku, miała w sobie coś charyzmatycznego. Ludzie do niej lgnęli, czego najlepszym przykładem był Malik i miła kobieta właśnie śmiejąca się z jej wypowiedzi.
W końcu dziewczyna wróciła na miejsce, w dłoni trzymając mocno zniszczony egzemplarz szachów. Nie czekając na pytania, zaczęła wykładać figury, co jakiś czas z irytacją mrucząc coś pod nosem i zmieniając położenie skoczka. Dopiero po pewnym czasie wszystkie figury znajdowały się we właściwym miejscu i wtedy też Malia podniosła głowę, szczerząc swoje białe zęby.
-Gramy?
-Po tym jak z takim trudem wszystko rozłożyłaś?-Zayn uniósł jedną brew.-Byłbym prawdziwym draniem odmawiając.
-Już nim jesteś-odparła lekko, jakby szczerą radość sprawiało jej dokuczanie mulatowi.
I w pewnym sensie tak właśnie było. Choć naturalnie nie chodziło o prawdziwe dogryzanie. Już raczej o pewien rodzaj zabawy. Sprawdzała jego cierpliwość i opanowanie. Z uśmiechem przyjmowała wyraz złości na jego twarzy. A wszystko po to by poczuć się lepiej w tym ponurym miejscu.
-Chciałbym na to odpowiedzieć, ale moja natura dżentelmena na to nie pozwala.
Malia zignorowała przytyk i bez zbędnego komentarza zaczęła grę. Również Zayn postanowił się dołączyć, choć w szachy ostatni raz grał jeszcze przed xfactorem. No i jak można się spodziewać nie szło mu zbyt dobrze, ale o dziwo blondynka już skończyła swoją dzienną dawkę dogryzania. Była zbyt pochłonięta analizą następnego ruchu by zawracać sobie głowę jego niezdarnymi próbami dotrzymania jej kroku.
Kiedy skończyli grę, profesjonalnym tonem ogłosiła swoją wygraną i na nowo rozłożyła wszystkie figury. Tym jednak razem nie zajęła się już grą na poważnie. Zamiast tego oparła oba łokcie na stoliku i spojrzała na swojego towarzysza.
-Nie mam już ochoty na drugą rundę.
-Więc po co przygotowałaś planszę?
-Bo nas obserwują-odparła takim tonem, jakby przemawiała do małego dziecka.-Nie możemy po prostu siedzieć i rozmawiać.
-W takim razie wcześniej tylko zmarnowaliśmy czas udając, że naprawdę gramy?
-Przestać się wygłupiać. Ja grałam, to ty udawałeś.-Cmoknęła w usta.-W dodatku z marnym skutkiem.
Ruszyła pionem i skinęła głową, by zrobił to samo. A jako, że Zayn nie widział przeciwwskazań, posłuchał. W międzyczasie zastanawiał się czy kiedykolwiek ją zrozumie, Raz była słodka i miła, a raz po prostu wredna. Zmieniała nastroje w zależności od własnych upodobań. Nie było na to konkretnego schematu. Nie wykorzystywała nastrojów do konkretnych celów, nie manipulowała nikim. Po prostu nagle, bez powodu stawała się taka, a nie inna.
-O czym chciałaś ze mną porozmawiać?
Wzruszyła ramionami i bez namysłu ruszyła gońcem. Następnie zerknęła na pielęgniarkę, która w chwili obecnej rozwiązywała krzyżówkę. Usatysfakcjonowana znów spojrzała na Zayna.
-Mamy problem-odezwała się teatralnym szeptem.
-My czy ty?
-Wydawało mi się, że mówię wyraźnie. My mamy problem, my.
-Zamieniam się w słuch.
Malik rozłożył się wygodniej na swoim fotelu i zachęcająco machnął ręką. Oczywiście nim dostał odpowiedź musiał jeszcze chwilę poczekać, bowiem Malia jak na złość skupiła się na grze. Przegryzła wargę, wprowadziła swoje poprawki i zgarnęła wygraną.
-Szach i...
-Malia!
Uniosła głowę jakby nie rozumiejąc jego rozdrażnienia.
-No co? Nie grasz, więc dlaczego mam sobie nie pomóc w wygranej? Wy i wasze męskie ego.
-Jaki problem?-powtórzył z anielską cierpliwością.
-Okazuje się, że nie tak łatwo uciec z psychiatryka, wiesz?-Przysunęła się bliżej, tak, ze niemal stykali się nosami.-Nie jest to niemożliwe, ale musiałabym wykonać iście mistrzowski skok przez siatkę, płot i druty. I to NAD ZIEMIĄ.-Dodała na koniec z naciskiem, jakby to nie było oczywiste.
Zayn niespodziewanie parsknął śmiechem. Zwróciło to uwagę kilku pacjentów, toteż chcąc nie chcąc musiał się opanować. Otarł łzy, które zakręciły się w jego oczach w nagłym przypływie wesołości i spojrzał na zdezorientowaną Malię.
-Próbujesz mi powiedzieć, że masz lęk wysokości?
-Może i tak-fuknęła, zakładając ręce na piersi. I już było wiadome skąd się bierze jej zły nastrój.
-Posłuchaj, jeśli chcesz się wycofać...
-Absolutnie nie!
Oburzona jego podejrzeniami podniosła się z krzesła. Zrobiła to jednak o tyle dyskretnie, że nie zwróciła na siebie większej uwagi. Nawet pielęgniarka nie przejęła się jej zachowaniem i w dalszym ciągu próbowała uporać się z krzyżówką. Zayn również wstał i zmniejszył dzielącą ich odległość.
-Martwienie się zostaw mnie-mruknął zakładając jej włosy za ucho.-Po prostu zrób tak jak się umawialiśmy, dobrze?
Kiwnęła głową, już znacznie spokojniejsza. Nawet wysiliła się na słaby, aczkolwiek szczery uśmiech. Był to pewnego rodzaju sukces. Sukces, ale i ostrzeżenie.
Zayn mógł ją uspokoić, ale to świadczyło tylko o zbyt dużym zaangażowaniu ze strony obojga.