poniedziałek, 30 marca 2015

Informacja

Rozdział 7 jest na etapie przygotowania i niestety minie jeszcze kilka dni nim go dodam. Brakuje mi czasu, muszę się uczyć do testów, angażuję się w wiele projektów i oto efekty.
Dodatkowo ostatnie plotki (nie, to nie plotki, ale wolę żyć z przekonaniem, że to tylko kłamstwo), więc plotki twierdzą, że Zayn odszedł czy też został wyrzucony z zespołu. Jakkolwiek by nie było odebrałam to jako ogromny cios, bo już nawet pomijając moją fascynację całym zespołem, w jednej chwili cała moja twórczość przestała mieć znaczenie. Mam kilka opowiadań o 1D i na chwilę obecną odnoszę wrażenie, że kontynuowanie ich to po prostu jedno wielkie kłamstwo. Przecież jak można pisać o kimś kogo już nie ma?
Ostatecznie jednak nie zrezygnuję. To mój świat, moja historia i mój Zayn, którego charakter kreślę w każdym rozdziale. 
Podsumowując rozdział niedługo się pojawi, a ja dziękuję wszystkim, którzy mają dość sił by na niego czekać.

sobota, 14 marca 2015

Rozdział 6

Całe piętro przeszli w milczeniu. Zayn bezustannie przyglądał się niczego nieświadomej dziewczynie, która sprawiała wrażenie jakby co chwilę odlatywała z tego świata. Po prostu szła, delikatnie kręcąc głową, a gdy te ruchy stawały bardziej płynne i lekkie, można było odnieść wrażenie, że Malia nie kontaktuje z otoczeniem. Skupiła się dopiero, gdy dotarli do schodów i już znacznie rozważniej zaczęła stąpać po stopniach. Wtedy też Malik uznał, że pora przerwać tą grobową ciszę. Czym? No cóż nigdy nie należał do osób ze specjalnym wyczuciem, co to to nie.
-Dlaczego nigdy nie czeszesz włosów?
Tak szybko jak to pytanie zadał, tak szybko go pożałował. No bo w końcu odpowiedź mogła go niezdrowo ciekawić, ale taka bezpośredniość była co najmniej niegrzeczna. Widocznie jednak Malia nie przejęła się jego zarzutem, wręcz sprawiała wrażenie zagubionej, jakby dopiero teraz zdała sobie sprawę z jego obecności.
-Nie wiem-wzruszyła lekko ramionami.-Nie widzę takiej potrzeby. Jakby dla potwierdzenia swoich słów, zawinęła na na serdeczny palec pukiel jasnych włosów, po czym puściła je, tak by ułożyły się spiralką na jej plecach.-Kiedy wyglądam jak strach na wróble, ludzie są mniej chętni by do mnie podchodzić-dodała beztrosko, lecz niemal od razu zmarszczyła brwi, patrząc na niego w zadumie.-A przynajmniej większość ludzi.
-Tak, wiem. Jestem wyjątkowy.Więc może z racji tej mojej wyjątkowości, powiesz w końcu co tutaj robisz?-Zayn z pewnością liczył, że szybka zmiana tematu zaskoczy Malię, przez co dziewczyna udzieli mu odpowiedzi. Nic bardziej mylnego.
-Idę na śniadanie.
-Wiesz o co pytam-irytacja w głosie wcale mu nie pomagała.
-Wiesz, że ci nie odpowiem.
Weszli do olbrzymiej stołówki, gdzie od razu uderzył ich gwar rozmów. Zayn nie po raz pierwszy pomyślał, że jest to jedyne miejsce w psychiatryku, które ma w sobie coś z normalności. Jeśliby przymknąć oczy na niekiedy dziwnych ludzi, można było wręcz odnieść wrażenie, że jest to przykładowa stołówka szkolna. Nawet jedzenie było na takim samym poziomie, choć dzisiaj wyjątkowo serwowano zjadliwe kanapki. Bogatszy w tą nową wiedzę odesłał Malię do jednego z wolnych stolików, samemu zaś idąc po talerze. Dopiero, gdy z dumą wracał do dziewczyny, zorientował się, że zapomniał o piciu, przez co jego jakże wielki wyczyn niemal stracił na wartości.
-A picie?-Malia jakby czytając mu w myślach, przewróciła oczami.
Zaczekała jeszcze aż Malik postawi talerz na stole, tak by mogła podkraść jedną kanapkę i z zadowoleniem ruszyła w stronę bufetu. Zayn w tym czasie przysiadł na niewygodnym, metalowym krzesełku i z uśmiechem obserwował każdy jej ruch. Przerwał dopiero, kiedy ktoś w mało delikatny sposób trzepnął go w ramię. Zaskoczony spojrzał w bok. Przy sąsiednim stoliku siedział młody chłopak z krótko przystrzyżonymi włosami. Jego szare oczy przenosiły się to na Zayna, to na Malię i odwrotnie. Kiedy zaś zwrócił na siebie uwagę Mulata, skrzywił się sztucznie.
-Człowieku, z kim ty się zadajesz?- Ledwo zaczął mówić, a już było wiadome, że jest pod silnym działaniem leków.-Musisz sobie odpuścić. Odpuścić, taak. Malia to totalna wariatka.
-Naprawdę? A ja głupi myślałem, że wy wszyscy jesteście wariatami- Malik założył ręce na piersi i mrużąc oczy zerknął z ukosa na chłopaka.
-Nie możesz wrzucać wszystkich do jednego worka, człowieku...A Malia to po prostu świruską jakich mało, przy niej mogę uchodzić za zdrowego.
-Szczególnie, gdy ze swoimi wyznawcami zbawiasz świat, o potężny Jezusie-blondynka z trzaskiem postawiła tacę z piciem na stoliku.
Oboje, i Zayn i Szarooki spojrzeli na nią zaskoczeni, zastanawiając się, w którym dokładnie momencie przyszła i ile słyszała. Niestety patrząc na jej zaczerwienioną twarz można było łatwo wywnioskować, że stała za nimi niemal przez cały czas. Może któryś chciał się odezwać, ale w tym momencie dziewczyna odwróciła się na pięcie i wymaszerowała ze stołówki. Wówczas Zayn stanął przed trudnym wyborem. Wdać się w bójkę z wyszczekanym idiotą i narazić się ochronie, która już teraz obserwowała ich z końca pomieszczenia, czy też iść za Malią licząc, że być może nie udusi go gołymi rękami. Bójka, Malia. Bójka, Malia. Ostatecznie jednak odetchnął głęboko i z cieniem wahania wymalowanym na twarzy, ruszył za dziewczyną.
Naturalnie nie miał pojęcia gdzie jej szukać. Bądź co bądź nie do końca orientował się w rozkładzie całego budynku, ani też nie wiedział gdzie chodzą najpewniej chore na umyśle nastolatki, gdy potrzebują chwili wytchnienia. Ba, nawet nie wiedział gdzie chodzą normalne nastolatki dla uzyskania odrobiny spokoju. Jakkolwiek by nie było po prostu błąkał się po korytarzach licząc na odrobinę szczęścia, które wcale nie miało zamiaru mu sprzyjać. Ale skoro trafił na Malię tyle razy i to w dodatku bez konkretnej przyczyny to i teraz powinien sobie poradzić.
Schodził właśnie na parter, kiedy jego telefon zaczął wydawać tak charakterystyczną melodię. Nie zwracając większej uwagi na to kto dzwoni, po prostu odebrał.
-Halo?-po drugiej stronie odezwał się zdumiony Niall.
-To ja powinienem to powiedzieć.
-Nie chcesz odbierać ode mnie telefonów, kiedy jesteś w pracy.To logiczne, że jestem zdziwiony.
-Więc dzwonisz żeby mi o tym powiedzieć?-Zayn rozejrzał się po korytarzu, a nie widząc znajomej blond czupryny jedynie się zirytował.
-Coś ty, to byłoby dziwne-Niall prychnął.-Ale jestem w sklepie. Potrzebujesz czegoś?
Zayn niechętnie przewertował w pamięci zapasy kuchenne. Stracił na to niemal pięć sekund jakże cennego teraz czasu.
-Skończyła się sól.
-Mam.
-Jajka.
-Mam.
-Wężowe żelki.
-Nie bądź taki oczywisty!-Niall wydawał się autentycznie urażony, jakby sama świadomość, że zapomniał o ukochanych słodyczach wprawiała go w oburzenie.-Sześć paczek.
-A moje chipsy, które ostatnio zjadłeś i obiecałeś odkupić?
W słuchawce dało się słyszeć głośne sapanie, jakby Horan rzucił się w szaleńczy bieg. Później nastąpiła seria cichych przekleństw, kiedy zapewne na coś wpadł. Na końcu zaś do uszu Zayna dobiegła głośna i jakże radosna 'Eureka!'.
-Oczywiście, że mam.
-Więc skoro o niczym nie zapomniałeś, to pozwól, że wrócę do pracy.
Użycie tego akurat argumentu było na tą chwilę sporą przesadą. No chyba, że jako pracę traktować uganianie się za dziewczyną. Tak czy inaczej było to wyczerpujące zajęcie, nawet bez telefonu przy uchu.
Nie słuchając protestów Nialla, rozłączył się. Mniej więcej w tym samym momencie na klatce schodowej mignęła mu znajoma sylwetka. Zayn zganiał się w myślach. Mógł znacznie wcześniej pomyśleć o piwnicach. W końcu gdzie indziej Malia może się ukrywać jak nie w ciemnych, wilgotnych i pełnych pająków pomieszczeniach? Zeskoczył z czterech ostatnich schodków i stanął przed pierwszymi drzwiami, które ku jego zdziwieniu ustąpiły, gdy tylko złapał za klamkę. Widocznie nie mieli tu tak dobrej ochrony, jaką raczyli się chwalić.
-Malia?
Malik przeszedł przez próg i tylko siłą woli zmusił się by nie zawrócić. Podłoga pod jego stopami była pełna brudnych kałuż, rury, które swobodnie biegły pod sufitem wydawały mało przyjemne zgrzyty, a z kilku ewidentnie przeciekało, co swoją drogą wyjaśniałoby te kałuże.
Na raz przypomniały mu się wszystkie horrory, których Harry był wielbicielem. Jak się okazuje nawet sobotnie maratony filmowe mogą okazać się zdradzieckie, szczególnie jeśli jest się w piwnicy psychiatryka. Czyli scenariusz pierwszego lepszego horroru. Nie mógł jednak popadać w paranoje, tym bardziej, że miał jakiś cel tej nieco strasznej podróży. Więc choć serce zaczęło bić mu nienaturalnie szybkim rytmem, wziął głęboki oddech i pełen obaw wszedł prosto do...
...całkiem przytulnego pomieszczenia. Poprzedni półmrok ustąpił, ciepłemu światłu płynącego z niewielkiej lampki. Gdzieś w roku stało kilka starych szafek, które choć zakończyły swój żywot na górze, na dole nadal służyły do przechowywania nieaktualnych dokumentów. Obok szafek w dość chaotycznym ułożeniu leżało pełno kartonów po brzegi wypchanych tekturą, a przynajmniej tak się Zaynowi wydawało, bowiem jedynie kilka z nich było otwartych. Natomiast centrum tego wszystkiego stanowiła kanapa. Zwykła, bura kanapa, nieco przykurzona i starta w rogach, ale na pewno nie straszna. Na niej zaś leżała szlochająca Malia. I jeżeli to miejsce go zaskoczyło, to ciężko nazwać to co poczuł na widok płaczącej dziewczyny. To kompletnie do siebie nie pasowało, choć po dłuższym namyśle jedynie zganiał się w głowie. Każdy miał przecież uczucia, nawet te wredne, sarkastyczny i ciągle ironizujące osóbki, jak Malia.
-Malia?-nawet nie podejrzewał się o taką łagodność w głosie.
-Idź sobie-wymamrotała, nawet na niego nie patrząc.
-Nie.
Usiadł ostrożnie na brzegu kanapy, tak by nie zgnieść jej nóg, co okazało się doprawdy wielkim wyczynem. Następnie wyciągnął rękę z zamiarem odgarnięcia jej włosów z twarzy, ale kiedy dziewczyna zrozumiała do czego ten zmierza, gwałtownie szarpnęła głową. Najwyraźniej nie chciała by ktokolwiek oglądał ją w takiej sytuacji.
-Daj spokój. Mam trzy siostry, takie zachowanie mnie nie zraża.
Zamiast odpowiedzi dostał kolejne żałosne pociągnięcie nosem. Już myślał, że nic nie wskóra, ale Malia niespodziewanie usiadła, by po chwili wtulić się w jego tors, szlochając jeszcze głośniej.
-Przeprasza, ja nigdy...-wychlipiała po dłuższej chwili.-Zmoczyłam ci koszulę.
-Myślę, że ci to wybaczę.-Zayn ostrożnie przejechał kciukiem po jej mokrym od łez policzku.-Chcesz o tym pogadać?
Blondynka gwałtownie pokręciła głową, po czym położyła ją na kolanach Zayna. Leżąc, starała się nie patrzeć mu prosto w oczy, co z jej obecnego położenia było dość trudnym zadaniem. Tym bardziej, że Mulat wyraźnie chciał zrobić coś odwrotnego.
-Opowiedz mi o nich-mruknęła, przewracając się na bok.
-Co?
-Opowiedz o tych swoich kolegach.
Zmiana tematu zaskoczyła chłopaka, jednak nic nie mógł poradzić na uśmiech, który nieproszony wkradł się na jego ustach. Być może byli ostatnio najbardziej skłóconym zespołem, ale przecież to nadal jego przyjaciele.
-Louis jest naszym wesołkiem...i choć ma dziewczynę, to jego największą miłością są marchewki.
-Żartujesz.
-Naprawdę. Liam ciągle nam matkuje, czasami mam wrażenie, że tylko dzięki niemu nikt z nas nie wylądował jeszcze w więzieniu-ostatnie słowo wymówił z wyraźną goryczą.-Harry to kobieciarz, choć ostatnio chyba trochę przystopował. Tak czy inaczej uważa się za romantyka, a jeżeli te oklepane teksty w stylu 'bolało jak spadłaś z nieba' są romantyczne, to ma racje.
Malia zaśmiała się cicho i  ponownie się odwróciła, tak by móc jednak na niego patrzeć.
-Nialla na pewno byś polubiła. Straszny głodomor, ale z wielkim sercem.
-Chciałabym ich poznać. Tutaj...tutaj nawet wariaci mają mnie za wariatkę.
Zayn rozumiał co ona czuje. W szkole niejednokrotnie był wyśmiewany i separowany od reszty. Inne dzieci uwielbiały się nad nim znęcać i choć z upływem czasu to wszystko zaczyna blednąć, nie zapomniał jak to jest być wyrzutkiem. Może właśnie dlatego wykazał taką lekkomyślność. Albo też leżąca na jego kolanach Malia po prostu nie pozwalała mu się skupić na racjonalnym myśleniu.
-Być może da się to załatwić. Macie tu jakieś przepustki?
-Nie-dziewczyna zmrużyła podejrzliwie oczy.-Jedynie widzenia z rodzicami, raz w miesiącu. Ale mnie to nie dotyczy.
Zamyślili się oboje. Zayn nie zamierzał poruszać teraz drażliwych tematów, a rodzice Malii na pewno należeli do tej kategorii. Zamiast tego skupił się na swoim szalonym pomyśle. Nie minęła chwila, a miał w głowie kompletny plan, który mógłby wypalić, gdyby nie to, że był po prostu niemożliwy.
-Kiedy macie następne widzenia?
-W tą niedzielę. Zayn, do czego zmierzasz?
-Najprawdopodobniej wylecę, albo trafię do więzienia, albo jedno i drugie, ale wyciągnę cię na ten jeden dzień z psychiatryka.
Malia gwałtownie podniosła się do pozycji siedzącej i spojrzała na niego, licząc, że ten zaraz wykrzyknie 'żartowałem'. Kiedy jednak nic takiego nie nastąpiło, pokręciła wolno głową, jakby zastanawiając się nad jego głupotą.
-Nie wolno ci.
-Chcesz stąd wyjść?
-Jesteś szalony.
Wstała z kanapy, rozciągnęła się niczym rasowa kotka, po czym wolnym krokiem przeszła się po całym pomieszczeniu. Raz po raz zatrzymywała się w jakimś przypadkowym miejscu, brała do ręki coś co akurat jej się nawinęło, oglądała tą rzecz z każdej strony i odkładała na miejsce, idąc dalej.
-Gdzie my jesteśmy?-Zayn przerwał ciszę, a i odpowiedź bardzo go ciekawiła.
-W piwnicy-Malia odparła takim tonem, jakby to była najbardziej oczywista rzecz pod słońcem.
-Widzę, ale dlaczego jest tu kanapa, lampka i te inne rzeczy, które tu nie pasują?
-Chyba nie sądziłeś, że całe dnie spędzam na wałęsaniu się po korytarzach-prychnęła, odkładając do kartonu jakąś szmatkę.
-Ale pacjenci nie mają tu wstępu-należały mu się brawa za upór.
-Bo nie mają kluczy-pomachała mu przed nosem zestawem wspomnianych kluczy.-Ukradłam je jakiś czas po przyjeździe do ośrodka.
-Więc kradniesz, ale nie uciekasz?
Wzruszyła ramionami, nadal spacerując. Mulat obserwował ze zdziwieniem, jak Malia w dalszym ciągu bawi się różnorodnymi rzeczami.
-Szukasz czegoś?
-Nie, dlaczego?-przystanęła, a widząc w swoich dłoniach kawałek miętej kartki, wiedziała o co pyta.-Ohh...To po prostu...Tak szybko wyciągnąłeś mnie z pokoju i nie zdążyłam wziąć żadnych leków.
-Myślałem, że ich nienawidzisz.
-I masz rację, ale kiedy je odstawiam, to tak to wygląda.
Pokiwał głową. Malia przestała zwracać na niego uwagę co właściwie przestało mu przeszkadzać. Sam natomiast myślami wypłynął w zupełnie inne rejony.
Gazety nadal trąbiły na prawo i lewo o jego rzekomym szaleństwie. Nie żeby nagle zrobiło mu to większą różnicę, w końcu brukowce bez przerwy wymyślają jakieś mniej czy bardziej wiarygodne bzdury. Problem polegał raczej na tym, że spora część jego fanek zaczęła wierzyć w te brednie. Niektóre nawet wysłały mu listy z motywacją do dalszej terapii. Co jak co, ale to Zayn wziął już za solidną przesadę. A kiedy przypadkiem zdarzyło mu się na taka wiadomość odpisać, choćby dla samego sprostowania sprawy, dostawał następny list, w którym autorka twierdziła, iż to nic wstydliwego i musi być silny. A najlepiej to żeby przyznał się do swojej ciężkiej sytuacji. Pokrzepiające, nie ma co.
-O czym tak myślisz?-Malia w końcu usiadła na kanapie, jednak nadal mięła w palcach kartkę.
-Zastanawiam się czy pani Hayes nie urwie mi głowy-skłamał gładko, choć nie ukrywając to również go martwiło. W końcu zbliżało się południe, a on jak rano wyszedł tak do tej pory nie wrócił.
-Idź już, nie chcę żebyś miał przeze mnie problemy.
-Odprowadzić cię?
Potrząsnęła przecząco głową.
-Zostanę tu jeszcze trochę.
-Jak wolisz, ale pod koniec zmiany sprawdzę, czy jesteś w swoim pokoju.
-Tak jest-zasalutowała mu, uśmiechając się przy tym szeroko.

_______________________________

Rozdział dość długi i szczerze mówiąc mam co do niego mieszane uczucia. Z jednej strony nie potrafię doszukać się błędu, a z drugiej wiem, że mogło być lepiej. Tak czy inaczej ocenę zostawię Wam ; )
I pamiętajcie, że każdy komentarz to ogromna motywacja do dalszego pisania.

sobota, 7 marca 2015

Rozdział 5

-Dzwonił Paul.
Zayn uniósł głowę znad gazety i bez zbytnego zainteresowania zerknął na gotującego Liama. Po prawdzie Payne wyglądał całkiem interesująco w krótkim fartuszku pełnym białych falbanek, jednak po tak długim czasie jego ubiór nikogo już nie dziwił. Dopóki chłopak potrafił gotować(niestety jako jedyny z zespołu) mógł to robić choćby nago. Tak czy inaczej Zayn naprawdę nie chciał odrywać się od artykułu poświęconego jego osobie, ale słusznie stwierdził, że powinien wykazać choć minimalną nutę wychowania i nie olewać przyjaciela. W dodatku tego przyjaciela, który w każdej chwili może dosypać do jego zupy jakiejś mało zdrowej trucizny. No w porządku. Bardzo silnie trującej trucizny.
-W jakiej sprawie?-zapytał, myślami nadal będąc przy prochach jakie możne znaleźć w swoim jedzeniu.
-W twojej sprawie, Zayn. Jesteś mało ostrożny w tym co robisz i brukowce zaczynają wysuwać swoje własne teorie.
-Zauważyłem-pośpiesznie przekartkował gazetę, odchrząknął teatralnie i zabrał się do czytania.-W ostatnim czasie członek najbardziej znanego boysbandu-Zayn Malik, nie ukrywam to mi pochlebia, niejednokrotnie widziany był pod bramami Psychiatryka Londyńskiego. Z wiarygodnych źródeł, to jest z wymyślonych źródeł, wiemy, iż gwiazdor od dłuższego czasu ma poważne problemy z hamowaniem agresji. Jeszcze nie mieli okazji przekonać się, jak to jest z moją agresją. Bla, bla, bla, życzymy mu szybkiego powrotu do formy bla, bla, bla. Tak, zdecydowanie brak im porządnych paparazzi. Serio, Li. Pracuję tam już trzeci tydzień, a oni dopiero teraz zdołali zrobić mi kilka naprawdę mizernych zdjęć. Powinienem zainwestować w jakieś porządne aparaty dla tych amatorów, bo te rozmazane fotki są po prostu koszmarne.
-Rozumiem, że się tym nie przejmujesz.
-Ani trochę. Mogę podtrzymywać wizerunek Bad Boya.
-Nazwałbym to raczej wizerunkiem psychopaty z nożem w ręku.
Zayn już otworzył usta by rzucić jakąś mało przyjemną uwagę, ale dokładnie w tym samym czasie Liam krzyknął magiczne hasło 'OBIAD' i cała reszta zespołu wpadła do kuchni, potykając się o siebie nawzajem. To doprawdy niesamowite jak jedzenie działa na samców.
-Niall zabieraj łokieć z mojego oka!
-To ty zabieraj łapy od mojej zupy!
-Oboje zabierajcie łapy i zęby, Nialler, zęby też zabieraj!
Podobne uwagi trwały nieprzerwanie przez następne pięć minut, często uzupełniane okrzykami bólu i złości. Jedynie Zayn nie uczestniczył w sporze i bez większego sensu wpatrywał się w zdjęcie Psychiatryka, na pierwszej stronie gazety. Te trzy tygodnie minęły mu nadzwyczaj szybko i prawdę mówiąc nawet trochę żałował, że i dzisiaj nie musi się stawić w gabinecie Clary. No może jego zapał wiązał się raczej ze złudną nadzieją zobaczenia Malii. Jednak od incydentu ze szkłem, widział ją tylko raz i nie mógł powiedzieć, żeby było to jakoś szczególnie udane spotkanie. Zdążyli wymienić kilka zdań nim dyżurujący lekarz nie odprowadził jej z powrotem do pokoju.
-Nie jesz?-zmartwiony Niall usiadł na krześle obok niego.
Naturalnie, jeśli ktokolwiek miałby się martwić o jego odżywianie to z całą pewnością był to blondynek. Można wręcz powiedzieć, że odkąd Horan dowiedział się o niemożliwym do przełknięcia jedzeniu serwowanym przez panią Cook na stołówce psychiatryka, wręcz wmuszał w Zayna końskie dawki zdrowego(zazwyczaj 'zdrowe' było definiowane jako 'ociekające tłuszczem') i pełnowartościowego jedzenia. Również teraz zadbał o przyjaciela i postawił pod jego nos pełną miskę zupy. I choć Zayn naprawdę nie miał apetytu, złapał za łyżkę i zaczął dzielnie jeść.
Po wcześniejszej sprzeczce, teraz nie pozostało ani śladu. Między nimi panowała głucha cisza, zdecydowanie bardziej charakterystyczna dla zespołu, a przynajmniej w przeciągu ostatnich tygodni. W końcu, po chwili, która zdawała się ciągnąć w nieskończoność, Louis odchrząknął aż nazbyt głośno.
-Jako, że mamy sporo wolnego czasu, moi rodzice zapraszają nas do siebie- odezwał się bezbarwnym głosem, tak, że nie dało się do końca rozgryźć co też sądzi o całym wyjeździe.
-Ja nie mogę, mam pracę- Zayn wydawał się autentycznie zasmucony. Może i myśl o wspólnym wyjeździe na nastawiała go zbyt optymistycznie, ale jednak mimo wszytko...
No i nie należy zapominać, że mama Louisa to wspaniała kobieta, a jak gotuje. Nawet Liam nie może się z nią równać.
-Nie mam nic przeciwko-Harry wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu.
-Ja też nie-Liam wzruszył ramionami, choć wydawał się nieco spięty. Czyżby kolejna kłótnia o marchewki?
Po tych trzech deklaracjach, wszystkie pary oczu zwróciły się w stronę Nialla, który nadal nie ogłosił swojego stanowiska.
-Ja..chyba zostanę z Zaynem.
-Daj spokój, to tylko kilka dni-Mulat machnął ręką, jednak determinacji w oczach Irlandczyka nie dało się przyćmić.
-Będziesz się nudził i przecież ktoś musi ci gotować.
Louis i Liam zakrztusili się zupą, którą właśnie konsumowali, Harry udał, że coś bardzo, ale to bardzo ważnego spadło mu pod stół, zaś Zayn niemal wybuchnął śmiechem wprost w Niallową twarz.
-Tak więc, przykro mi Lou, ale zostanę-Horan zdawał się nie zauważać zamieszania, jakie wywołał swoim poprzednim zdaniem. Ale przecież żył ze świadomością, że jednak talent kulinarny nie jest mu wcale obcy.
-W porządku-Tomlinson był wyraźnie rozczarowany tym bardziej, że blondynek potrafił zachować względny spokój w grupie, ale wysilił się na słaby uśmiech.-Ostatnim razem wyjadłeś wszystko z naszej spiżarni. Przynajmniej teraz mama nie będzie musiała robić gigantycznych zapasów przed twoim przyjazdem.
-Tak, pudding był pyszny...
-Kiedy jedziecie?-Zayn przerwał rozmarzonemu Niallowi.
-O ile reszta nie ma nic przeciwko, to już jutro.

Jak można się było spodziewać, nikt nie protestował. Już następnego, a trzeba dodać, że poniedziałkowego poranka, cała piątka była na nogach. No cóż, może niekoniecznie Zayn. Chłopak mimo dość późnej pory, nadal wylegiwał się w łóżku i mamrotał pod nosem niezbyt pochlebne komentarze dotyczące tak wczesnych pobudek i naturalnie jakże męczącej pracy. Nikt by nie powiedział, że jeszcze przy niedzielnym obiedzie myślał o tym wszystkim z tęsknotą. Doprawdy, może i Malia miała zmienne nastroje, ale Zayn wcale nie był od niej lepszy.
Tak czy inaczej nadeszła odpowiednia pora by Mulat łaskawie zwlókł swój zgrabny tyłek z łóżka i ogarnąwszy się, powędrował do kuchni. Tam ku jego miłemu zaskoczeniu zastał pełen talerz kanapek. W porządku, może nie taki pełny, bo Niall zdążył się już do nich dobrać.
-Zostaw mi te z sałatą i serem-blondynek wybełkotał pomiędzy nastepnymi gryzami,
-Wszystkie są z sałatą i serem.
-To zostaw mi chociaż dwie trzecie kanapek z sałatą i serem. Czy prosze o tak wiele?
Ok, w tym momencie Zayn całkiem na poważnie zaczął się zastanawiać nad dobrym dietetykiem dla Horana. Być może chłopak jeszcze wyglądał w miarę przyzwoicie(ta godzina na siłowni, jeden dzień w tygodniu, najwyraźniej pomagała), ale jeszcze kilka takich śniadań, a zacznie przypominać niezwykle pulchnego pączka. Z bardzo obfitym nadzieniem. Ot co.
-Zrobiłem wam śniadanie-Liam wszedł do kuchni, tachając ze sobą dużą, podróżną torbę.-Które Niall właśnie je.
Zapewne chciał dodać coś jeszcze, ale przerwał mu głośny łomot i krzyk protestu. Czyli zwykły poranem w domu One Direction. Mimo, to cała trójka wbiegła do holu.
-Przepraszam!-Harry stał na szczycie schodów i ze zdumieniem wpatrywał się w puste ręcę.
-Lubię swoją głowę!
Louis może i próbował się złościć, ale jego natura żartownisia wygrała. W końcu to niezwykle zabawne, gdy czyjaś walizka ledwie o milimetr mija twoja głowę, zapewniam. A już szczególnie jeśli ta walizka wygląda jak ogromny betonowy klocek i znając życie jest wypchana żelami oraz piankami do włosów.
-To my już może wyjedziemy-Liam z zaniepokojeniem pokręcił głową. Następnie wyciągnał z kieszeni spodni mała karteczke i kiedy nikt nie patrzył, podał ją Zaynowi.-Poźniej przeczytasz. I błagam, chciałbym tu jeszcze wrócić, więc nie wysadźcie domu w powietrze.
-Zobaczę co da się zrobić.
Nie minęło pięć minut, a auto Louisa zniknęło z podjazdu. W tym czasie Zayn zdążył umyć zęby i przygotować się do wyjścia. Tak często spóźniał się do pracy,  że chociaż dzisiaj chciał zjawić się punktualnie. Tym bardziej, że miał pewne plany, toteż nie wypadało denerwować pani Hayes z samego rana.


Jeżeli chodzi o punktualność, to niestety Zayn nigdy nie był w tym dobry. I nawet mimo najszczerszych chęci, pod psychiatryk podjechał dosłownie w ostatniej chwili. Wzdychając, złapał torbę, której wyposażenie zdołał kupić po drodze do pracy, i już nie przedłużając wbiegł do holu. Jak niemal każdego dnia, przywitał się z recepcjonistką Daisy, zapytał o jej trzy koty, po czym wbiegł na trzecie pięto i już bez najmniejszego problemu odnalazł gabinet 433.
-Jestem-wpadł do gabinetu i pośpiesznie zerknął na zegar. Idealnie.-Co mam robić?
-Ja też się cieszę, że cię widzę-Clara posłała mu wymowne, aczkolwiek rozbawione spojrzenie.-Aktualnie nic. Tak, że możesz posiedzieć na sofie i poczytać te durne komiksy, które bez przerwy tutaj znosisz.
-To najnowszy batman-mruknął, ale postanowił nie ciągnąć tematu.-Skoro nie masz dla mnie zajęcia to mogę na chwilę wyjść?
-A powiesz mi po co ci ta reklamówka?
Zayn jedynie pokazał jej uniesione kciuki w górę i uśmiechając się promiennie, opuścił gabinet. Tym razem skierował się na piętro wyżej i choć jego orientacja w terenie leżała na samym dnie najgłębszej czeluści, jakoś zdołał dotrzeć pod odpowiednie drzwi. Nadal pełen entuzjazmu zapukał, a gdy te uchyliły się lekko, wmaszerował bez zaproszenia do środka.
-O co chodzi?-Malia przetarła zaspane oczy, przez co chłopak zrozumiał, że właśnie ją obudził.
Świadczyło o tym również ubranie dziewczyny składające się z szerokiej koszuli i krótkich spodenek. A kiedy Malia  zorientowała się w sytuacji szybko naciągnęła na siebie równie wielką bluzę.
-Przyszedłem cię odwiedzić.
-Widzę, ale dlaczego?-ziewnęła szeroko, a w jej głosie brzmiało takie zdziwienie i rezygnacja, że było to niemal zabawne.
-Zaraz zobaczysz.
-A jeśli nie chcę?
-To albo zamkniesz oczy, albo pogodzisz się z sytuacją.
Malik nie tracąc entuzjazmu wyciągnął z torby kolorową narzutę, niebieski obrusik na stolik i kilka innych drobiazgów. Po prawdzie chciał to zrobić, od chwili gdy zobaczył ten ponury pokój, ale okoliczności mu na to nie pozwalały. Clara co rusz znajdowała dla niego coraz to bardziej wyszukane zajęcia, a gdy z jakiegoś powodu miał chwilę przerwy to nie miał odwagi by przejść się na czwarte piętro. Zamiast tego siedział w gabinecie i w czytał komiksy, które wykradał z pokoju Nialla. Biedny blondyn, do tej pory nie zauważył, że jego kolekcja bardzo mocno się skurczyła.
-I jak ci się podoba?
Dziewczyna przysiadła na brzegu łóżka i zaczęła delikatnie gładzić kolorową narzutę.
-Wszystko jest naprawdę ładne, ale nie mogę tego zatrzymać. No wiesz, zakaz.
-A od kiedy zawracasz sobie tym głowę?
Wyraźnie był z siebie zadowolony i w końcu ten dobry nastrój udzielił się również blondynce. Albo po prostu zrozumiała, że nie ma co liczyć na sen i pogodziła się z obecną sytuacją.
-Nie sądziłam, że dasz radę tutaj przyjść. Masz przecież ograniczoną zdolność orientacji w terenie-zakpiła, jednocześnie przesuwając się na łóżku tak, by plecami dotykać ściany.
-Jak ja uwielbiam tą starą Malię, zawsze wiesz jak poprawić człowiekowi nastrój.
-To moja specjalność.
-Nie wątpię-mruknął, przewracając oczami.
Tak naprawdę to nie wiedział co tutaj robi. To znaczy jasne, lubił Malię. Wydawała się nawet całkiem normalna, a przynajmniej przez większość czasu. Tyle, że nigdy nie zawracał sobie głowy dziewczynami. Wszystkie do niego wzdychały, więc w czym problem? Ale Malia była inna. Ani razu nie potraktowała go jak gwiazdę, wręcz odwrotnie. Lubiła z niego kpić, nawet bardzo.
-Usiądziesz, czy będziesz stał jak ten głupi?-zniecierpliwiona poklepała miejsce obok siebie.
Zayn prychnął, ale posłusznie usiadł. Podczas tej czynności, kartka od Liama, którą przez cały czas trzymał w kieszeni bluzy, wypadła.
-Co to?-Malia sięgnęła po liścik, jednak zamiast samej przeczytać treść, po prostu oddała go Zaynowi.
-Sam jestem ciekaw.
Rozwinął wiadomość, a jego oczom ukazało się schludne pismo Payne'a:

                                   Zayn,
W trosce o Wasze bezpieczeństwo, na lodówce umieściłem 
wszystkie numery alarmowe (włącznie z numerem mamy
Louisa). Miejsce to wybrałem ze względu na fakt, że Niall nawet
w trakcie największej apokalipsy będzie szukał schronienia
wśród jedzenia. 
Proszę też byś pod żadnym pozorem nie pozwalał
mu gotować, bo wbrew pozorom naprawdę lubię
ten dom i zależy mi na tym by do niego wrócić. Jako,
że Ty również nie potrafisz zagotować choćby wody, w 
zamrażalniku zostawiłem kilka mrożonek. Wystarczy je podgrzać w 
mikrofalówce, więc nie powinno być żadnego problemu.
                                                                                Liam
PS Pau obiecał do Was zaglądać. Zachowujcie się!

Skończył czytać i ze śmiechem podał kartkę Malii. Bądź co bądź nie chciał by myślała, że ukrywa przed nią nie wiadomo jak wielkie tajemnice, podczas gdy z listu wynikało jedynie tyle, że był beznadziejnym kucharzem. 
-Kim są Niall i Liam?-zapytała, nie ukrywając ciekawości. I choć nie miała złych intencji, Mulat od razu zrozumiał do czego zmierza.
-Nie, nie nie-zaprzeczył gwałtownie.-To tylko przyjaciele.
Zdumiony tym, że dziewczyna wyobraziła ich sobie jako coś w rodzaju męskiego trójkącika, nie wiedział czy powinien się śmiać czy płakać. W dodatku jak zwykle dziękował za swoją ciemną karnację, ponieważ rumieniec, który wykwitł na jego policzkach, w przeciwnym wypadku byłby tak widoczny jak na bladych policzkach Malii.
-Przepraszam, po prostu...to znaczy chodzi o to, że bardzo się o was troszczy-wymamrotała i był to chyba pierwszy raz, kiedy Zayn widział ją zakłopotaną.
-Przecież my...-już chciał dodać, że są zespołem i chociaż maja swoje problemy to jednak nie nienawidzą się, ale w tym samym momencie zrozumiał coś bardzo istotnego. Coś co później miało wielki wpływ na ich relacje.-Chcesz powiedzieć, że nie wiesz kim jestem?
Od bardzo dawna to pytanie wydawałoby mu się nie na miejscu. I nawet jeśli jego stosunek do sławy w minimalny sposób uległ zmianie, to mimo wszystko nadal był rozpoznawany przez niemal cały świat. Jego zdjęcia znajdowały się na pierwszych stronach gazet, a płyty utrzymywały się na światowych listach przebojów. Więc fakt, iż ktoś go nie zna, albo przynajmniej nie rozpoznaje, był co najmniej dziwny.
-Jesteś Zayn, pomocnik pani Hayes. Irytujący, gburowaty, nieposiadający orientacji w terenie Zayn. Czyżby coś mnie ominęło?-Malia zdawała się autentycznie zaskoczona jego pytaniem.
-Nie. Idealnie mnie przedstawiłaś.
Skoro nie wiedziała nic o jego życiu gwiazdy, to Zayn stwierdził, że nie musi jej oświecać. W końcu traktowała go jak każdego normalnego chłopaka, a przynajmniej tak myślał, bo w końcu nie wiedział, jaki dziewczyna ma stosunek do innych przedstawicieli jego płci. Nigdy nie piszczała na jego widok, nie prosiła o autograf, a już zwłaszcza nie mdlała, gdy tylko się do niej odezwał. Ba, często wydawała się ogromnie poirytowana, gdy z jego ust padło choćby jedno słowo. Dzięki temu ich dość specyficzna znajomość opierała się na normalnych, prawdziwych relacjach. I Zayn zrozumiał, że drugiej szansy na taką przyjaźń, nigdy nie zdobędzie.
-Jesteś również beznadziejnym pracownikiem-dodała po namyśle.-Siedzisz tu niemal godzinę, a to chyba nie leży w zakresie twoich obowiązków.
-To nic-wzruszył ramionami, starając się nie myśleć o gniewie Clary.-Jednak jak zauważyłaś minęło już sporo czasu odkąd wstałaś, więc musisz być głodna.
-Troszeczkę.
Słysząc to, wstał i jak na prawdziwego dżentelmena przystało, podał jej rękę, by również wstała. Dziewczyna nie bez cienia ironii, przyjęła pomoc, po czym podeszła do malutkiej szafeczki i wyciągnęła z niej dresowy komplet. Następnie schyliła się i wzięła spod łóżka swoje stare trampki.
-Odwróć się.
Zayn posłusznie stanął do niej plecami, jednak nie minęła chwila, a zerknął przez ramię. Był przecież młodym mężczyzną, a ona niezwykle atrakcyjną dziewczyną, więc czego można się było po nim spodziewać?
-Podglądasz.
-Wcale nie-wzrok na nowo skierował na bardzo interesujące drzwi.
-Widziałam-Malia stanęła obok niego, już ubrana. Uśmiechnęła się szeroko i nacisnęła klamkę, bowiem Zayn nie wykazywał najmniejszych chęci opuszczenia pomieszczenia.