Całe piętro przeszli w milczeniu. Zayn bezustannie przyglądał się niczego nieświadomej dziewczynie, która sprawiała wrażenie jakby co chwilę odlatywała z tego świata. Po prostu szła, delikatnie kręcąc głową, a gdy te ruchy stawały bardziej płynne i lekkie, można było odnieść wrażenie, że Malia nie kontaktuje z otoczeniem. Skupiła się dopiero, gdy dotarli do schodów i już znacznie rozważniej zaczęła stąpać po stopniach. Wtedy też Malik uznał, że pora przerwać tą grobową ciszę. Czym? No cóż nigdy nie należał do osób ze specjalnym wyczuciem, co to to nie.
-Dlaczego nigdy nie czeszesz włosów?
Tak szybko jak to pytanie zadał, tak szybko go pożałował. No bo w końcu odpowiedź mogła go niezdrowo ciekawić, ale taka bezpośredniość była co najmniej niegrzeczna. Widocznie jednak Malia nie przejęła się jego zarzutem, wręcz sprawiała wrażenie zagubionej, jakby dopiero teraz zdała sobie sprawę z jego obecności.
-Nie wiem-wzruszyła lekko ramionami.-Nie widzę takiej potrzeby. Jakby dla potwierdzenia swoich słów, zawinęła na na serdeczny palec pukiel jasnych włosów, po czym puściła je, tak by ułożyły się spiralką na jej plecach.-Kiedy wyglądam jak strach na wróble, ludzie są mniej chętni by do mnie podchodzić-dodała beztrosko, lecz niemal od razu zmarszczyła brwi, patrząc na niego w zadumie.-A przynajmniej większość ludzi.
-Tak, wiem. Jestem wyjątkowy.Więc może z racji tej mojej wyjątkowości, powiesz w końcu co tutaj robisz?-Zayn z pewnością liczył, że szybka zmiana tematu zaskoczy Malię, przez co dziewczyna udzieli mu odpowiedzi. Nic bardziej mylnego.
-Idę na śniadanie.
-Wiesz o co pytam-irytacja w głosie wcale mu nie pomagała.
-Wiesz, że ci nie odpowiem.
Weszli do olbrzymiej stołówki, gdzie od razu uderzył ich gwar rozmów. Zayn nie po raz pierwszy pomyślał, że jest to jedyne miejsce w psychiatryku, które ma w sobie coś z normalności. Jeśliby przymknąć oczy na niekiedy dziwnych ludzi, można było wręcz odnieść wrażenie, że jest to przykładowa stołówka szkolna. Nawet jedzenie było na takim samym poziomie, choć dzisiaj wyjątkowo serwowano zjadliwe kanapki. Bogatszy w tą nową wiedzę odesłał Malię do jednego z wolnych stolików, samemu zaś idąc po talerze. Dopiero, gdy z dumą wracał do dziewczyny, zorientował się, że zapomniał o piciu, przez co jego jakże wielki wyczyn niemal stracił na wartości.
-A picie?-Malia jakby czytając mu w myślach, przewróciła oczami.
Zaczekała jeszcze aż Malik postawi talerz na stole, tak by mogła podkraść jedną kanapkę i z zadowoleniem ruszyła w stronę bufetu. Zayn w tym czasie przysiadł na niewygodnym, metalowym krzesełku i z uśmiechem obserwował każdy jej ruch. Przerwał dopiero, kiedy ktoś w mało delikatny sposób trzepnął go w ramię. Zaskoczony spojrzał w bok. Przy sąsiednim stoliku siedział młody chłopak z krótko przystrzyżonymi włosami. Jego szare oczy przenosiły się to na Zayna, to na Malię i odwrotnie. Kiedy zaś zwrócił na siebie uwagę Mulata, skrzywił się sztucznie.
-Człowieku, z kim ty się zadajesz?- Ledwo zaczął mówić, a już było wiadome, że jest pod silnym działaniem leków.-Musisz sobie odpuścić. Odpuścić, taak. Malia to totalna wariatka.
-Naprawdę? A ja głupi myślałem, że wy wszyscy jesteście wariatami- Malik założył ręce na piersi i mrużąc oczy zerknął z ukosa na chłopaka.
-Nie możesz wrzucać wszystkich do jednego worka, człowieku...A Malia to po prostu świruską jakich mało, przy niej mogę uchodzić za zdrowego.
-Szczególnie, gdy ze swoimi wyznawcami zbawiasz świat, o potężny Jezusie-blondynka z trzaskiem postawiła tacę z piciem na stoliku.
Oboje, i Zayn i Szarooki spojrzeli na nią zaskoczeni, zastanawiając się, w którym dokładnie momencie przyszła i ile słyszała. Niestety patrząc na jej zaczerwienioną twarz można było łatwo wywnioskować, że stała za nimi niemal przez cały czas. Może któryś chciał się odezwać, ale w tym momencie dziewczyna odwróciła się na pięcie i wymaszerowała ze stołówki. Wówczas Zayn stanął przed trudnym wyborem. Wdać się w bójkę z wyszczekanym idiotą i narazić się ochronie, która już teraz obserwowała ich z końca pomieszczenia, czy też iść za Malią licząc, że być może nie udusi go gołymi rękami. Bójka, Malia. Bójka, Malia. Ostatecznie jednak odetchnął głęboko i z cieniem wahania wymalowanym na twarzy, ruszył za dziewczyną.
Naturalnie nie miał pojęcia gdzie jej szukać. Bądź co bądź nie do końca orientował się w rozkładzie całego budynku, ani też nie wiedział gdzie chodzą najpewniej chore na umyśle nastolatki, gdy potrzebują chwili wytchnienia. Ba, nawet nie wiedział gdzie chodzą normalne nastolatki dla uzyskania odrobiny spokoju. Jakkolwiek by nie było po prostu błąkał się po korytarzach licząc na odrobinę szczęścia, które wcale nie miało zamiaru mu sprzyjać. Ale skoro trafił na Malię tyle razy i to w dodatku bez konkretnej przyczyny to i teraz powinien sobie poradzić.
Schodził właśnie na parter, kiedy jego telefon zaczął wydawać tak charakterystyczną melodię. Nie zwracając większej uwagi na to kto dzwoni, po prostu odebrał.
-Halo?-po drugiej stronie odezwał się zdumiony Niall.
-To ja powinienem to powiedzieć.
-Nie chcesz odbierać ode mnie telefonów, kiedy jesteś w pracy.To logiczne, że jestem zdziwiony.
-Więc dzwonisz żeby mi o tym powiedzieć?-Zayn rozejrzał się po korytarzu, a nie widząc znajomej blond czupryny jedynie się zirytował.
-Coś ty, to byłoby dziwne-Niall prychnął.-Ale jestem w sklepie. Potrzebujesz czegoś?
Zayn niechętnie przewertował w pamięci zapasy kuchenne. Stracił na to niemal pięć sekund jakże cennego teraz czasu.
-Skończyła się sól.
-Mam.
-Jajka.
-Mam.
-Wężowe żelki.
-Nie bądź taki oczywisty!-Niall wydawał się autentycznie urażony, jakby sama świadomość, że zapomniał o ukochanych słodyczach wprawiała go w oburzenie.-Sześć paczek.
-A moje chipsy, które ostatnio zjadłeś i obiecałeś odkupić?
W słuchawce dało się słyszeć głośne sapanie, jakby Horan rzucił się w szaleńczy bieg. Później nastąpiła seria cichych przekleństw, kiedy zapewne na coś wpadł. Na końcu zaś do uszu Zayna dobiegła głośna i jakże radosna 'Eureka!'.
-Oczywiście, że mam.
-Więc skoro o niczym nie zapomniałeś, to pozwól, że wrócę do pracy.
Użycie tego akurat argumentu było na tą chwilę sporą przesadą. No chyba, że jako pracę traktować uganianie się za dziewczyną. Tak czy inaczej było to wyczerpujące zajęcie, nawet bez telefonu przy uchu.
Nie słuchając protestów Nialla, rozłączył się. Mniej więcej w tym samym momencie na klatce schodowej mignęła mu znajoma sylwetka. Zayn zganiał się w myślach. Mógł znacznie wcześniej pomyśleć o piwnicach. W końcu gdzie indziej Malia może się ukrywać jak nie w ciemnych, wilgotnych i pełnych pająków pomieszczeniach? Zeskoczył z czterech ostatnich schodków i stanął przed pierwszymi drzwiami, które ku jego zdziwieniu ustąpiły, gdy tylko złapał za klamkę. Widocznie nie mieli tu tak dobrej ochrony, jaką raczyli się chwalić.
-Malia?
Malik przeszedł przez próg i tylko siłą woli zmusił się by nie zawrócić. Podłoga pod jego stopami była pełna brudnych kałuż, rury, które swobodnie biegły pod sufitem wydawały mało przyjemne zgrzyty, a z kilku ewidentnie przeciekało, co swoją drogą wyjaśniałoby te kałuże.
Na raz przypomniały mu się wszystkie horrory, których Harry był wielbicielem. Jak się okazuje nawet sobotnie maratony filmowe mogą okazać się zdradzieckie, szczególnie jeśli jest się w piwnicy psychiatryka. Czyli scenariusz pierwszego lepszego horroru. Nie mógł jednak popadać w paranoje, tym bardziej, że miał jakiś cel tej nieco strasznej podróży. Więc choć serce zaczęło bić mu nienaturalnie szybkim rytmem, wziął głęboki oddech i pełen obaw wszedł prosto do...
...całkiem przytulnego pomieszczenia. Poprzedni półmrok ustąpił, ciepłemu światłu płynącego z niewielkiej lampki. Gdzieś w roku stało kilka starych szafek, które choć zakończyły swój żywot na górze, na dole nadal służyły do przechowywania nieaktualnych dokumentów. Obok szafek w dość chaotycznym ułożeniu leżało pełno kartonów po brzegi wypchanych tekturą, a przynajmniej tak się Zaynowi wydawało, bowiem jedynie kilka z nich było otwartych. Natomiast centrum tego wszystkiego stanowiła kanapa. Zwykła, bura kanapa, nieco przykurzona i starta w rogach, ale na pewno nie straszna. Na niej zaś leżała szlochająca Malia. I jeżeli to miejsce go zaskoczyło, to ciężko nazwać to co poczuł na widok płaczącej dziewczyny. To kompletnie do siebie nie pasowało, choć po dłuższym namyśle jedynie zganiał się w głowie. Każdy miał przecież uczucia, nawet te wredne, sarkastyczny i ciągle ironizujące osóbki, jak Malia.
-Malia?-nawet nie podejrzewał się o taką łagodność w głosie.
-Idź sobie-wymamrotała, nawet na niego nie patrząc.
-Nie.
Usiadł ostrożnie na brzegu kanapy, tak by nie zgnieść jej nóg, co okazało się doprawdy wielkim wyczynem. Następnie wyciągnął rękę z zamiarem odgarnięcia jej włosów z twarzy, ale kiedy dziewczyna zrozumiała do czego ten zmierza, gwałtownie szarpnęła głową. Najwyraźniej nie chciała by ktokolwiek oglądał ją w takiej sytuacji.
-Daj spokój. Mam trzy siostry, takie zachowanie mnie nie zraża.
Zamiast odpowiedzi dostał kolejne żałosne pociągnięcie nosem. Już myślał, że nic nie wskóra, ale Malia niespodziewanie usiadła, by po chwili wtulić się w jego tors, szlochając jeszcze głośniej.
-Przeprasza, ja nigdy...-wychlipiała po dłuższej chwili.-Zmoczyłam ci koszulę.
-Myślę, że ci to wybaczę.-Zayn ostrożnie przejechał kciukiem po jej mokrym od łez policzku.-Chcesz o tym pogadać?
Blondynka gwałtownie pokręciła głową, po czym położyła ją na kolanach Zayna. Leżąc, starała się nie patrzeć mu prosto w oczy, co z jej obecnego położenia było dość trudnym zadaniem. Tym bardziej, że Mulat wyraźnie chciał zrobić coś odwrotnego.
-Opowiedz mi o nich-mruknęła, przewracając się na bok.
-Co?
-Opowiedz o tych swoich kolegach.
Zmiana tematu zaskoczyła chłopaka, jednak nic nie mógł poradzić na uśmiech, który nieproszony wkradł się na jego ustach. Być może byli ostatnio najbardziej skłóconym zespołem, ale przecież to nadal jego przyjaciele.
-Louis jest naszym wesołkiem...i choć ma dziewczynę, to jego największą miłością są marchewki.
-Żartujesz.
-Naprawdę. Liam ciągle nam matkuje, czasami mam wrażenie, że tylko dzięki niemu nikt z nas nie wylądował jeszcze w więzieniu-ostatnie słowo wymówił z wyraźną goryczą.-Harry to kobieciarz, choć ostatnio chyba trochę przystopował. Tak czy inaczej uważa się za romantyka, a jeżeli te oklepane teksty w stylu 'bolało jak spadłaś z nieba' są romantyczne, to ma racje.
Malia zaśmiała się cicho i ponownie się odwróciła, tak by móc jednak na niego patrzeć.
-Nialla na pewno byś polubiła. Straszny głodomor, ale z wielkim sercem.
-Chciałabym ich poznać. Tutaj...tutaj nawet wariaci mają mnie za wariatkę.
Zayn rozumiał co ona czuje. W szkole niejednokrotnie był wyśmiewany i separowany od reszty. Inne dzieci uwielbiały się nad nim znęcać i choć z upływem czasu to wszystko zaczyna blednąć, nie zapomniał jak to jest być wyrzutkiem. Może właśnie dlatego wykazał taką lekkomyślność. Albo też leżąca na jego kolanach Malia po prostu nie pozwalała mu się skupić na racjonalnym myśleniu.
-Być może da się to załatwić. Macie tu jakieś przepustki?
-Nie-dziewczyna zmrużyła podejrzliwie oczy.-Jedynie widzenia z rodzicami, raz w miesiącu. Ale mnie to nie dotyczy.
Zamyślili się oboje. Zayn nie zamierzał poruszać teraz drażliwych tematów, a rodzice Malii na pewno należeli do tej kategorii. Zamiast tego skupił się na swoim szalonym pomyśle. Nie minęła chwila, a miał w głowie kompletny plan, który mógłby wypalić, gdyby nie to, że był po prostu niemożliwy.
-Kiedy macie następne widzenia?
-W tą niedzielę. Zayn, do czego zmierzasz?
-Najprawdopodobniej wylecę, albo trafię do więzienia, albo jedno i drugie, ale wyciągnę cię na ten jeden dzień z psychiatryka.
Malia gwałtownie podniosła się do pozycji siedzącej i spojrzała na niego, licząc, że ten zaraz wykrzyknie 'żartowałem'. Kiedy jednak nic takiego nie nastąpiło, pokręciła wolno głową, jakby zastanawiając się nad jego głupotą.
-Nie wolno ci.
-Chcesz stąd wyjść?
-Jesteś szalony.
Wstała z kanapy, rozciągnęła się niczym rasowa kotka, po czym wolnym krokiem przeszła się po całym pomieszczeniu. Raz po raz zatrzymywała się w jakimś przypadkowym miejscu, brała do ręki coś co akurat jej się nawinęło, oglądała tą rzecz z każdej strony i odkładała na miejsce, idąc dalej.
-Gdzie my jesteśmy?-Zayn przerwał ciszę, a i odpowiedź bardzo go ciekawiła.
-W piwnicy-Malia odparła takim tonem, jakby to była najbardziej oczywista rzecz pod słońcem.
-Widzę, ale dlaczego jest tu kanapa, lampka i te inne rzeczy, które tu nie pasują?
-Chyba nie sądziłeś, że całe dnie spędzam na wałęsaniu się po korytarzach-prychnęła, odkładając do kartonu jakąś szmatkę.
-Ale pacjenci nie mają tu wstępu-należały mu się brawa za upór.
-Bo nie mają kluczy-pomachała mu przed nosem zestawem wspomnianych kluczy.-Ukradłam je jakiś czas po przyjeździe do ośrodka.
-Więc kradniesz, ale nie uciekasz?
Wzruszyła ramionami, nadal spacerując. Mulat obserwował ze zdziwieniem, jak Malia w dalszym ciągu bawi się różnorodnymi rzeczami.
-Szukasz czegoś?
-Nie, dlaczego?-przystanęła, a widząc w swoich dłoniach kawałek miętej kartki, wiedziała o co pyta.-Ohh...To po prostu...Tak szybko wyciągnąłeś mnie z pokoju i nie zdążyłam wziąć żadnych leków.
-Myślałem, że ich nienawidzisz.
-I masz rację, ale kiedy je odstawiam, to tak to wygląda.
Pokiwał głową. Malia przestała zwracać na niego uwagę co właściwie przestało mu przeszkadzać. Sam natomiast myślami wypłynął w zupełnie inne rejony.
Gazety nadal trąbiły na prawo i lewo o jego rzekomym szaleństwie. Nie żeby nagle zrobiło mu to większą różnicę, w końcu brukowce bez przerwy wymyślają jakieś mniej czy bardziej wiarygodne bzdury. Problem polegał raczej na tym, że spora część jego fanek zaczęła wierzyć w te brednie. Niektóre nawet wysłały mu listy z motywacją do dalszej terapii. Co jak co, ale to Zayn wziął już za solidną przesadę. A kiedy przypadkiem zdarzyło mu się na taka wiadomość odpisać, choćby dla samego sprostowania sprawy, dostawał następny list, w którym autorka twierdziła, iż to nic wstydliwego i musi być silny. A najlepiej to żeby przyznał się do swojej ciężkiej sytuacji. Pokrzepiające, nie ma co.
-O czym tak myślisz?-Malia w końcu usiadła na kanapie, jednak nadal mięła w palcach kartkę.
-Zastanawiam się czy pani Hayes nie urwie mi głowy-skłamał gładko, choć nie ukrywając to również go martwiło. W końcu zbliżało się południe, a on jak rano wyszedł tak do tej pory nie wrócił.
-Idź już, nie chcę żebyś miał przeze mnie problemy.
-Odprowadzić cię?
Potrząsnęła przecząco głową.
-Zostanę tu jeszcze trochę.
-Jak wolisz, ale pod koniec zmiany sprawdzę, czy jesteś w swoim pokoju.
-Tak jest-zasalutowała mu, uśmiechając się przy tym szeroko.
_______________________________
Rozdział dość długi i szczerze mówiąc mam co do niego mieszane uczucia. Z jednej strony nie potrafię doszukać się błędu, a z drugiej wiem, że mogło być lepiej. Tak czy inaczej ocenę zostawię Wam ; )
I pamiętajcie, że każdy komentarz to ogromna motywacja do dalszego pisania.
Piękna część :* <3 Bardzo mi się podoba ten ff i mam. nadzieję , że nie przestaniesz go pisać jak jak niektóre bloggerki innych świetnych fanfiction ;) Życze dużo weny i czasu by szybko na tym blogu pojawił się nowy rozdział :* <3 *-*
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za miłe słowa ; ) Zawieszać bloga nie zamierzam, wręcz nie mogę się doczekać aż w końcu uda mi się poprowadzić tą historię do końca, wyjaśnić wszystkie wątki i rzucić jakiś przewidywalny happy end xd
UsuńBardzo się cieszę , z tego , że zamierzasz poprowadzić tę opowiadanie do końca :* Nie wiem co bym Ci zrobiła gdybyś przerwała pisanie ! Chyba dorwałabym Cię i zmusiła do napisania kolejnych rozdziałów :D ( tak wiem jestem okropna xD Życie :D ) Oczywiście mam nadzieję , że na sam koniec Malia i Malik będą razem <3 (bo będą , nie ? ) Oczywiście jak zawsze życzę dużo czasu i WENY <3 Już nie moge doczekać się nowego rozdziału <3 ^^
Usuń~Twoja wierna czytelniczka i fanka tego oto fanfiction <3
Boski czekamna next :-)
OdpowiedzUsuńCiekawi Cię, co się stanie, gdy jeden czyn zaważy na życiu młodego człowieka? Jedno wydarzenie może zmienić wszystko na gorsze. Jeśli tak, koniecznie musisz odwiedzić Zastępcę (wystarczy kliknięcie na tytuł, żeby przenieść się na odpowiednią stronę). Jest to opowiadanie, w którym przeważają sceny przepełnione krwią, ale zdarzają się również inne wzloty. Nic tu nie jest tak, jak powinno być. Ludzie znikają, umierają lub odchodzą, ale zastępca zostaje do samego końca.
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam,
dajmond