czwartek, 9 kwietnia 2015

Rozdział 8

Clara dotrzymała słowa. Zayn cały następny dzień spędził na pracy. Nawet jego przerwa trwała nieco mniej niż zazwyczaj i choć powinien się przyczepić, znosił wszystko w milczeniu. Naturalnie w dalszym ciągu nie zrozumiał punktu widzenia psycholożki. Jego znajomość z Malią nie budziła w nim niepokoju. Owszem dziewczyna miewała dość dziwaczne zachowania, ale wszystkie tego typu akcje zaliczał do nadmiernego faszerowania jej lekami. Nie zamierzał przyjąć do wiadmomości, że może rzeczywiście coś jest na rzeczy i Malia faktyznie ma ze sobą problem. Co to, to nie.
Własnie dlatego w milczeniu spełniał wszystkie polecenia swojej szfowej. Wysprzątał magazynek, co było doprawdy interesującym przeżyciem, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że miał opory przed ogarnięciem własnego pokoju. Dzielnie wytarł wszystkie kurze i pozamiatał, zastanawiając się w duchu kiedy to po raz ostatni trzymał w dłoniach tak pospolite urządzenia jak zmiotka. Trzeba jednak dodać, iż czynności same w sobie nie sprawiły mu większego problemu. Miał nawet prz tym nieco zabawy, a przynajmniej do momentu, gdy Clara nakryła go na dość żenującej sytuacji. No, ale przecież kij od zmiotki był powszechnie znany jako najlesze ferrari czarownicy, więc chciał sprawdzić jak to działa w praktyce.
Tak więc, sprzątał i sprzątał, aż w końcu wyczerpany padł na kanapę. Jego ubranie było wymięte i poplamione. Mimo to był zadowolony z efektu. Zrobił coś bez najmniejszej pomocy osób trzecich, udowodnił, że nawet taka 'wielka gwiazdeczka' potrafi jeszcze zajmować się brudną robotą. Dosłownie, brudną.
-Zanieś to do archiwum-Clara stanęła przed nim, w dłoniach trzymając wielkie pudło. Następnie, jakby przewidując jego brak orientacji w terenie, dodała.-Musisz zejść do piwnicy, więc po prostu cały czas trzymaj się schodów. Na drzwiach będzie odpowiednia etykietka, na pewno trafisz. 
-To jest już wykorzystywanie taniej siły roboczej, wiesz o tym?-zapytał, wycierając z czoła nieistniejący pot.
Psycholożka okazała się jednak nieugięta i ze źle skrywanym uśmiechem podała mu odpowiedni kluczyk. Był to jasny znak, że powinien przestać się ociągać i bez marudzenia wykonać polecenie. Zayn mruknął jeszcze coś o niesprawiedliwości i zabierając pudło, ruszył do wyjścia.
Naturalnie nie miał problemu z dotarciem do celu. Nawet gdyby nie fakt, że miał już okazję do zwiedzenia tej częsci szpitala, to i tak tylko największy głupek zgubiłby się schodząc cały czas w dół. No cóż, pierwszego dnia mulat zgubił się wchodząc do góry, więc może jednak nie należało rozważać tej kwesti.
Jakkolwiek by jednak nie było Malik trafił do piwnicy szybko i bez przeszkód. A kiedy nacieszył się już tym wątpliwym zwycięstwem, zaczął szukać odpowiednich drzwi. Był tym tak pochłonięty, że nie zwrócił uwagi na dość upiorną senerię. Żarówki, które cały czas oświetlały mu drogę migały przerażająco, kroki rozchodziły się echem, a rury stukały jakby to nie woda, a coś znacznie cięższego płynęlo przez nie. Malik skupił zaś cała swoją uwagę na drzwiach i w końcu znalazł odpowiednie. Tak jak uprzedziła pani Hayes była na nich duża zawieszka z napisem ''Archiwa''. Naprawdę cięzko było o pomyłkę.
Zayn w jednej ręce nadal trzymał pudło, drugą zaś zaczał szperać w poszukiwaniu klucza. I kiedy w końcu mu się udało, spędził następne minuty na walce z zamkiem. O wiele łatwiej byłoby po prostu odstawić pudło i zrobić to tak jak należy, jednak ta opcja wydawała się zbyt prosta. Ostatecznie wszedł do środka i niemal od razu zapragnął stamtąd wyjść. Archiwum nie było często odwiedzany miejscem. Świadczył o tym zapach kurzu i starych oraz nierzadko przegniłych kartek. Mulat w pierwszej chwili planował rzucić pudło gdzieś w kąt i wrócić na górę by odetchnąć świerzym powietrzem, jednak nagła myśl skutecznie temu zapobiegła.
Był przeciez w miejscu gdzie przechowywano dane wszystkich pacjentów psychiatryka. Nie miał wątpliwości, że kartoteka Malii również musi sie tu znajdować, a w niej z pewnością znajdzie pytania na nurtujące go pyania. I już nawet nie chodziło tylko o powód jej pobytu w ośrodku. Dzięki informacjom zgromadzonym przez persolen dowie się jak przebiega proces jej leczenia i czy faktycznie te wszystkie leki naprawdę jej szkodzą.
Oczwiście zdawał sobie sprawę, że postępuje wobec niej niesprawiedliwie. W pewnym sensie naruszał jej prywatność. I choć ta myśl ciągle po prześladowała, zabrał się za szukanie odpowiednich dokumentów.
Jako, że wszystkie pułki były oznaczone literami zgodnie z alfabetem, miał z góry ułatwione zadanie. No, może miałby ułatwione zadanie gdyby nie to, że nazwisko Malii zostało wypowiedzniane tylko raz, a to i tak na samym początku jego pracy.
-No dalej-mamrotał, usilnie starając je sobie przypomnieć-E, coś na e.
Podszedł do odpowiedniego regału, zadowolony z tego niewielkiego sukcesu. Ta radość nie trwałą długo, bowiem niemal od razu zauważył ogromną ilość kartotek. Mimo to zaczął je przerzucać, aż w końcu, należy dodać, że przypadkiem, w jego dłonie wpadł odpowiedni domument.
-Malia Evergloy-przeczytał pierwszą stronę i w ekspresowym temie zaczął przerzucać następne kartki. Miał mało czasu, a i tak zmarnował znaczną jego część na przeszukiwaniu regału. Nie mógł więc pozwolić sobie na gruntowne przeanalizowanie kartoteki, dlatego zaczął od sprawy oczywistej.-Nieudana próba samobójcza.
Zdumiony przeczytał to nad wyraz proste zdanie jeszcze raz, i jeszcze i jeszcze. Nic się nie zmieniło. Czarno na białym miał powód osadzenia Malii w psychiatryku. Zaczął sprawdzać resztę kartek, jednak robił to już znacznie szybciej i mniej dokładnie. Szczegółowe informacje spisane przez opiekujących się nia lekarzy, wyniki badań. Podcięte żyły, środki nasenne. Klasyk. Prośba lekarza o wysłanie dziewczyny do psychologa. Jak widać jej rodzice mieli inne plany. Zwykły psycholog mógł okazać się przecież niewystarczający.
Nadal w głębokim szoku odłożej kartotekę na miejsce i pośpiesnie opuścił archwium. Do tego momentu nawet nie zdawał sobie sprawy, ze przez cały czas naiwnie myślał, iż Malia znajduje się tutaj bez powodu. Po prostu była i już. Ewentualnie jej opryskliwość doprowadziła kogoś do szału. Ot co.
-Hej.
Uniósł głowę i spojrzał wprost w rozbawione oczy Malii. Blondynka widząc jego zaskoczoną minę, uśmiechnęła się szeroko, ukazując wszystkie zęby. Wyjątkowo tryskawa energią. Dodatkowo nie ukrywała zadowolonenia z racji tego, że udało jej się wystarczyć, a przynajmniej zdumić mulata.
-Nigdzie cię dzisiaj nie widziałam. Już myślałam, że też oszalałeś i zamknęli cię na oddziale zamkniętym.
-Zamkniętym?-powtórzył jak echo.
W porządku. Należy mu oddać, że nadal nie pogodził się z najnowszymi wiadomościami, a radosna Malia po prostu była dekoncentrująca. Do tej pory nie wiedział jak uśmiech może zmienić całego człowieka. A blondynka naprawde wyglądała ślicznie.
-Tak. Jesteś cholernie złym pracownikiem, wiesz? Jeśli to nie brak kompetencji, a zwykłe upośledzenie umysłowe to chyba naprawdę powinieneś spędzić kilka dni na...
Przestał słuchać. Nie po raz pierwszy tego dnia doznał olśnienia. Podczas pierwszych dni jego pracy, Malia straciła nad sobą kontrolę. Później nie widział jej przez jakiś czas, a gdy pytał o to Clarę, nie dostawał jasnych odpowiedzi. Teraz zrozumiał, że dziewczyna musiała spędzić ten czas właśnie na oddziale zamniętym. Skoro wcześniej chciała się zabić poprzez podcięcie żył, to jej przygoda ze szkłem na pewno nie zadowoliła pracowników psychiatryka.
-Słuchasz mnie?-zapytała, nadal nie tracąc dobrego humoru.
-Przepraszam. Więc na czym skończyłaś?
-Na tym, że się na mnie gapisz. To przerażające.
Faktycznie. Przez cały czas uważnie ją obserował, ale dopiero teraz zauważył szczegóły jej wyglądu.Rozczochrane włosy zebrała w wysoki kucyk, na siebie jak zwykle nałożyła dres, tym razem w kolorze  błękitu, a na nogach standardowo miała swoje zniszczone trampki. I choć mial ochotę powrócić do jej rozpromienionej twarzy, mimowolnie zaczął się zastanawiać czy pod długim rękame dresu znajdują się blizny.
-Nie sądziłem, że cokolwiek jest w stanie cię wystraszyć.
-Mało o mnie wiesz.
Tak, zdecydowanie mało, pomyślał z goryczą. Westchnął. Jeśli nadal będzie zadręczał się ponurymi myślami, to nic dobreo z tego nie wyniknie. Tym bardziej, że Malia żyła. Stała przed nim wyjątkowo uśmiechnięta i choć ciągle go obrażała, to naprawdę mu to nie przeszkadzało.
-Coś się stało?-Jej radość została zastąpiona troską.
-Po prostu Hayes nie naje mi żyć, no wiesz, po wczorajszym. Ale spokojna głowa, jeśli wyszoruje jeszcze kilka magazynków, to nic mi się nie stanie-zaśmiał się sztucznie, by przypadkiem nie pogoszyć jej nastoju.-Pamiętaj o niedzieli.
On sam nie mogł się doczekać dnia wolnego. Choć szczerze mowiąc teraz nie był już taki pewien czy dobrze robi. A jeśli dzieczyna wykorzysta okazję i zrobi głupstwo? Wtedy to on będzie miał ją na sumieniu. Z drugiej strony zdążył ją przecież trochę poznać. Może i miała swoje nastroje, ale z reguły sprawiała wrażenie całkiem zadowolonej z życia. A przynajmniej na tyle na ile pozwalało jej na to otoczenie psychiatryka. Jeśli więc gdziekowliek odetchnie to poza jego murami.
-Jesteś szalony, wiesz?
-I spóźniony-dodał, już nieco bardziej rozluźniony.
-Idź, nie chcę żebyś narażał na szwank resztki swojej kompetencji.
-Twoja troska jak zwykle powala na kolana-prychnął, udając urażonego. Zaraz jednak powrócił opiekuńczy instynkt.-Dasz sobie radę?
-Jasne. Dlaczego miałoby być inaczej?
-Przesiadujesz całe dnie w piwnicy, to nie wpływa korzystnie na twoje życie towarzyskie. Zdajesz sobie z tego sprawę?-skłamał gładko, choć ta kwestia również w jakimś stopniu była prawdziwa.
Malia wzruszyła ramionami i machając mu na pożegnanie, odeszła. Mulat natomiast pognał do gabinetu 433.
Clara naturalnie nie była zachwycona. Półgodzinne zniknięcie dałoby się jakoś wytłumaczyć gdyby droga była bardziej skompliwowana i Zayn miał możliwość zgubić się, ale przecież jego zadanie polegało jedynie za zejściu i wejściu po schodach. Cała filozofia.
-Co ja ma z toba zrobić, Zayn? Wiecznie się spóźniasz.
-Przepraszam, miałem problem ze znalezieniem klucza.-Jakże łatwo było kłamać.-Co mam teraz zrobić?
- Najlepiej odpocząć-Clara posłała mu słaby uśmiech. Najwyraźniej zrozumiała, że przez cały dzień traktowała go wyjątkowo surowo.
Malik nie próbował protestować. Zamiast tego rozsiadł się wygodnie na kanapie i zaczął przeglądać ukradzione Niallowi komiksy. Nie mógł się jednak skupić i jedyne co zrozumiał to BOOM i TRACH. Wiedząc, że dalsze próby nie mają najmniejszego sensu, odłożył komik na stolik i w znacznie gorszym nastroju wyprostował się, zakładając ręce na piersi. Trwał w takiej pozie do chwili, gdy psycholożka zauważyła jego przygnębioną minę.
- Co cię dręczy? -zapytała swoim szczególnym tonem, zarezerwowanym dla pacjentów ośrodka.
- Ja...-zawachał się. Clara patrzyła na niego ze szczerą troską, naprawdę starając się pomó. I być może fakt, że w ostatnim czasie sprawiał jej same zawody i nie stronił od kłamstw, sprawił, iż tym razem powiedział prawdę. No, może częściowo. -Dlaczego ona to zrobiła?
Pytanie nie było do nikogo skierowane. Zayn po prostu nie mógł zrozumieć całej sytuacji, a Clara nie spuszczała go z oczu nawet na sekundę. Zaś sama odpowiedź ciekawiła go bardziej niż cokolwiek innego. W końcu co mogło być na tyle ważne by Malia zdecydowała się na tak drastyczny krok?
- Co masz na myśli?  Kto i co zrobił? -psycholożka nadal przemawiała w niezwykle łagodny sposób, ale coś w jej postawie mówiło,  że zaczyna domyślać się o co chodzi i tylko silną samokontrolą zachowuje spokój.
Chłopak jedynie pokręcił głową,  pragnąc zmienić temat. Wiedział,  że poruszanie tego tematu to pomysł w każdym calu beznadziejny. Już nawet Niall w kuchni wydawał się bardziej przemyślaną decyzją. Nie, to przesada Horan i kuchenka to śmiertelna mieszanka. Ale Louis na diecie bezmarchewkowej, nawet pomino jego szału po odstawieniu pomarańczowych warzyw, tak do wydawało się nieco lepszym pomysłem. A trzeba dodać,  że Lou stałby się nie do wytrzymania.
- Zayn, powiedz mi lepiej co TY zrobiłeś? - Clara już nie probowala przemawiać na swój służbowy sposób,  w jej glosie wyraźnie dało się wyczuć ostrą nutę.
- Nic.
- Zayn!
- Sprawdziłem jej kartoteke, ona chciała...ona-nie potrafił nawet wymówić tego zdania. Nie potrafił przyznać, że Malia planowała odebrać sobie życie.
-Zayn!-Hayes była do tego stopnia oburzona, że nie widziała innej możliwości niż powtórzenie imienia chłopaka.
- W porządku,  jeśli to grozi zwolnieniem. Chyba jakoś to przeboleję.
Zabawne, ale jeszcze nie tak dawno temu oddałby wiele za taką szansę. Teraz natomiast nie wyobrażał sobie nie przyjść tutaj jutro, pojutrze, a nawet za tydzień. W pewnym sensie zżył się z tym miejscem. A przynajmniej z jedną szczególną osobą,  która tu przebywała.
- Nie mogę cie zwolnić, bo natychmiast trafisz do więzienia. Choć do twojej wiadomości samowolne grzebawie w dokumetach prywatnych placówek również cię do tego kwalifikuje.
-Ale dlaczego? Możesz mi to wyjaśnić? -Jasne było, że wcale nie pyta o swoje problemy z prawem.
- Skoro lubisz bawić się w Sherlocka, to bez wątpienia mogłeś dokładnie prześledzić tekst. Gwarantuje, że znalazbyś odpowidzi na wszystkie nurtujace cię pytania.Tymczasem zasługujesz najwyżej na przydomek Watsona.
- Watson ssie-ok, nie była to uwaga godna dwudziestolatka, już bardziej obrażonego pięciolatka. Ale hej,kto powiedział, że dorośli zawsze muszą zachować się, no jak dorośli?  Tym bardziej jesli było się Zaynem.
Trzeba mu jednak oddać, że był na siebie wściekły. Gdyby nie ten pośpiech może dotarłby do odpowiedniego fragmentu. Był jednak święcie przekonany, iż lekarz w swoim raporcie uwzględnił wszystko co najważniejsze. Nie przyszło mu nawet do głowy by szukać dalej.Teraz zaś nie mógł już nic zrobić. Szansa przepadła, zdobyta wiedza wywołała więcej pytań niż odpowiedzi.
- Oddaj mi klucze, Zayn-Clara wyciagnela w jego stronę dłoń, w wyczekującym geście.
- Ale...
- I tak popełniłam błąd. Nie powinnam ufać ci na tyle, by powierzyć ci klucze do jednej z ważniejszych części ośrodka. Oddaj.
Więc oddał, a gdy to zrobił, stracił resztę nadziei na uzyskanie odpowiedzi.

piątek, 3 kwietnia 2015

Rozdział 7

-Gdzie byłeś?
Clara od razu przystąpiła do ataku. Nie zaczekała nawet aż Zayn zamknie za sobą drzwi czy choćby bez jej interwencji spróbuje wyjaśnić całą sprawę. Zamiast tego stanęła przed swoim biurkiem i zakładając ręce na piersi, karcąco spojrzała na chłopaka. Być może starała się wyglądać groźnie jednak przy jej delikatnej urodzie było to zadanie niemal niemożliwe, toteż Zayn poczuł jedynie wyrzuty sumienia, że tak ją zlekceważył.
-Byłem..-przyznając, starał się na poczekaniu wymyślić jakąś wiarygodną wymówkę, ale nieważne jak bardzo by się starał i tak wszystkie wyjaśnienia były po prostu denne. W końcu westchnął, zdając sobie sprawę, że jedyną drogą wyjścia jest prawda. Co za ironia.-Siedziałem z Malią.
Na twarzy psycholożki wyraźnie odmalowały się poszczególne emocje. Złość, zaskoczenie, troska, bezradność, pewność siebie. Przy tym ostatnim westchnęła głęboko i z powagą spojrzała w brązowe oczy Malika.
-Zayn, nie możesz tak się przywiązywać do tej dziewczyny. To nie leży w zakresie twoich obowiązków-starała się mówić łagodnie, ale i tak chłopak wydawał się niezwykle wzburzony jej słowami. W szczególności bolał go fakt, że Malia powiedziała coś bardzo podobnego jeszcze na początku ich znajomości.
-Ja tylko próbuję jej pomóc.
-Nie. Ty starasz się ją poznać, rozkochać i dać nadzieję na szczęśliwe życie u twego boku. Zapominasz tylko, że Malia jest chora i musi się skupić tylko i wyłącznie na leczeniu.
Mimo, iż nie myślał o blondynce jak o wybrance swojego życia, to i tak słowa Clary mocno go zabolały. Nie miała prawa podważać jego dobrych intencji, nie miała prawa go osądzać. Był przecież dorosły i potrafił decydować sam za siebie.
-Rozumiem, że faszerowanie jej otumaniającymi lekami to nowoczesny sposób leczenia?-fuknął, coraz bardziej zły.
-Z pewnością lepsza niż zdanie się na los i czekanie, aż dziewczyna sama się wykończy-lodowaty głos psycholożki dobitnie pokazał, że kobieta nie toleruje podważania jej metod.
Tymczasem Zayn skupił się bardziej na przesłaniu tego prostego zdania niż na sposobie jakim zostało wypowiedziane. I choć miał setki domysłów, na pierwszy plan wysuwała się myśl, że musi zrobić wszystko by Malia opuściła psychiatryk. Choćby na jeden krótki dzień. Musi dać jej wolność, bo inaczej to wszystko szlag trafi.
I choć w jego głowie powstawał już plan ucieczki, stwierdził, że nie może przegapić okazji. Pani Hayes poruszyła ważny temat i należało to wykorzystać.
-Co masz przez to na myśli?
-Powiedziałam za dużo- zmieszana usiadła przy biurku. Starała się stwarzać pozory opanowanej, ale nerwowe ruchy jakimi przekładała sterty papierów, mówiły same za siebie.
W pewnym sensie ten nerwowy tik przypominał Zaynowi Malię. Dziewczyna również nie mogła spokojnie czegoś trzymać, a jeśli w jej dłonie wpadł choć skrawek papieru to kończył w bardzo okrutny sposób, poćwiartowany i zmięty.
-Nie masz prawa dobierać mi znajomych-jego złość miała w sobie coś ze złości dziecka, ale na tą chwilę nie dbał o to.
-Na terenie psychiatryka, owszem, mam. Mogę zabronić ci widywac się z Malią, jeśli zajdzie taka potrzeba.
Ta uwaga skutecznie uciszyła Zayna. Gotując się w środku chłopak podszedł do drzwi i dopiero w ostatniej chwili uświadomił sobie, że nie może tak po prostu wyjść. Nie po tym jak zlekceważył swoj obowiązki całego dnia na rzecz kilku godzin u boku blondynki.
-Dzisiaj i tak nie zdążysz już nic zrobić. Wracaj do domu i poważnie przemyśl swoje postępowanie. Jutro zaś oczekuję twojej punktualności i gotowości do pracy.

Malik wrócił do domu tuż przed dziesiątą. Po opuszczeniu gabinetu, zgodnie z obietnica zajrzał jeszcze do Malii, a gdy okazało się, że dziewczyna spokojnie siedzi w swoim pokoju, z lżejszym sercem opuścił psychiatryk. Złość jednak nadal w nim buzowała toteż zamiast wrócić do willi po prostu jeździł bez celu po całej okolicy. Dopiero, gdy lampka uporczywie sygnalizowała brak paliwa, łaskawie zarządził powrót.
Teraz zaś stał w przedpokoju mocno zaniepokojony zapachem spalenizny. Doprawdy wystarczy jeden dzień, a Niall już próbuje wysadzić wszystko w powietrze. Tym razem posłużył się mikrofalówką i czyms co jeszcze nie tak dawno było popcornem.
-Miałeś nie gotować!
-Chciałem tylko zrobić popcorn. Miałem właśnie obejrzeć film, kiedy uświadomiłem sobie, że przecież nie wypada tak z pustymi rękami. Ale nie miałem serca zjadać tych żelków, bo wiesz jak te ich żelkowate oczy na mnie działają, więc poszperałem w szafkach i bingo! znalazłem...
-Rozumiem-może i przerywanie komuś w połowie zdania nie było w porządku, ale Zayn naprawdę nie miał nastroju na godzinny wykład jak to Nialll Spala Popcorn.
Horan nie zamierzał jednak rezygnować z przekazania smutnych wiadomości, więc wskazał na mirkofalówkę, w której stało pudełko z niemal czarną prażoą kukurydzą. Zayn zaś musiał zebrać wszystkie swoje siły by nie wyciągnać telefonu i nie zrobić zdjęcia, które następnie umieści na twittrze. 1:0 dla popcornu. No i naturalnie nie chodziło jedynie o wyśmianie przyjaciela, powinien w końcu ogłosić światu, ze kuchnia irlandczyka może być śmiertelna.
Tak czy inaczej zebrał się w sobie i po prostu wyrzucił całą zawartość mirkofalówki, po czym zaczał grzebać po szafkach w poszukowaniu kolejnej paczki. Minęło pięć minut i o dziwo, niczego nie znalazł.
-Chyba musimy jechać do sklepu-westchnął z rezygnacją.
-Przecież byłem już dzisiaj na zakupach i kupiłem wszystko o co prosiłeś!
-Przepraszam, ale nie wiedziałęm, że potrafisz spalić popcorn.
Podszedł do szafki i wyciagając kluczyki, rzucił je w stronę Nialla.
-Ty prowadzisz. U mnie nie ma już paliwa.

-Jak było w pracy?
Niall przerwał ciszę, trwającą niemal od początku tej jakże ekscytującej podróży do sklepu. Zedecydowanie nie należał do osób, które lubią siedzieć w ciszy. Nawet jeśli był sam, musiał chociaż ponucić, grając na ukochanej gitarze. Co innego Zayn, który delektował się spokojem.
-Dostałem burę od szefowej-Malik zaczął niechętnie, ale po dłuższym namyśle uznał, że musi to z siebie wyrzucić, więc opowiedział irlandczykowi o całym zajściu. Nie szczędził również na komentarzach, jakie to było nieotrzebne, głupie i wyssane z palca. A gdy skończył i nie otrzymał aprobującego mruknięcia, wydawał się szczerze zdziwiony.
-Ona ma rację Zayn-Niall mowił bardzo powoli i chyba po raz pierwszy żałował, że rozpoczał jakąkolwiek rozmowę.
W tym momencie samokontrola mulata została wystawiona na cięzką próbę. Chłopak nie mógł pojąć, że ktoś się z nim nie zgadza w tej aż nader oczywistej kwestii. Ba, nawet liczył, że razem z blodynem spędzął najbliższe minuty na narzekaniu na niesprawiedliwą psycholożkę. Tymczasem siedział z rozdziabionymi ustami i starł się nie wszcząć kłotni. Nie mniej, nie powstrzymał się od kilku mało przyjemnymch komentarzy, wygłoszonych jednak na tyle cicho, by Niall nie mógł ich usłyszeć, a przynajmniej zrozumieć.
-Ty chyba mnie nie słuchałeś-zaczął na nowo, odzyskując spokój.-Właśnie powiedzialem...
-Słyszałem co powiedziałeś i dlatego nie mam wątpliwości co do słów pani Hayes. Musisz zrozumieć, że pracę społeczną będziesz wykonywał jeszcze kilka tygodni, a poźniej stracisz szanse na jakikolwiek kontakt z Malią. I co wtedy? Myślisz, że dziewczyna nie poczuje się oszukana, zraniona, opuszczona? Sądzisz, że w ten sposób jej pomożesz? Teraz się angażujesz w tą znajomość, ona ci ufa, widzi w tobie kogoś na wzór przyjaciela. Ale ostatecznie to tylko złudzenie, a gdy odejdziesz, nie będziesz mógł przewidzieć co zrobi.
-Raz w miesiącu organizowane są widzenia-Zayn uparcie bronił swego, choć po wypowiedzi Nialla był na przegranej pozycji.
-Tylko dla rodziny. A nawet jeśli robią wyjątki, to z pewnością nie dla ludzi, ktorzy potrzebują sądownego upomnienia za niepohamowaną agresję
Zabolało. Nawet bardzo. Jednak nawet mimo tego oczywistego upokrzenia Malik nie zamierzał rezygnować. Spojrzał na przyjaciela z nową falą złości.
-Zmienisz zdanie kiedy ją poznasz.
W porządku, może mógł poczekać z tą nowiną, aż blondyn spokojnie zaparkuje. Tyczasem Horan zdumiony jego słowami zahamował gwałtownie, i to wcale nie w wyznaczonym miejscu. Oboje polecieli do przodu, a Zayn który rzadko zawracał sobie sprawami tak błahymi jak zapinanie pasów, uderzył całym ciężarem ciała w deskę rozdzielczą.
-Co takigo?-Niall wydawał się stokroć bardziej zdumiony, niż Zayn, który z przyczyn naturalnych ledwo mógł złapac oddech. Ale naturalnie nie było nawet sensu przeprosić czy zapytac o jego samopoczucie.
-W niedzielę wypada dzień wizyt. Skoro nie moge jej oddwiedzić to ona odwiedzi mnie-mulat odparł spokojnie, pojękując przy tym jedynie kilka razy. Następnie dość niezgrabnie opuścił nadal krzywo zaparkoany samochód i nie czekając na przyjaciela ruszył do całodobowego sklepu.
-Całkiem zwariowłeś!-Niall dogonił go w połowie drogi.-To grozi więzieniem!
-Twoja jazda grozi więziniem.
-Dlaczego?
-Chyba żartujesz, omal mnie nie zabiłeś!
-Dlaczego tak ci na niej zależy?
-Bo...-przyśpieszył, jednocześnie szukając w myślach dobrej odpowiedzi. A kiedy nic nie wymyślił, posłuzył się swoją zwyczajową bronią. Agresją.-Nie osądzaj mnie! Sam randkujesz na boku i myślisz, że jestem ślepy i tego nie widzę!
-To nic poważnego-speszony Niall stracił resztkę swojej złości.
Równiez Zayn nieco zawstydzony swoim wybuchem, spuścił z tonu. Bądź co bądź nie miał prawa wyżywać się na Horanie za swoje własne niepowodzenia. A poza tym jak na dobrego przyjciela przystało powinien bardziej zainteresować się jego życiem, tyle ,że w mniej złośliwy sposób.
-Jak ma na imię?-zapytał łagodniej.
Niall raczej stronił od randek, a skoro jakaś dziewczyna to zmieniła, to najwyraźniej była warta jego uwagi.
-Veronica.
-Ładnie. Więc kiedy ją poznam?
-O ile się nie zmienisz? Nigdy.
Uwaga sama w sobie miała wypaść żartobliwie, ale i tak po jej wygłoszenu zapadła długa cisza. Zayn pokręcił zrezygnowany głowa i ruszył między regały, szukając popcornu. Misiał spędzic chociaż pięć minut w samotności, żeby odreagować stres z całgo dnia. Niall natomiast wziął koszyk i również poszedł w swoja stronę. Przcież nie mógł oprzeć się pokusie. Tyle jedzenia wokół. Istny raj.
Gdy spotkali się ponownie przy kasach mulat trzymał w dłonie trzy opakowania prażonej kukurydzy, zaś irlandczyk tachał cały koszyk wypchany po brzegi słodyczami.
-Mowiłeś, że byłeś dzisiaj na zakupiach.
-Bo byłem.
-Ale?
-Zjadłem większość zapasów.
-Naprawdę uważam, że powinienes zgłosić się do dietetyka.
W odpowiedzi blondyn jedynie wzruszył ramionami, najwyraźniej nie chcąc ciągnac tematu. Był to przekaż tak oczywisty, że Zayn zdusił cisnącą się na jego usta uwage o niezdrowej żywności. Zamiast tego uśmiechnął się do kasjerki, zapłacił za zakupy i pakując produkty do torby(naturalnie bardzo męskiej torby), ruszył do auta.

__________________________________


Nigdy nie byłam dobra w składaniu życzeń, ale idą święta i wypadałoby wspomnieć o tym chociaż kilka słów...
Tak więc życzę Wam wszystkiego co najlepsze, tak po prostu. Bo czyż nie o to w tym chodzi? Każdy ma swoje plany, marzenia, problemy i oczekiwania, więc stosownie do Waszych potrzeb, pragnę by wszystko ułożyło się jak najlepiej ; )