piątek, 3 kwietnia 2015

Rozdział 7

-Gdzie byłeś?
Clara od razu przystąpiła do ataku. Nie zaczekała nawet aż Zayn zamknie za sobą drzwi czy choćby bez jej interwencji spróbuje wyjaśnić całą sprawę. Zamiast tego stanęła przed swoim biurkiem i zakładając ręce na piersi, karcąco spojrzała na chłopaka. Być może starała się wyglądać groźnie jednak przy jej delikatnej urodzie było to zadanie niemal niemożliwe, toteż Zayn poczuł jedynie wyrzuty sumienia, że tak ją zlekceważył.
-Byłem..-przyznając, starał się na poczekaniu wymyślić jakąś wiarygodną wymówkę, ale nieważne jak bardzo by się starał i tak wszystkie wyjaśnienia były po prostu denne. W końcu westchnął, zdając sobie sprawę, że jedyną drogą wyjścia jest prawda. Co za ironia.-Siedziałem z Malią.
Na twarzy psycholożki wyraźnie odmalowały się poszczególne emocje. Złość, zaskoczenie, troska, bezradność, pewność siebie. Przy tym ostatnim westchnęła głęboko i z powagą spojrzała w brązowe oczy Malika.
-Zayn, nie możesz tak się przywiązywać do tej dziewczyny. To nie leży w zakresie twoich obowiązków-starała się mówić łagodnie, ale i tak chłopak wydawał się niezwykle wzburzony jej słowami. W szczególności bolał go fakt, że Malia powiedziała coś bardzo podobnego jeszcze na początku ich znajomości.
-Ja tylko próbuję jej pomóc.
-Nie. Ty starasz się ją poznać, rozkochać i dać nadzieję na szczęśliwe życie u twego boku. Zapominasz tylko, że Malia jest chora i musi się skupić tylko i wyłącznie na leczeniu.
Mimo, iż nie myślał o blondynce jak o wybrance swojego życia, to i tak słowa Clary mocno go zabolały. Nie miała prawa podważać jego dobrych intencji, nie miała prawa go osądzać. Był przecież dorosły i potrafił decydować sam za siebie.
-Rozumiem, że faszerowanie jej otumaniającymi lekami to nowoczesny sposób leczenia?-fuknął, coraz bardziej zły.
-Z pewnością lepsza niż zdanie się na los i czekanie, aż dziewczyna sama się wykończy-lodowaty głos psycholożki dobitnie pokazał, że kobieta nie toleruje podważania jej metod.
Tymczasem Zayn skupił się bardziej na przesłaniu tego prostego zdania niż na sposobie jakim zostało wypowiedziane. I choć miał setki domysłów, na pierwszy plan wysuwała się myśl, że musi zrobić wszystko by Malia opuściła psychiatryk. Choćby na jeden krótki dzień. Musi dać jej wolność, bo inaczej to wszystko szlag trafi.
I choć w jego głowie powstawał już plan ucieczki, stwierdził, że nie może przegapić okazji. Pani Hayes poruszyła ważny temat i należało to wykorzystać.
-Co masz przez to na myśli?
-Powiedziałam za dużo- zmieszana usiadła przy biurku. Starała się stwarzać pozory opanowanej, ale nerwowe ruchy jakimi przekładała sterty papierów, mówiły same za siebie.
W pewnym sensie ten nerwowy tik przypominał Zaynowi Malię. Dziewczyna również nie mogła spokojnie czegoś trzymać, a jeśli w jej dłonie wpadł choć skrawek papieru to kończył w bardzo okrutny sposób, poćwiartowany i zmięty.
-Nie masz prawa dobierać mi znajomych-jego złość miała w sobie coś ze złości dziecka, ale na tą chwilę nie dbał o to.
-Na terenie psychiatryka, owszem, mam. Mogę zabronić ci widywac się z Malią, jeśli zajdzie taka potrzeba.
Ta uwaga skutecznie uciszyła Zayna. Gotując się w środku chłopak podszedł do drzwi i dopiero w ostatniej chwili uświadomił sobie, że nie może tak po prostu wyjść. Nie po tym jak zlekceważył swoj obowiązki całego dnia na rzecz kilku godzin u boku blondynki.
-Dzisiaj i tak nie zdążysz już nic zrobić. Wracaj do domu i poważnie przemyśl swoje postępowanie. Jutro zaś oczekuję twojej punktualności i gotowości do pracy.

Malik wrócił do domu tuż przed dziesiątą. Po opuszczeniu gabinetu, zgodnie z obietnica zajrzał jeszcze do Malii, a gdy okazało się, że dziewczyna spokojnie siedzi w swoim pokoju, z lżejszym sercem opuścił psychiatryk. Złość jednak nadal w nim buzowała toteż zamiast wrócić do willi po prostu jeździł bez celu po całej okolicy. Dopiero, gdy lampka uporczywie sygnalizowała brak paliwa, łaskawie zarządził powrót.
Teraz zaś stał w przedpokoju mocno zaniepokojony zapachem spalenizny. Doprawdy wystarczy jeden dzień, a Niall już próbuje wysadzić wszystko w powietrze. Tym razem posłużył się mikrofalówką i czyms co jeszcze nie tak dawno było popcornem.
-Miałeś nie gotować!
-Chciałem tylko zrobić popcorn. Miałem właśnie obejrzeć film, kiedy uświadomiłem sobie, że przecież nie wypada tak z pustymi rękami. Ale nie miałem serca zjadać tych żelków, bo wiesz jak te ich żelkowate oczy na mnie działają, więc poszperałem w szafkach i bingo! znalazłem...
-Rozumiem-może i przerywanie komuś w połowie zdania nie było w porządku, ale Zayn naprawdę nie miał nastroju na godzinny wykład jak to Nialll Spala Popcorn.
Horan nie zamierzał jednak rezygnować z przekazania smutnych wiadomości, więc wskazał na mirkofalówkę, w której stało pudełko z niemal czarną prażoą kukurydzą. Zayn zaś musiał zebrać wszystkie swoje siły by nie wyciągnać telefonu i nie zrobić zdjęcia, które następnie umieści na twittrze. 1:0 dla popcornu. No i naturalnie nie chodziło jedynie o wyśmianie przyjaciela, powinien w końcu ogłosić światu, ze kuchnia irlandczyka może być śmiertelna.
Tak czy inaczej zebrał się w sobie i po prostu wyrzucił całą zawartość mirkofalówki, po czym zaczał grzebać po szafkach w poszukowaniu kolejnej paczki. Minęło pięć minut i o dziwo, niczego nie znalazł.
-Chyba musimy jechać do sklepu-westchnął z rezygnacją.
-Przecież byłem już dzisiaj na zakupach i kupiłem wszystko o co prosiłeś!
-Przepraszam, ale nie wiedziałęm, że potrafisz spalić popcorn.
Podszedł do szafki i wyciagając kluczyki, rzucił je w stronę Nialla.
-Ty prowadzisz. U mnie nie ma już paliwa.

-Jak było w pracy?
Niall przerwał ciszę, trwającą niemal od początku tej jakże ekscytującej podróży do sklepu. Zedecydowanie nie należał do osób, które lubią siedzieć w ciszy. Nawet jeśli był sam, musiał chociaż ponucić, grając na ukochanej gitarze. Co innego Zayn, który delektował się spokojem.
-Dostałem burę od szefowej-Malik zaczął niechętnie, ale po dłuższym namyśle uznał, że musi to z siebie wyrzucić, więc opowiedział irlandczykowi o całym zajściu. Nie szczędził również na komentarzach, jakie to było nieotrzebne, głupie i wyssane z palca. A gdy skończył i nie otrzymał aprobującego mruknięcia, wydawał się szczerze zdziwiony.
-Ona ma rację Zayn-Niall mowił bardzo powoli i chyba po raz pierwszy żałował, że rozpoczał jakąkolwiek rozmowę.
W tym momencie samokontrola mulata została wystawiona na cięzką próbę. Chłopak nie mógł pojąć, że ktoś się z nim nie zgadza w tej aż nader oczywistej kwestii. Ba, nawet liczył, że razem z blodynem spędzął najbliższe minuty na narzekaniu na niesprawiedliwą psycholożkę. Tymczasem siedział z rozdziabionymi ustami i starł się nie wszcząć kłotni. Nie mniej, nie powstrzymał się od kilku mało przyjemnymch komentarzy, wygłoszonych jednak na tyle cicho, by Niall nie mógł ich usłyszeć, a przynajmniej zrozumieć.
-Ty chyba mnie nie słuchałeś-zaczął na nowo, odzyskując spokój.-Właśnie powiedzialem...
-Słyszałem co powiedziałeś i dlatego nie mam wątpliwości co do słów pani Hayes. Musisz zrozumieć, że pracę społeczną będziesz wykonywał jeszcze kilka tygodni, a poźniej stracisz szanse na jakikolwiek kontakt z Malią. I co wtedy? Myślisz, że dziewczyna nie poczuje się oszukana, zraniona, opuszczona? Sądzisz, że w ten sposób jej pomożesz? Teraz się angażujesz w tą znajomość, ona ci ufa, widzi w tobie kogoś na wzór przyjaciela. Ale ostatecznie to tylko złudzenie, a gdy odejdziesz, nie będziesz mógł przewidzieć co zrobi.
-Raz w miesiącu organizowane są widzenia-Zayn uparcie bronił swego, choć po wypowiedzi Nialla był na przegranej pozycji.
-Tylko dla rodziny. A nawet jeśli robią wyjątki, to z pewnością nie dla ludzi, ktorzy potrzebują sądownego upomnienia za niepohamowaną agresję
Zabolało. Nawet bardzo. Jednak nawet mimo tego oczywistego upokrzenia Malik nie zamierzał rezygnować. Spojrzał na przyjaciela z nową falą złości.
-Zmienisz zdanie kiedy ją poznasz.
W porządku, może mógł poczekać z tą nowiną, aż blondyn spokojnie zaparkuje. Tyczasem Horan zdumiony jego słowami zahamował gwałtownie, i to wcale nie w wyznaczonym miejscu. Oboje polecieli do przodu, a Zayn który rzadko zawracał sobie sprawami tak błahymi jak zapinanie pasów, uderzył całym ciężarem ciała w deskę rozdzielczą.
-Co takigo?-Niall wydawał się stokroć bardziej zdumiony, niż Zayn, który z przyczyn naturalnych ledwo mógł złapac oddech. Ale naturalnie nie było nawet sensu przeprosić czy zapytac o jego samopoczucie.
-W niedzielę wypada dzień wizyt. Skoro nie moge jej oddwiedzić to ona odwiedzi mnie-mulat odparł spokojnie, pojękując przy tym jedynie kilka razy. Następnie dość niezgrabnie opuścił nadal krzywo zaparkoany samochód i nie czekając na przyjaciela ruszył do całodobowego sklepu.
-Całkiem zwariowłeś!-Niall dogonił go w połowie drogi.-To grozi więzieniem!
-Twoja jazda grozi więziniem.
-Dlaczego?
-Chyba żartujesz, omal mnie nie zabiłeś!
-Dlaczego tak ci na niej zależy?
-Bo...-przyśpieszył, jednocześnie szukając w myślach dobrej odpowiedzi. A kiedy nic nie wymyślił, posłuzył się swoją zwyczajową bronią. Agresją.-Nie osądzaj mnie! Sam randkujesz na boku i myślisz, że jestem ślepy i tego nie widzę!
-To nic poważnego-speszony Niall stracił resztkę swojej złości.
Równiez Zayn nieco zawstydzony swoim wybuchem, spuścił z tonu. Bądź co bądź nie miał prawa wyżywać się na Horanie za swoje własne niepowodzenia. A poza tym jak na dobrego przyjciela przystało powinien bardziej zainteresować się jego życiem, tyle ,że w mniej złośliwy sposób.
-Jak ma na imię?-zapytał łagodniej.
Niall raczej stronił od randek, a skoro jakaś dziewczyna to zmieniła, to najwyraźniej była warta jego uwagi.
-Veronica.
-Ładnie. Więc kiedy ją poznam?
-O ile się nie zmienisz? Nigdy.
Uwaga sama w sobie miała wypaść żartobliwie, ale i tak po jej wygłoszenu zapadła długa cisza. Zayn pokręcił zrezygnowany głowa i ruszył między regały, szukając popcornu. Misiał spędzic chociaż pięć minut w samotności, żeby odreagować stres z całgo dnia. Niall natomiast wziął koszyk i również poszedł w swoja stronę. Przcież nie mógł oprzeć się pokusie. Tyle jedzenia wokół. Istny raj.
Gdy spotkali się ponownie przy kasach mulat trzymał w dłonie trzy opakowania prażonej kukurydzy, zaś irlandczyk tachał cały koszyk wypchany po brzegi słodyczami.
-Mowiłeś, że byłeś dzisiaj na zakupiach.
-Bo byłem.
-Ale?
-Zjadłem większość zapasów.
-Naprawdę uważam, że powinienes zgłosić się do dietetyka.
W odpowiedzi blondyn jedynie wzruszył ramionami, najwyraźniej nie chcąc ciągnac tematu. Był to przekaż tak oczywisty, że Zayn zdusił cisnącą się na jego usta uwage o niezdrowej żywności. Zamiast tego uśmiechnął się do kasjerki, zapłacił za zakupy i pakując produkty do torby(naturalnie bardzo męskiej torby), ruszył do auta.

__________________________________


Nigdy nie byłam dobra w składaniu życzeń, ale idą święta i wypadałoby wspomnieć o tym chociaż kilka słów...
Tak więc życzę Wam wszystkiego co najlepsze, tak po prostu. Bo czyż nie o to w tym chodzi? Każdy ma swoje plany, marzenia, problemy i oczekiwania, więc stosownie do Waszych potrzeb, pragnę by wszystko ułożyło się jak najlepiej ; )


5 komentarzy:

  1. Uwielbiam Twoje Fanfiction! Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. A z okazji świąt również życzę Ci wszystkiego co najlepsze i duuużo weny:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Popraw mnie jeśli się mylę, ale Ty też pisałaś ff o One Direction, prawda? ; )

      Usuń
  2. Kocham to fanfiction ! ❤ Naturalnie życze Ci z okazji świąt wszystkiego co najlepsze :* Dużo Weny i mam nadzieję , że za niedługo pojawi się nowy rozdział :* ❤^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne ff :)
    Czekam na kolejny rozdział i dużo weny życzę - bo to najważniejsze :)
    save-me-ff.blogspot.com - zapraszam do mnie :)

    OdpowiedzUsuń