wtorek, 14 lipca 2015

Rozdział 12

-Malia! - Zayn wybiegł na ulicę, rozglądając się w każdą stronę.
Jego zguba siedziała na ławce, ciasno opinając się rękoma. Nie patrzyła w jego stronę, wzrok miała utkwiony w martwym punkcie gdzieś przed sobą. Nie zwracała uwagi na tłok wywołany zbliżającym się południem. Ludzie brnęli przed siebie, spiesząc do pracy po porannej przerwie, młodzież korzystała z weekendu, zaś na ulicy panował ogromny korek, a każdy kierowca wygłaszał swoje niezadowolenie trąbnięciem. W tym wszystkim Malia wydawała się zupełnie odporna na ścisk. Przechodnie nie zwracali na nią uwagi, była sama jedna, choć przecież otaczały ją tłumy.
- Malia - powtórzył, już znacznie spokojniej, z cichym westchnieniem ulgi. Z jakiegoś powodu miał ochotę w kółko powtarzać jej imię. Czuł wtedy, że cały stres opuszcza go, zabiera swoje lepkie macki i pozwala na zaczerpnięcie tchu. - Wszystko w porządku?
Nim jeszcze skończył to zdanie, miał ochotę walnąć głową w mur. Nie zliczy ile razy słyszał to pytanie i jak gniewne emocje to u niego wywoływało. Wszak musi być coś na rzeczy skoro człowiek zachowuje się tak, a nie inaczej. Nie znał zbyt wielu ludzi, którzy płaczą tylko dlatego, że chce im się trochę popłakać, czy też milczą bez powodu.
Ona jednak nie wydawała się rozgniewana tym absurdalnym pytaniem. Skinęła potakująco głową, nadal patrząc gdzieś przed siebie.
-To takie sztuczne - wymamrotała, nie całkiem do niego, ale też nie całkiem do siebie samej. - Wszystko jest takie sztuczne.
- Co masz na myśli? - ostrożnie przysiadł na brzegu ławki i jakby chcąc zrozumieć coś więcej, spojrzał w tą samą stronę co ona.
Nie było to nic wartego uwagi. Ot zwyczajne budynki przyozdobione bilbordami. Zakorkowana ulica. Ludzie zmierzający przed siebie. Zwyczajny obraz Londynu.
- Każdy z nich jest...- urwała i pokręciła głową. Nie odpłynęła, była zupełnie świadoma, a swoimi myślami nie chciała się dzielić z czystej obawy. Nikt jej nie rozumiał. - Przepraszam.
- Kim był ten chłopak w Starbucksie? - Nie naciskał, ale też nie chciał udawać, że nic się nie stało.
- Nikim ważnym.
Kłamała. Było to tak oczywiste, że niemal zabawne. Ale nim Zayn zdążył się ponownie odezwać, ona wstała i z nieco przesadną radością klasnęła w dłonie. Kalejdoskop. Nie sposób było nadążyć za jej nastrojami. I choć w wielu przypadkach była to zaleta, teraz Malik doszedł do wniosku, że to po prostu maska. Malia broniła się przed światem w jedyny sposób jaki umiała. Jej emocje dostrajały się do potrzeb, nie odwrotnie. Kiedy musiała się cieszyć, robiła to choć w duchu roniła słone łzy. Gdy zgrywała oschłą, tak naprawdę niemo krzyczała, że nie może dopuścić do siebie ludzi, bo to jedynie pogorszy sytuację. A mimo to pozwoliła by Zayn się do niej zbliżył. Nie protestowała, jej początkowa niechęć była tak chwiejna, że przy pierwszych oznakach życzliwości - skruszyła się. Teraz zaś Malik musiał pogodzić się ze świadomością, że w którymś momencie przejął odpowiedzialność za tą pozornie twardą osobę i że jeżeli coś jej się stanie, będzie to tylko i wyłącznie jego wina. Zrozumiał, iż jego zachowanie wywołało zmianę, której nie mógł odwrócić. Malia mu zaufała, wierzyła, że może jej pomóc. W zamian on raczył ją z pozoru niewinnymi kłamstwami, nie zdając sobie sprawy jakie to może mieć skutki.
- Zostawiłem w środku kurtkę - odezwał się, szukając sposobu na odpędzenie od siebie ponurych myśli. Tego dnia mieli się cieszyć. Malia już wróciła do swojego nastroju sprzed Statbucksem, więc i on powinien przestać się martwić. Przynajmniej na razie. - Wracamy czy...
- Poczekam - powiedziała bez chwili namysłu i sięgnęła po tackę, którą mulat nadal dzierżył w swoich dłoniach. - I popilnuję.
- Domyślam się jak będzie wyglądać to twoje 'pilnowanie'.
Posłała mu szeroki uśmiech. Nie grając już na zwłokę odwrócił się i wszedł z powrotem do kawiarni. Szybko zgarną kurtkę, zadowolony, że nikt nie zechciał jej sobie przywłaszczyć. Już miał opuścić lokal, gdy tuż przed nim pojawił się Chłopak od Malii. Zmierzyli się wzrokiem i choć Zayn podczas ich pogawędki stał w kolejce, nie miał wątpliwości, że tamten widział go z Malią.
- Jeśli chcesz zachować wszystkie zęby, nie radziłbym przystawiać się do zajętych dziewczyn - Zayn warknął cicho. Nie przejmował się, że oficjalnie nie jest z Malią, toteż nie ma prawa wyrażać się o niej jak o swojej własności. Jego porywcza natura dała o sobie znać.
- Nie mam zamiaru uczestniczyć w żadnej scenie zazdrości - chłopak spojrzał na Zayna z wyraźną niechęcią. - Poza tym zapytałem jedynie o jej siostrę, nie mam pojęcia skąd ta przesadzona reakcja. A teraz jeśli pozwolisz...-wskazał na swoją pustą tackę.
Zostawił zaskoczonego Zayna, który próbował przypomnieć sobie jakąkolwiek wzmiankę o rodzeństwie Malii. Oczywiście z zerowym rezultatem. Blondynka niezwykle rzadko mówiła coś o swoim życiu poza psychiatrykiem, na dobrą sprawę równie dobrze mogłaby być porzuconą sierotą, która ostatecznie postanowiła popełnić samobójstwo.
Nie chcąc wzbudzać podejrzeń, stojąc nazbyt długo w samym przejściu kawiarni, ruszył do wyjścia. Malia siedziała na tej samej ławce co wcześniej, popijając kawę. W drugiej dłoni dzierżyła pusty już papierek po ciastku. I choć jeszcze sekundę temu Mulat najbardziej na świecie pragnął przystąpić do przesłuchania, teraz mógł jedynie uśmiechnąć się pod nosem, rozczulony zakłopotaniem Malii, gdy okrył, że poczęstowała się babeczką.
-Przepraszam - mruknęła, pozywając się z brody kilku okruszków.
-Mogłem się tego spodziewać - zaśmiał się, jednocześnie sięgając po drugi kubek z parującą kawą. Pustą tackę wyrzucił do pobliskiego kosza. - Zbieraj się, pojedziemy do mnie.
-Jesteś pewny, że to doby pomysł?
-Na sto procent.
Nikt mu nigdy nie przypisał prawdomówności.

Wysiedli z auta, a Malia ze zdziwieniem zerknęła na ogromną willę. Nie wyglądała jednak na szczególnie zauroczoną, po prostu nie spodziewała się, że pracownik psychiatryka jest w stanie zarobić wystarczająco pieniędzy na taki dom.
W ciszy ruszyli do środka. Już od progu ich uszy zaatakował wysoki pisk poprzedzający dziecięcy śmiech. Nie minęło dużo czasu, a do holu wbiegła najwyżej trzyletnia dziewczynka, cała w różu. Miała różową sukienkę pełną falbanek, różowe buciki, różową gumkę do włosów, która to upinała blond włoski, oraz różowe koraliki ze śladami zębów.
Na jej widok Malia instynktownie zrobiła krok w tył, plecami wpadając na zamknięte już drzwi. Zayn natomiast nie zauważając jej reakcji, po prostu ukląkł na jedno kolano i wyciągnął przed siebie obie ręce, wyraźnie ucieszony.
-Lux, chodź do wujka - zaszczerbiotał.
Mała pisnęła jeszcze raz i podbiegła do Mulata. Od razu zażądała 'na rąćki', a kiedy jej prośba została spełniona, z największą radością zaczęła targać jego czarne włosy, jakby to była najlepsza rozrywka na świecie.
-Lou miała jakieś pilne spotkanie i poprosiła żebym popilnował Lux przez kilka godzin. Biedna nawet nie wie jak zdemoralizowana będzie Lux, po jeszcze kilku wizytach u nas w domu - Niall wszedł do holu i z rozbawieniem pokręcił głową. Cała radość ulotniła się, gdy tylko zauważył Malię. Szybko jednak ukrył całą złość i tylko nieco mniej zadowolonym tonem przywitał się z dziewczyną.
-Cześć - odpowiedziała, odsuwając się od drzwi. Najwyraźniej uznała, że w ten sposób sprawi wrażenie nieco mniej obłąkanej. I choć naprawdę się starała, nie mogła się zmusić do okazania cieplejszych uczuć względem Lux.
Nawet kiedy przeszli do salonu, zachowywała się tak jakby wcale jej nie widziała. Rozmawiała z Zaynem na najzwyklejsze tematy, wdzięczna za jego próby poprawienia jej nastoju. Również z Niallem wymieniła kilka niezobowiązujących uprzejmości, starając się przy tym zatrzeć wrażenie o swoim rzekomym szaleństwie. W tym czasie dziewczynka jak gdyby nigdy nic bawiła się na dywanie lalkami. Tylko od czasu do czasu ze znudzeniem wymuszała na sobie uwagę innych.
Minęła może godzina, a Lux znalazła sobie nową osobę do zabawy. Wstała z dywanu i niepewnie drepcząc podeszła do Malii, która właśnie opowiadała Irlandczykowi o kompletnym braku orientacji w terenie Zayna.
-Hop! - dziewczynka wyciągnęła do góry obie rączki, najwyraźniej oczekując, aż Malia weźmie ją na kolana.
Głowna zainteresowana nie wyraziła jednak żadnej chęci zrobienia tego. Pokręciła przecząco głową i zagryzając dolną wargę, założyła ręce na piersi.
-Stało się coś? - Zayn z niepokojem przyjrzał się jej pobladłej twarzy. - Masz siostrę, prawda? Starszą czy...
-Muszę skorzystać z toalety - Blondynka wstała gwałtownie z fotela, jakby rażona piorunem.
-Pierwsze piętro, ostatnie drzwi na lewo - Niall wyrecytował, a dla podkreślenia swoich słów wskazał na schody. Kiedy Malia zniknęła na górze, zwrócił się do Malika. - Zapewniałeś, że wszystko z nią w porządku.
-Bo to prawda, nie rozumiem dlaczego teraz...-widząc jego minę, sapnął gniewnie. - Mówię prawdę. Niall, nie rób ze mnie idioty.
-Nie robię, sam świetnie sobie radzisz.
Dalszą sprzeczkę przerwał powrót dziewczyny. Obaj obserwowali jak siada na dywanie obok Lux i z mieszaniną uczuć słucha bardzo szczegółowego opisu lalek w nieco sepleniącej i zacinającej się wersji. Nie minęło sporo czasu, a tak wychwalane lalki stały się nagle niepotrzebne, bo dziewczynka uznała długie włosy Malii za znacznie ciekawszą zabawkę. Kosmykami wyciągała je spod gumki, a następnie tworzyła różnorakie kołtuny.
-Jak się czujesz?- Zayn w dalszym ciągu wyglądał oznak szaleństwa w każdym ruchu dziewczyny.
-Jakbym miała wyjść stąd łysa - wyznała, po czym dodała z nutą kpiny. - Nie zamierzam nikogo zadźgać nożem...na razie.
Zayn pokiwał zadowolony głową i posłał wymowne spojrzenie Niallowi. Dokładnie tak jakby wygłoszone przed chwilą słowa miały świadczyć o zupełnie zdrowym umyśle dziewczyny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz