sobota, 21 lutego 2015

Rozdział 4

Zayn obserwował jak Malia krąży po całym gabinecie, to zakładając ręce na piersi, to znów je opuszczając. W końcu pod czujnym okiem psycholożki zajęła miejsce na jednym z trzech krzeseł. Nie wydawała się jednak zadowolona, ciągle się wierciła, a gdy niemal straciła równowagę, obie dłonie mocno zacisnęła po dwóch stronach krzesła. A i wtedy nie mogła usiedzieć spokojnie. Jej oczy zdawały się śledzić cały gabinet, nigdzie nie zatrzymując się na dłużej.
-Malia.-Psycholożka najwyraźniej nie pierwszy raz spotkała się z takim zachowanie, bo gdy Zayn zaczynał tracić cierpliwość, ona wyglądała na całkowicie opanowaną.
-Tak?-Malia w końcu na nią spojrzała, wyraźnie niezadowolona, że jej przerwano.
-Twój ojciec jest, delikatnie mówiąc, niezadowolony z postępów twojej...naszej pracy. Notorycznie opuszczasz zajęcia, wymykasz się z pokoju, a ponad to dyżurni bez przerwy wpadają na ciebie na korytarzu.
Zayn, ignorowany przez obie panie, przysiadł na ostatnim krześle i z zainteresowaniem przysłuchiwał się rozmowie. Wiedział już dlaczego dziewczyna była taka zdenerwowana podczas ich pierwszego spotkania. To znaczy, naturalnie zdawał sobie sprawę, że wzięła go za dyżurnego i przyłapana mogła mieć spore problemy, jednak teraz wiedział, że to nie był pierwszy raz. Ani najwyraźniej drugi czy trzeci.
-Pozwól sobie pomóc.-Clara skończyła łagodnym tonem, po czym spojrzała na Malie jak na spłoszone zwierzę, które w każdej chwili może uciec.
W istocie, dziewczyna poderwała się na równe nogi, a złość zatańczyła w jej oczach. Gotując się w środku, nachyliła się nad biurkiem i już bez większego problemu zatrzymała wzrok na pani Hayes.
-A co mam robić?!-krzyknęła z nutą desperacji w głosie. Psycholożka nawet nie drgnęła, widocznie  do tego również była przyzwyczajona.-Faszerujecie mnie tylko kolorowymi pigułkami! Jeśli w porę nie wyjdę, to przez resztę dnia będę zachowywała się jak naćpana idiotka, o to wam chodzi?!
Nagle jej dziwne zachowanie przestało być takie dziwne. Napady złości, nieobecne spojrzenia i brak wewnętrznej równowagi były skutkami ubocznymi różnorodnych pigułek.
-One mają za zadanie ci pomóc.-Clara w dalszym ciągu była idealnie opanowana.
-Chcecie mi pomóc? To mnie stąd wypuście, proszę-jej głos wyraźnie się załamał pod koniec zdania.
-Twój ojciec...
-Mój ociec jest nieczułym palantem, pracującym wyłącznie na swoją nienaganną reputację.
Tracąc nad sobą panowanie, uderzyła pięścią o blat biurka. Zayn, który przez cały czas opierał się o nie jedną ręką, odskoczył zdziwiony i z głupią miną obserwował jak wszystkie rzeczy stojące zbyt blisko krawędzi, po prostu spadły na podłogę. Następnie przeniósł wzrok na Malie, która jednak nie wyglądała na skruszoną, wręcz przeciwnie. Gniew buzował w niej jeszcze większą siłą niż na początku.
Malik obserwował jak jej wiecznie blade policzki pokrywają się czerwonymi rumieńcami, niemającymi nic wspólnego z zawstydzeniem. Ręce drgały jej delikatnie, a usta zaciśnięte były w wąską linię, zdradzając niezadowolenie. Oczy zaś ciskały gromami.
-Malia, usiądź proszę. W przeciwnym wypadku będę zmuszona zawiadomić ochronę.
Słysząc te słowa, blondynka odetchnęła głęboko, jakby chcąc wygonić z siebie negatywne emocje. Dla Zayna było ogromnym zaskoczeniem zobaczyć jak w jednej chwili cała jej złość ulatnia się, zastąpiona rezygnacją. Jeszcze nigdy nie spotkał nikogo o tak interesującym usposobieniu.
-Przepraszam.
I Clara i Zayn sądzili, że już wszystko w porządku, jednak Malia jak zwykle musiała ich czymś zaskoczyć. Zamiast usiąść, tak jak została poproszona, uklękła i zaczęła sprzątać porozrzucane przez siebie przedmioty. Nie było tego wiele, jedynie kilka kartek i parę figurek, które niestety nie zniosły upadku. Wykonany w całości ze szkła Big Ben, teraz był podzielony na dziesiątki innych części.
W tym czasie psycholożka przestała udawać opanowaną i Malik mógł w końcu zobaczyć ją w nieco zmienionej wersji. Mocno zaniepokojonej, wypadałoby dodać. On sam nie mógł pojąć jak w tak krótkim czasie cały poranek nabrał o wiele ciekawszego znaczenia.
-Malia, odsuń się. Posprzątam to sama.
-Ja, ja pomogę. Powinnam...
Ostry kawałek szkła niespodziewanie wbił się w jej dłoń, a stróżka krwi zaczęła powoli kapać na na jasne panele. I podczas, gdy Clara do reszty traciła swoją maskę obojętności, a Zayn doskoczył do blondynki, główna zainteresowana była niespodziewanie spokojna. Uśmiechnęła się delikatnie , głowę przechyliła pod innym kątem by lepiej widzieć ranę. Wyglądała na całkowicie odprężoną i zadowoloną z siebie. Aż nagle krzyknęła krótko, a cały spokój ustąpił miejsca zszokowaniu. Zdrową rękę przyłożyła do ust, równocześnie mamrocząc coś co przypominało 'nie, nie, nie'.
Zayn uniósł głowę, napotykając czarne oczy psycholożki. Kobieta sztywnym krokiem podeszła do gablotki i niemal mechanicznie sięgnęła po apteczkę. Następnie uklękła obok nich i wyciągnęła z apteczki wodę utlenioną oraz bandaże. Nie złapała jednak ręki Malii, lecz patrzyła na dziewczynę wyczekująco. Malia nie zwracała na nią większej uwagi, jej wzrok utkwiony był w krwi, która swobodnie spływała po jej palcach, tworząc na panelach malutką kałużę.
-Ja nie chciałam...-szepnęła oszołomiona.-To był wypadek. Ja nie chciałam, naprawdę. Nie chciałam.
Uniosła głowę, patrząc z niedowierzeniem na Zayna. Nim ten zdążył zareagować złapała go mocno za rękę, nie zważając, że plami przy tym jego bluzę. Malik próbował delikatnie wyrwać się z tego nadzwyczaj mocnego uścisku, jednocześnie patrząc na Clarę jak na ostatnią deskę ratunku. Może i nie uważał Malii za szczególnie niebezpieczną, jednak w tej chwili jej zachowanie bardzo go niepokoiło.
-Zaprowadź ją na kanapę. Tutaj nie mogę jej opatrzyć.
Zrobił tak jak kazała, w między czasie zdołał również rozluźnić uścisk blondynki, dzięki czemu psycholożka niemal bez problemu mogła zająć się zranioną ręka. Zanim jednak się do tego zabrała, krytycznie zerknęła na czerwony rękaw bluzy Malii. Już chciała go podwinąć, by nie przeszkadzał jej przy pracy, gdy dziewczyna niezwykle przytomnie wyszarpnęła rękę.
-Nie-wychrypiała ostro.
-Ależ...W porządku.-Jak na gust Zayna, Clara poddała się zbyt łatwo, ale w tej chwili nie było sensu o tym dyskutować.-Pozwól chociaż oczyścić ranę.
Malia już nie protestowała. Nie chciała również patrzeć na krew, więc swoje szkliste od powstrzymywanych łez oczy, przeniosła na Zayna. I choć chłopak był mocno wytrącony z równowagi obecną sytuacją, wysilił się na słaby uśmiech.
Kiedy było już po wszystkim, Clara spojrzała na nich surowo. Nie była jednak zła. Może nieco spięta całą sytuacją i konsekwencjami, które będzie musiała wyciągnąć.
-Odprowadź ją do pokoju. Sama bym to zrobiła, ale muszę tu posprzątać i porozmawiać z szefową.
-Ale...-Blondynka chciała protestować, lecz szybko zrezygnowała z tego pomysłu.
-Nie mogę zachować tego dla siebie, przykro mi. Twój ojciec również zostanie powiadomiony.
Malia nie skomentowała tego, a jedynie podeszła do drzwi i wyczekująco spojrzała na Zayna. Ten z kolei podrapał się karku, rozważając wszystkie za i przeciw. W końcu westchnął i otworzył przed nią drzwi.
-Prowadź -silił się na lekki ton, lecz atmosfera między nimi zrobiła się tak ciężka, że jego chęci poszły na marne.
-Teraz naprawdę masz mnie za wariatkę-mruknęła tak cicho, że zapewne Zayn miał tego nie usłyszeć.
Mimo to usłyszał i raczej nie miał zamiaru skomentować. Sam nie wiedział co myśli. Malia zachowywała się tak jak to miała w zwyczaju. Nieodpowiednio do sytuacji, zmiennie, bez konkretnego schematu. Po prostu w jednej chwili wszystko było w porządku, a w drugiej już nie.
-Zniszczysz sobie buty.-Po części chciał zmienić temat na bardziej przyziemny, jednak faktem było że Malia rzeczywiście szurała swoimi czarnymi trampkami, a wchodzą po schodach nie szczędziła im obitych czubków.
-Co?-Zerknęła w dół, nieco rozkojarzona.-Już są zniszczone.
Wzruszyła ramionami, jakby pokazując, że wcale jej to nie obchodzi.
Zayn mimowolnie zerknął na swoje nowe nike i poczuł się niezręcznie. Nie żeby Malia wyglądała niechlujnie, po prostu jej ubrania były widocznie sprane, a buty pozdzierane w wielu miejscach. Natomiast on ubierał się drogo i według panującej mody, a przynajmniej wtedy, gdy do jego szafy dobrała się ich stylistka. Nigdy nie czuł się z tego powodu gorszy, bo niby dlaczego? Dopiero teraz to uczucie przeszło na niego. Tutaj nikt nie zwracał uwagi na tak błahe sprawy jak markowe ciuchy.
-Więc...to tutaj-Malia wskazała niepewnie na jedne z wielu drzwi. Tak jak reszta były metalowe, a rozróżnić można je było tylko dzięki numerowi.
Malik liczył, że zobaczy w nich tonę zamków, lub czegoś podobnego, tak by uniemożliwić chorym swobodne opuszczanie pomieszczenia. Brak tego rodzaju środka ostrożności wyjaśnił niedozwolone przechadzki dziewczyny po całym ośrodku.
-Większość z nas i tak nie widzi sensu w wychodzeniu, a jako, że to piętro zajmowane jest przez osoby niegroźne, nikt nie myśli o więzieniu nas-wyjaśniła, widząc jego pytające spojrzenie.
-Niegroźne? A gdzie psychopaci?
-Piętro wyżej, trzeba przejść sporo zabezpieczeń żeby się tam dostać. Ale skoro tutaj pracujesz to chyba powinieneś to wiedzieć...-podejrzliwość w jej głosie była aż nazbyt wyraźna.
-Widocznie nie jestem tak pilnym pracownikiem, za jakiego chciałbym się uważać. Poradzisz sobie?
Malia pokiwała głową i otworzyła drzwi do swojego pokoju. Choć mulat nie wszedł do środka, mógł zobaczyć całe pomieszczenie, w końcu było tak niewielkie. W środku mieściło się jedynie skromne łóżko nakryte burą narzutą, metalowy stolik, na którym stał plastikowy kubek z wodą, natomiast w róg wciśnięta została mała szafka, zapewne z ubraniami. Całość nie sprawiała powalającego wrażenia, tym bardziej, że światło sądzące się z żarówki było tak ponure. Jedynie okno, naturalnie z kratami, rozjaśniało nieco tą klitkę.
-Witaj w moim królestwie-Malia nawet nie siliła się na ukrycie ironii w głosie. Nieświadomie bawiła się bandażem, a gdy w końcu to do niej dotarło, wyglądała na jeszcze bardziej zmieszaną.-Hmm...to cześć.
Zamknęła za sobą drzwi. Zayn natomiast stał jeszcze chwilę w miejscu i choć dzień zdawał się ciągnąć w nieskończoność, on uśmiechał się pod nosem.
Pożegnała się z nim, a to już ogromny postęp.

1 komentarz: