-Jesteś głodna?
Malia z zaskoczeniem spojrzała na Nialla. W trakcie zabawy z Lux zapomniała o osobach trzecich i dopiero pytanie blondyna wyrwało ją z transu.
-Nie, dziękuję.
Niall zrobił minę jednoznacznie oznaczającą zdumienie. Malia zmarszczyła brwi, najpewniej zastanawiając się czy odpowiedziała wystarczająco grzecznie. Natomiast Zayn z największym trudem powstrzymał wybuch śmiechu, doskonale przecież wiedział, że odmowa spożycia posiłku była dla Horana po prostu wynaturzeniem. Nim jednak zdążył wygłosić jakąkolwiek uwagę, uprzedziła go Lux.
-Amm - zaklaskała w rączki. - Am, am, am.
-W porządku, już zrobimy ci ''am'' - Niall wstał z kanapy i ruszył do kuchni, wyraźnie zadowolony, że choć jedna osoba nie postradała zmysłów i ma ochotę na jedzenie.
W tym czasie Zayn wykorzystał jego nieobecność i przesunął się bliżej dziewczyny, chcąc z nią porozmawiać. Nie przewidział jednak, że Lux w dalszym ciągu nie odstąpi na krok swojej nowej niani, więc jakakolwiek poważniejsza konwersacja okazała się niemożliwa.
-Nialler chyba cię lubi - rzucił zamiast tego, nie mniej uwaga była szczera.
-Nie wiem, patrzy na mnie tak jakbym naprawdę mogła zadźgać go nożem.
-Żartujesz - mulat żachnął się. - Zaproponował ci coś do jedzenia, a musisz wiedzieć, że gdy Liam przyprowadził do domu swoją dziewczynę, to ta nie została zapytana nawet o szklankę wody.
Nie dodał, że ów dziewczyna była po prostu najgorszą z możliwych, tak, że nawet potencjalna wariatka stanowiła dla niej wzór do naśladowania.
Malia wzruszyła ramionami, nadal nieprzekonana. Wstała z dywanu, otrzepując niewidzialny kurz z kolan, i tak jak wcześniej usiadła w fotelu.
-Lux też cię lubi - Zayn dodał po chwili namysłu.
-Tak, ja...
-Amm, amm! - Oboje spojrzeli na Lux, która poderwała się z miejsca i patrzyła na butelkę w dłoni Nialla. - Daj!
Trzymając już w rączce butelkę, podreptała do Malii i wdrapawszy się jej na kolana, zaczęła jeść.
-Myślałem, że zrobisz jej coś normalnego. Lou mówiła...
-Lou mówiła, że o osiemnastej Lux zawsze pije mleko - wszedł mu w słowo Niall.
Malia spojrzała szybko na Zayna, któremu zajęło nieco więcej czasu przyswojenie nowych wiadomości. W końcu jednak odwzajemnił spojrzenie, nieco bardziej opanowany.
-Do której są widzenia?
-Jeszcze godzinę - odparła bez namysłu.
-W takim razie musimy się zbierać.
Zayn widział jak Malia zaciska zęby i niby z nonszalancją kiwa głową. Widział też jej pełne bezsilności spojrzenie, gdy oddawała Lux Niallowi. Bez problemu mógł również zrozumieć jak się czuje. Co prawda nigdy nie był w podobnej sytuacji, ale miał okazję przebywać w psychiatryku. Co prawda tylko tam pracował, ale znał cały system zbyt dobrze i gdyby jemu przypadło spędzenie tam choćby jednej nocy jako pacjent, robiłby wszystko byle do tego nie dopuścić. A przecież Malia była tam na długo przed jego przybyciem i bez wątpienia zostanie tam jeszcze po jego odejściu. Natomiast ten jeden dzień normalności tylko pogłębi jej tęsknotę za światem poza murami psychiatryka.
Ruszyli do holu, gdzie dziewczyna z niezwykłą starannością wiązała sznurowadła swoich starych trampek, a później jeszcze dokładnie przygładziła rękawy swetra. Kiedy zaś nie zostało nic do zrobienia, westchnęła pod nosem i pożegnała się z resztą domowników, szczególną wylewność okazując Lux.
-No to chodźmy.
Odwrócili się w stronę drzwi, akurat w momencie gdy te otworzyły się na oścież. W progu stała kobieta w stroju służbowym i włosach spiętych w nienagannego koka. Widząc takie zgromadzenie, odłożyła trzymaną w jednej dłoni teczkę i uśmiechnęła się ciepło.
-Zayn, w końcu zastałam cię w domu! - Uściskała go serdecznie, a jej zielone oczy z mulata przesunęły si na blondynkę.
-To Malia, Malia to Lou, mama Lux - Zayn dokonał szybkiej prezentacji.
-Dzień dobry.
-Cześć - Lou przytuliła również ją, jakby to była najnaturalniejsza rzecz pod słońcem, następnie zaś podeszła do Nialla i trzymanej na jego rękach Lux. - Nialler, jest i moja Lux. Tęskniłaś?
Wzięła córkę na ręce, w dalszy ciągu gruchając do niej wesoło. Kiedy więc Zayn powiadomił ją o swoim wyjściu i zapewnił, że ma się czuć jak u siebie w domu, rzuciła tylko szybkie 'nie ma sprawy', po czym dalej opowiadała Lux jak jej minął wyjątkowo ciężki dzień w pracy.
Malia wpatrywała się w kobietę przez krótką chwilę, a kiedy zdała sobie z tego sprawę szybko otworzyła drzwi i wyszła na dwór. Zaynowi wydawało się również, że wymamrotała pod nosem coś co dziwnie brzmiało jak 'tylko pozazdrościć'. Kiedy jednak przyjrzał się jej twarzy nie dostrzegł zazdrości, a jedynie coś na kształt smutku i bezsilności.
-Mam nadzieję, że zdążymy - zagadał chcąc przerwać ciszę.
-Tak, ale... - urwała, najwyraźniej bijąc się z myślami. - Czy możemy... To znaczy chciałabym... odwiedzić jeszcze jedno miejsce.
Zayn zerknął na nią w momencie, gdy przegryzła swoje malinowe wargi. Nie sprawiała wrażenia zachwyconej swoim pomysłem, ale jednocześnie coś w jej postawie wyraźnie mówiło, że jest zdeterminowana by go spełnić.
-W porządku - odparł z wahaniem. - Gdzie chcesz pojechać?
-Na cmentarz.
_______________________________________
Przepraszam, przeprasza, przepraszam.
Nie było mnie tutaj od dawna, choć nie mogę tego zwalić na lenistwo, bo przecież rozdział powstał przed moim 'urlopem'. Chodzi raczej o to, że brakło mi chęci, miałam wrażenie, że to co robię jest zupełnie bezcelowe. Właściwie nie wiem nawet czy ktoś w ogóle tu został i jest ciekawy dalszych losów Malii i Zayna, ale obiecałam sobie, że poprowadzę tą historię do końca i mam zamiar to zrobić choćby dla samej siebie.
Poza tym w czasie, gdy odpoczywałam od bloga, stworzyłam kolejne opowiadanie o One Direction, a właściwie o córce Zayna. Wczoraj doczekało się epilogu, więc może niedługo zrobię coś w tym kierunku i poznacie bliżej bohaterów, którzy w ciągu dwóch miesięcy do reszty skradli mi serce <3
poniedziałek, 2 listopada 2015
poniedziałek, 17 sierpnia 2015
Jest tu kto?
Zagląda tu ktoś jeszcze?
Nowe rozdziały czekają na publikacje, jednak przez brak komentarzy pod dwoma ostatnimi rozdziałami nie wiem czy warto to kontynuować. To nie wynika z braku weny, lecz braku odezwu z waszej strony. Może coś robię nie tak? Może opowiadanie z rozdziału na rozdział staje się coraz gorsze?
Proszę o jakąś odpowiedź, bo coraz poważniej myślę o zawieszeniu bloga.
Nowe rozdziały czekają na publikacje, jednak przez brak komentarzy pod dwoma ostatnimi rozdziałami nie wiem czy warto to kontynuować. To nie wynika z braku weny, lecz braku odezwu z waszej strony. Może coś robię nie tak? Może opowiadanie z rozdziału na rozdział staje się coraz gorsze?
Proszę o jakąś odpowiedź, bo coraz poważniej myślę o zawieszeniu bloga.
wtorek, 14 lipca 2015
Rozdział 12
-Malia! - Zayn wybiegł na ulicę, rozglądając się w każdą stronę.
Jego zguba siedziała na ławce, ciasno opinając się rękoma. Nie patrzyła w jego stronę, wzrok miała utkwiony w martwym punkcie gdzieś przed sobą. Nie zwracała uwagi na tłok wywołany zbliżającym się południem. Ludzie brnęli przed siebie, spiesząc do pracy po porannej przerwie, młodzież korzystała z weekendu, zaś na ulicy panował ogromny korek, a każdy kierowca wygłaszał swoje niezadowolenie trąbnięciem. W tym wszystkim Malia wydawała się zupełnie odporna na ścisk. Przechodnie nie zwracali na nią uwagi, była sama jedna, choć przecież otaczały ją tłumy.
- Malia - powtórzył, już znacznie spokojniej, z cichym westchnieniem ulgi. Z jakiegoś powodu miał ochotę w kółko powtarzać jej imię. Czuł wtedy, że cały stres opuszcza go, zabiera swoje lepkie macki i pozwala na zaczerpnięcie tchu. - Wszystko w porządku?
Nim jeszcze skończył to zdanie, miał ochotę walnąć głową w mur. Nie zliczy ile razy słyszał to pytanie i jak gniewne emocje to u niego wywoływało. Wszak musi być coś na rzeczy skoro człowiek zachowuje się tak, a nie inaczej. Nie znał zbyt wielu ludzi, którzy płaczą tylko dlatego, że chce im się trochę popłakać, czy też milczą bez powodu.
Ona jednak nie wydawała się rozgniewana tym absurdalnym pytaniem. Skinęła potakująco głową, nadal patrząc gdzieś przed siebie.
-To takie sztuczne - wymamrotała, nie całkiem do niego, ale też nie całkiem do siebie samej. - Wszystko jest takie sztuczne.
- Co masz na myśli? - ostrożnie przysiadł na brzegu ławki i jakby chcąc zrozumieć coś więcej, spojrzał w tą samą stronę co ona.
Nie było to nic wartego uwagi. Ot zwyczajne budynki przyozdobione bilbordami. Zakorkowana ulica. Ludzie zmierzający przed siebie. Zwyczajny obraz Londynu.
- Każdy z nich jest...- urwała i pokręciła głową. Nie odpłynęła, była zupełnie świadoma, a swoimi myślami nie chciała się dzielić z czystej obawy. Nikt jej nie rozumiał. - Przepraszam.
- Kim był ten chłopak w Starbucksie? - Nie naciskał, ale też nie chciał udawać, że nic się nie stało.
- Nikim ważnym.
Kłamała. Było to tak oczywiste, że niemal zabawne. Ale nim Zayn zdążył się ponownie odezwać, ona wstała i z nieco przesadną radością klasnęła w dłonie. Kalejdoskop. Nie sposób było nadążyć za jej nastrojami. I choć w wielu przypadkach była to zaleta, teraz Malik doszedł do wniosku, że to po prostu maska. Malia broniła się przed światem w jedyny sposób jaki umiała. Jej emocje dostrajały się do potrzeb, nie odwrotnie. Kiedy musiała się cieszyć, robiła to choć w duchu roniła słone łzy. Gdy zgrywała oschłą, tak naprawdę niemo krzyczała, że nie może dopuścić do siebie ludzi, bo to jedynie pogorszy sytuację. A mimo to pozwoliła by Zayn się do niej zbliżył. Nie protestowała, jej początkowa niechęć była tak chwiejna, że przy pierwszych oznakach życzliwości - skruszyła się. Teraz zaś Malik musiał pogodzić się ze świadomością, że w którymś momencie przejął odpowiedzialność za tą pozornie twardą osobę i że jeżeli coś jej się stanie, będzie to tylko i wyłącznie jego wina. Zrozumiał, iż jego zachowanie wywołało zmianę, której nie mógł odwrócić. Malia mu zaufała, wierzyła, że może jej pomóc. W zamian on raczył ją z pozoru niewinnymi kłamstwami, nie zdając sobie sprawy jakie to może mieć skutki.
- Zostawiłem w środku kurtkę - odezwał się, szukając sposobu na odpędzenie od siebie ponurych myśli. Tego dnia mieli się cieszyć. Malia już wróciła do swojego nastroju sprzed Statbucksem, więc i on powinien przestać się martwić. Przynajmniej na razie. - Wracamy czy...
- Poczekam - powiedziała bez chwili namysłu i sięgnęła po tackę, którą mulat nadal dzierżył w swoich dłoniach. - I popilnuję.
- Domyślam się jak będzie wyglądać to twoje 'pilnowanie'.
Posłała mu szeroki uśmiech. Nie grając już na zwłokę odwrócił się i wszedł z powrotem do kawiarni. Szybko zgarną kurtkę, zadowolony, że nikt nie zechciał jej sobie przywłaszczyć. Już miał opuścić lokal, gdy tuż przed nim pojawił się Chłopak od Malii. Zmierzyli się wzrokiem i choć Zayn podczas ich pogawędki stał w kolejce, nie miał wątpliwości, że tamten widział go z Malią.
- Jeśli chcesz zachować wszystkie zęby, nie radziłbym przystawiać się do zajętych dziewczyn - Zayn warknął cicho. Nie przejmował się, że oficjalnie nie jest z Malią, toteż nie ma prawa wyrażać się o niej jak o swojej własności. Jego porywcza natura dała o sobie znać.
- Nie mam zamiaru uczestniczyć w żadnej scenie zazdrości - chłopak spojrzał na Zayna z wyraźną niechęcią. - Poza tym zapytałem jedynie o jej siostrę, nie mam pojęcia skąd ta przesadzona reakcja. A teraz jeśli pozwolisz...-wskazał na swoją pustą tackę.
Zostawił zaskoczonego Zayna, który próbował przypomnieć sobie jakąkolwiek wzmiankę o rodzeństwie Malii. Oczywiście z zerowym rezultatem. Blondynka niezwykle rzadko mówiła coś o swoim życiu poza psychiatrykiem, na dobrą sprawę równie dobrze mogłaby być porzuconą sierotą, która ostatecznie postanowiła popełnić samobójstwo.
Nie chcąc wzbudzać podejrzeń, stojąc nazbyt długo w samym przejściu kawiarni, ruszył do wyjścia. Malia siedziała na tej samej ławce co wcześniej, popijając kawę. W drugiej dłoni dzierżyła pusty już papierek po ciastku. I choć jeszcze sekundę temu Mulat najbardziej na świecie pragnął przystąpić do przesłuchania, teraz mógł jedynie uśmiechnąć się pod nosem, rozczulony zakłopotaniem Malii, gdy okrył, że poczęstowała się babeczką.
-Przepraszam - mruknęła, pozywając się z brody kilku okruszków.
-Mogłem się tego spodziewać - zaśmiał się, jednocześnie sięgając po drugi kubek z parującą kawą. Pustą tackę wyrzucił do pobliskiego kosza. - Zbieraj się, pojedziemy do mnie.
-Jesteś pewny, że to doby pomysł?
-Na sto procent.
Nikt mu nigdy nie przypisał prawdomówności.
Wysiedli z auta, a Malia ze zdziwieniem zerknęła na ogromną willę. Nie wyglądała jednak na szczególnie zauroczoną, po prostu nie spodziewała się, że pracownik psychiatryka jest w stanie zarobić wystarczająco pieniędzy na taki dom.
W ciszy ruszyli do środka. Już od progu ich uszy zaatakował wysoki pisk poprzedzający dziecięcy śmiech. Nie minęło dużo czasu, a do holu wbiegła najwyżej trzyletnia dziewczynka, cała w różu. Miała różową sukienkę pełną falbanek, różowe buciki, różową gumkę do włosów, która to upinała blond włoski, oraz różowe koraliki ze śladami zębów.
Na jej widok Malia instynktownie zrobiła krok w tył, plecami wpadając na zamknięte już drzwi. Zayn natomiast nie zauważając jej reakcji, po prostu ukląkł na jedno kolano i wyciągnął przed siebie obie ręce, wyraźnie ucieszony.
-Lux, chodź do wujka - zaszczerbiotał.
Mała pisnęła jeszcze raz i podbiegła do Mulata. Od razu zażądała 'na rąćki', a kiedy jej prośba została spełniona, z największą radością zaczęła targać jego czarne włosy, jakby to była najlepsza rozrywka na świecie.
-Lou miała jakieś pilne spotkanie i poprosiła żebym popilnował Lux przez kilka godzin. Biedna nawet nie wie jak zdemoralizowana będzie Lux, po jeszcze kilku wizytach u nas w domu - Niall wszedł do holu i z rozbawieniem pokręcił głową. Cała radość ulotniła się, gdy tylko zauważył Malię. Szybko jednak ukrył całą złość i tylko nieco mniej zadowolonym tonem przywitał się z dziewczyną.
-Cześć - odpowiedziała, odsuwając się od drzwi. Najwyraźniej uznała, że w ten sposób sprawi wrażenie nieco mniej obłąkanej. I choć naprawdę się starała, nie mogła się zmusić do okazania cieplejszych uczuć względem Lux.
Nawet kiedy przeszli do salonu, zachowywała się tak jakby wcale jej nie widziała. Rozmawiała z Zaynem na najzwyklejsze tematy, wdzięczna za jego próby poprawienia jej nastoju. Również z Niallem wymieniła kilka niezobowiązujących uprzejmości, starając się przy tym zatrzeć wrażenie o swoim rzekomym szaleństwie. W tym czasie dziewczynka jak gdyby nigdy nic bawiła się na dywanie lalkami. Tylko od czasu do czasu ze znudzeniem wymuszała na sobie uwagę innych.
Minęła może godzina, a Lux znalazła sobie nową osobę do zabawy. Wstała z dywanu i niepewnie drepcząc podeszła do Malii, która właśnie opowiadała Irlandczykowi o kompletnym braku orientacji w terenie Zayna.
-Hop! - dziewczynka wyciągnęła do góry obie rączki, najwyraźniej oczekując, aż Malia weźmie ją na kolana.
Głowna zainteresowana nie wyraziła jednak żadnej chęci zrobienia tego. Pokręciła przecząco głową i zagryzając dolną wargę, założyła ręce na piersi.
-Stało się coś? - Zayn z niepokojem przyjrzał się jej pobladłej twarzy. - Masz siostrę, prawda? Starszą czy...
-Muszę skorzystać z toalety - Blondynka wstała gwałtownie z fotela, jakby rażona piorunem.
-Pierwsze piętro, ostatnie drzwi na lewo - Niall wyrecytował, a dla podkreślenia swoich słów wskazał na schody. Kiedy Malia zniknęła na górze, zwrócił się do Malika. - Zapewniałeś, że wszystko z nią w porządku.
-Bo to prawda, nie rozumiem dlaczego teraz...-widząc jego minę, sapnął gniewnie. - Mówię prawdę. Niall, nie rób ze mnie idioty.
-Nie robię, sam świetnie sobie radzisz.
Dalszą sprzeczkę przerwał powrót dziewczyny. Obaj obserwowali jak siada na dywanie obok Lux i z mieszaniną uczuć słucha bardzo szczegółowego opisu lalek w nieco sepleniącej i zacinającej się wersji. Nie minęło sporo czasu, a tak wychwalane lalki stały się nagle niepotrzebne, bo dziewczynka uznała długie włosy Malii za znacznie ciekawszą zabawkę. Kosmykami wyciągała je spod gumki, a następnie tworzyła różnorakie kołtuny.
-Jak się czujesz?- Zayn w dalszym ciągu wyglądał oznak szaleństwa w każdym ruchu dziewczyny.
-Jakbym miała wyjść stąd łysa - wyznała, po czym dodała z nutą kpiny. - Nie zamierzam nikogo zadźgać nożem...na razie.
Zayn pokiwał zadowolony głową i posłał wymowne spojrzenie Niallowi. Dokładnie tak jakby wygłoszone przed chwilą słowa miały świadczyć o zupełnie zdrowym umyśle dziewczyny.
Jego zguba siedziała na ławce, ciasno opinając się rękoma. Nie patrzyła w jego stronę, wzrok miała utkwiony w martwym punkcie gdzieś przed sobą. Nie zwracała uwagi na tłok wywołany zbliżającym się południem. Ludzie brnęli przed siebie, spiesząc do pracy po porannej przerwie, młodzież korzystała z weekendu, zaś na ulicy panował ogromny korek, a każdy kierowca wygłaszał swoje niezadowolenie trąbnięciem. W tym wszystkim Malia wydawała się zupełnie odporna na ścisk. Przechodnie nie zwracali na nią uwagi, była sama jedna, choć przecież otaczały ją tłumy.
- Malia - powtórzył, już znacznie spokojniej, z cichym westchnieniem ulgi. Z jakiegoś powodu miał ochotę w kółko powtarzać jej imię. Czuł wtedy, że cały stres opuszcza go, zabiera swoje lepkie macki i pozwala na zaczerpnięcie tchu. - Wszystko w porządku?
Nim jeszcze skończył to zdanie, miał ochotę walnąć głową w mur. Nie zliczy ile razy słyszał to pytanie i jak gniewne emocje to u niego wywoływało. Wszak musi być coś na rzeczy skoro człowiek zachowuje się tak, a nie inaczej. Nie znał zbyt wielu ludzi, którzy płaczą tylko dlatego, że chce im się trochę popłakać, czy też milczą bez powodu.
Ona jednak nie wydawała się rozgniewana tym absurdalnym pytaniem. Skinęła potakująco głową, nadal patrząc gdzieś przed siebie.
-To takie sztuczne - wymamrotała, nie całkiem do niego, ale też nie całkiem do siebie samej. - Wszystko jest takie sztuczne.
- Co masz na myśli? - ostrożnie przysiadł na brzegu ławki i jakby chcąc zrozumieć coś więcej, spojrzał w tą samą stronę co ona.
Nie było to nic wartego uwagi. Ot zwyczajne budynki przyozdobione bilbordami. Zakorkowana ulica. Ludzie zmierzający przed siebie. Zwyczajny obraz Londynu.
- Każdy z nich jest...- urwała i pokręciła głową. Nie odpłynęła, była zupełnie świadoma, a swoimi myślami nie chciała się dzielić z czystej obawy. Nikt jej nie rozumiał. - Przepraszam.
- Kim był ten chłopak w Starbucksie? - Nie naciskał, ale też nie chciał udawać, że nic się nie stało.
- Nikim ważnym.
Kłamała. Było to tak oczywiste, że niemal zabawne. Ale nim Zayn zdążył się ponownie odezwać, ona wstała i z nieco przesadną radością klasnęła w dłonie. Kalejdoskop. Nie sposób było nadążyć za jej nastrojami. I choć w wielu przypadkach była to zaleta, teraz Malik doszedł do wniosku, że to po prostu maska. Malia broniła się przed światem w jedyny sposób jaki umiała. Jej emocje dostrajały się do potrzeb, nie odwrotnie. Kiedy musiała się cieszyć, robiła to choć w duchu roniła słone łzy. Gdy zgrywała oschłą, tak naprawdę niemo krzyczała, że nie może dopuścić do siebie ludzi, bo to jedynie pogorszy sytuację. A mimo to pozwoliła by Zayn się do niej zbliżył. Nie protestowała, jej początkowa niechęć była tak chwiejna, że przy pierwszych oznakach życzliwości - skruszyła się. Teraz zaś Malik musiał pogodzić się ze świadomością, że w którymś momencie przejął odpowiedzialność za tą pozornie twardą osobę i że jeżeli coś jej się stanie, będzie to tylko i wyłącznie jego wina. Zrozumiał, iż jego zachowanie wywołało zmianę, której nie mógł odwrócić. Malia mu zaufała, wierzyła, że może jej pomóc. W zamian on raczył ją z pozoru niewinnymi kłamstwami, nie zdając sobie sprawy jakie to może mieć skutki.
- Zostawiłem w środku kurtkę - odezwał się, szukając sposobu na odpędzenie od siebie ponurych myśli. Tego dnia mieli się cieszyć. Malia już wróciła do swojego nastroju sprzed Statbucksem, więc i on powinien przestać się martwić. Przynajmniej na razie. - Wracamy czy...
- Poczekam - powiedziała bez chwili namysłu i sięgnęła po tackę, którą mulat nadal dzierżył w swoich dłoniach. - I popilnuję.
- Domyślam się jak będzie wyglądać to twoje 'pilnowanie'.
Posłała mu szeroki uśmiech. Nie grając już na zwłokę odwrócił się i wszedł z powrotem do kawiarni. Szybko zgarną kurtkę, zadowolony, że nikt nie zechciał jej sobie przywłaszczyć. Już miał opuścić lokal, gdy tuż przed nim pojawił się Chłopak od Malii. Zmierzyli się wzrokiem i choć Zayn podczas ich pogawędki stał w kolejce, nie miał wątpliwości, że tamten widział go z Malią.
- Jeśli chcesz zachować wszystkie zęby, nie radziłbym przystawiać się do zajętych dziewczyn - Zayn warknął cicho. Nie przejmował się, że oficjalnie nie jest z Malią, toteż nie ma prawa wyrażać się o niej jak o swojej własności. Jego porywcza natura dała o sobie znać.
- Nie mam zamiaru uczestniczyć w żadnej scenie zazdrości - chłopak spojrzał na Zayna z wyraźną niechęcią. - Poza tym zapytałem jedynie o jej siostrę, nie mam pojęcia skąd ta przesadzona reakcja. A teraz jeśli pozwolisz...-wskazał na swoją pustą tackę.
Zostawił zaskoczonego Zayna, który próbował przypomnieć sobie jakąkolwiek wzmiankę o rodzeństwie Malii. Oczywiście z zerowym rezultatem. Blondynka niezwykle rzadko mówiła coś o swoim życiu poza psychiatrykiem, na dobrą sprawę równie dobrze mogłaby być porzuconą sierotą, która ostatecznie postanowiła popełnić samobójstwo.
Nie chcąc wzbudzać podejrzeń, stojąc nazbyt długo w samym przejściu kawiarni, ruszył do wyjścia. Malia siedziała na tej samej ławce co wcześniej, popijając kawę. W drugiej dłoni dzierżyła pusty już papierek po ciastku. I choć jeszcze sekundę temu Mulat najbardziej na świecie pragnął przystąpić do przesłuchania, teraz mógł jedynie uśmiechnąć się pod nosem, rozczulony zakłopotaniem Malii, gdy okrył, że poczęstowała się babeczką.
-Przepraszam - mruknęła, pozywając się z brody kilku okruszków.
-Mogłem się tego spodziewać - zaśmiał się, jednocześnie sięgając po drugi kubek z parującą kawą. Pustą tackę wyrzucił do pobliskiego kosza. - Zbieraj się, pojedziemy do mnie.
-Jesteś pewny, że to doby pomysł?
-Na sto procent.
Nikt mu nigdy nie przypisał prawdomówności.
Wysiedli z auta, a Malia ze zdziwieniem zerknęła na ogromną willę. Nie wyglądała jednak na szczególnie zauroczoną, po prostu nie spodziewała się, że pracownik psychiatryka jest w stanie zarobić wystarczająco pieniędzy na taki dom.
W ciszy ruszyli do środka. Już od progu ich uszy zaatakował wysoki pisk poprzedzający dziecięcy śmiech. Nie minęło dużo czasu, a do holu wbiegła najwyżej trzyletnia dziewczynka, cała w różu. Miała różową sukienkę pełną falbanek, różowe buciki, różową gumkę do włosów, która to upinała blond włoski, oraz różowe koraliki ze śladami zębów.
Na jej widok Malia instynktownie zrobiła krok w tył, plecami wpadając na zamknięte już drzwi. Zayn natomiast nie zauważając jej reakcji, po prostu ukląkł na jedno kolano i wyciągnął przed siebie obie ręce, wyraźnie ucieszony.
-Lux, chodź do wujka - zaszczerbiotał.
Mała pisnęła jeszcze raz i podbiegła do Mulata. Od razu zażądała 'na rąćki', a kiedy jej prośba została spełniona, z największą radością zaczęła targać jego czarne włosy, jakby to była najlepsza rozrywka na świecie.
-Lou miała jakieś pilne spotkanie i poprosiła żebym popilnował Lux przez kilka godzin. Biedna nawet nie wie jak zdemoralizowana będzie Lux, po jeszcze kilku wizytach u nas w domu - Niall wszedł do holu i z rozbawieniem pokręcił głową. Cała radość ulotniła się, gdy tylko zauważył Malię. Szybko jednak ukrył całą złość i tylko nieco mniej zadowolonym tonem przywitał się z dziewczyną.
-Cześć - odpowiedziała, odsuwając się od drzwi. Najwyraźniej uznała, że w ten sposób sprawi wrażenie nieco mniej obłąkanej. I choć naprawdę się starała, nie mogła się zmusić do okazania cieplejszych uczuć względem Lux.
Nawet kiedy przeszli do salonu, zachowywała się tak jakby wcale jej nie widziała. Rozmawiała z Zaynem na najzwyklejsze tematy, wdzięczna za jego próby poprawienia jej nastoju. Również z Niallem wymieniła kilka niezobowiązujących uprzejmości, starając się przy tym zatrzeć wrażenie o swoim rzekomym szaleństwie. W tym czasie dziewczynka jak gdyby nigdy nic bawiła się na dywanie lalkami. Tylko od czasu do czasu ze znudzeniem wymuszała na sobie uwagę innych.
Minęła może godzina, a Lux znalazła sobie nową osobę do zabawy. Wstała z dywanu i niepewnie drepcząc podeszła do Malii, która właśnie opowiadała Irlandczykowi o kompletnym braku orientacji w terenie Zayna.
-Hop! - dziewczynka wyciągnęła do góry obie rączki, najwyraźniej oczekując, aż Malia weźmie ją na kolana.
Głowna zainteresowana nie wyraziła jednak żadnej chęci zrobienia tego. Pokręciła przecząco głową i zagryzając dolną wargę, założyła ręce na piersi.
-Stało się coś? - Zayn z niepokojem przyjrzał się jej pobladłej twarzy. - Masz siostrę, prawda? Starszą czy...
-Muszę skorzystać z toalety - Blondynka wstała gwałtownie z fotela, jakby rażona piorunem.
-Pierwsze piętro, ostatnie drzwi na lewo - Niall wyrecytował, a dla podkreślenia swoich słów wskazał na schody. Kiedy Malia zniknęła na górze, zwrócił się do Malika. - Zapewniałeś, że wszystko z nią w porządku.
-Bo to prawda, nie rozumiem dlaczego teraz...-widząc jego minę, sapnął gniewnie. - Mówię prawdę. Niall, nie rób ze mnie idioty.
-Nie robię, sam świetnie sobie radzisz.
Dalszą sprzeczkę przerwał powrót dziewczyny. Obaj obserwowali jak siada na dywanie obok Lux i z mieszaniną uczuć słucha bardzo szczegółowego opisu lalek w nieco sepleniącej i zacinającej się wersji. Nie minęło sporo czasu, a tak wychwalane lalki stały się nagle niepotrzebne, bo dziewczynka uznała długie włosy Malii za znacznie ciekawszą zabawkę. Kosmykami wyciągała je spod gumki, a następnie tworzyła różnorakie kołtuny.
-Jak się czujesz?- Zayn w dalszym ciągu wyglądał oznak szaleństwa w każdym ruchu dziewczyny.
-Jakbym miała wyjść stąd łysa - wyznała, po czym dodała z nutą kpiny. - Nie zamierzam nikogo zadźgać nożem...na razie.
Zayn pokiwał zadowolony głową i posłał wymowne spojrzenie Niallowi. Dokładnie tak jakby wygłoszone przed chwilą słowa miały świadczyć o zupełnie zdrowym umyśle dziewczyny.
wtorek, 16 czerwca 2015
Rozdział 11
Zayn stał na niewielkim parkingu psychiatryka, nerwowo zerkając na zegarek. Malia spóźniała się już dziesięć minut, co jedynie pogłębiało jego pierwotne obawy. Ale przecież wszystko było idealnie zaplanowane. Dziewczyna miała się pokazać dyżurującej pielęgniarce podczas porannego obchodu. Jej późniejsze zniknięcie nie powinno wywołać większego zamieszania, bowiem już wcześniej zdarzyło się, że przegapiła następną turę obchodów, a ponad to wszyscy i tak byli za bardzo zajeci pojawieniem się rodziców, by zwracać uwagę na nieobecność jednej pacjentki. A mimo to i tak się obawiał, że Malia nie zdoła przemknąć się do wyjścia niezauważona, nie wspominając już o dotarciu do żywopłotu. Jedynego miejsca, które nie było monitorowane z tak ogromną zawziętością. Wszak nawet największy wariat nie planował raczej przeskoczyć na drugą stronę, co bez pomocy osób trzecich było wręcz misją samobójczą.
I może właśnie wszystkie te obawy sprawiły, że w ustach Zayna po raz pierwszy od dłuższego czasu pojawił się papieros. Obietnice, które składał przed samym sobą, że już wiecej nie ruszy tego świństwa, teraz przestały mieć znaczenie. Potrzebował relaksującego działania nikotyny, natychmiast.
Kończył palić jednego i już sięgał ponownie po paczkę, gdy zauważył, że w stronę ogrodzenia biegnie Malia. Sam nie wiedział czego się spodziewać. Być może skradania się w stylu ninja, czy czegoś w tym rodzaju. Ale nie, Malia nie dbała o takie szczegóły jak ostrożność. Najwyraźniej wizja niechybnego opuszczenia psychiatryka, nie pozwalała jej zachować spokoju. I Malik wcale jej się nie dziwił.
Minęła chwila, a ponad gęstym źywopłotem dostrzegł jasną czuprynę. Zaraz po tym Malia zgrabnie podciągnęła się do góry i z wyraźnym strachem spojrzała w dół. Udało jej się zajść tak daleko i jedyną przeszkodą stojąca jej na drodze do wolności jak na ironię okazała się odległość do ziemi. Zayn dokładnie widział jak Malia przełyka ślinę i z roztargnieniem patrzy w stronę najbliższej kamery. Ta aktualnie skierowana była na inną część podwórka, lecz w każdej chwili mogło się to zmienić.
- Skacz! Złapię cię - ponaglił ją, czując małe wyrzuty sumienia. Dobrze wiedział jak to jest czuć przed czymś strach, czuł go za każdym razem, gdy wchodził do wody, a popędzany przez towarzystwo jedynie się irytował. Tym jednak razem nie było czasu na odpowiednie podejście do sprawy.
Malia najwyraźniej to zrozumiała, bo z powagą skinęła głową. Dla pewności zerknęła jeszcze raz w dół, a gdy się okazało, że ziemia nie przybliżyła się nawet o milimetr, zacisnęła mocno powieki i skoczyła.
Zayn bez kłopotu pochwycił ją w locie. Z rozbawieniem patrzył na jej minę, zamknięte oczy. Jego szyja bardzo boleśnie odczuwała jej zbyt mocno zaciśnięte dłonie i paznokcie, które przy okazji wbijały się w jego skórę.
-Możesz mnie nie dusić? - zapytał ze śmiechem.
- Kusisz - mruknęła, ale posłusznie stanęła na ziemi.
Odsunęła się od niego na odległość kilku kroków i z szerokim uśmiechem zaczęła rozglądać się wokół. Wprawdzie nie było w tym miejscu nic zachwycająco. Ot najzwyklejszy parking. Jednak oglądać go inaczej niż przez kraty, było dla niej nowym i na pewno przyjemnym uczuciem. Kiedy zaś skończyła dokładnie lustrować przestrzeń wokół siebie, rozbieganym spojrzeniem zaszczyciła również Zayna.
-Paliłeś - nie zapytała, stwierdziła. W jej głosie dało się usłyszeć nutę dezaprobaty, choć było przy tym trochę zrozumienia, jakby tylko z czystej troski zwrociła mu uwagę.
- Nie da się przed tobą niczego ukryć - z teatralnym westchnieniem wskazał na kieszeń, gdzie spoczywała paczka papierosów. - Ale teraz wolałbym od ciebie usłyszeć, jak zamierzasz spędzić dzień.
-Z tobą - odparła bez zastanowienia, a gdy zrozumiała, że chłopak miał na myśli coś innego, pospiesznie dodała:- Moglibyśmy pójść do kina.
-Kino? Błagam, Malia sądziłem, że wykażesz się większą kreatywnością.
- Dawno nie byłam w kinie - rzuciła na swoją obronę, marszcząc przy tym lekko brwi.
- W porządku, dzisiejszego dnia twoje słowa są dla mnie rozkazem.
Jakby dla podkreślenia swojego stanowiska przewrócił oczami i nazbyt teatralnym gestem otworzył jej drzwi pasażera. Mógł niemal przysiac, że przy wykonywaniu tych czynności Malia mruknęła coś w stylu 'jak dziecko', jednak gdy na nią spojrzał uśmiechała się szczerze. Najwyraźniej nawet poza psychiatrykiem jej nastroje wirowały jak w kalejdoskopie.
Przez następne dwie godziny oglądali niezwykle nudną komedie romantyczną. Wybór filmu leżał oczywiście w rękach Malii, a Zayn nie zamierzał się sprzeczać o takie drobnostki. W tym samym czasie odbywała się premiera nowego thrillera, na który chłopak czekał kilka długich miesięcy, ale ostatecznie do kina mógł przyjść kiedy indziej, zaś Malia miała tylko ten jeden dzień. Nie mniej dobre serce mulata zostało w tamtym momencie wystawione na ciężką próbę.
Wychodząc z sali rozejrzał się w obawie, że spotka jakieś fanki. To nie tak, że chciał im odebrać szansę na autograf czy zdjęcie, ale z doświadczenia wiedział, że kilka niegroznych dziewczyn w kilka sekund zamieni się w spory tłum, którego nie opanuje bez ochroniarza. Dodatkowo nadal nie wyjaśnił Malii, że nie jest zwyczajnym pracownikiem psychiatryka, tylko światową gwiazdą muzyki pop. Nie miał pojęcia jak się do tego zabrać, bowiem z reguły ludzie rozpoznawali go niemal od razu i ostatnie o czym myślał to przedstawianie się. A poza tym lubił świadomość, że blondynka traktuje go jak każdą inną osobę. No może darzyła go cieplejszymi uczuciami, ale to sprowadzało sie jedynie do tego, że po prostu nie miała ochoty go zamordować. A przynajmniej nie okazywała tego otwarcie.
- Za kim tak patrzysz? - zapytała, po czym nie czekając na odpowiedź dopiła cole, siorbiąc przy tym głośno.
- Szukam kogoś kto tak jak ja potwierdzi, że ten film był koszmarny - skłamał gładko, siląc się na żart.
- Bo był -Malia wzruszyła ramionami, wyrzuciła pusty już kubek i uśmiechnęła się szeroko.
- To dlaczego...
- Nienawidzę komedii romantycznych - wyjaśniła zbolałym tonem. - Ale fakt, że wysiedziałeś dwie godziny na cholernie nudnym seansie, z nudną fabułą i nudnymi bohaterami, w zupełności mi to wynagrodził.
- Jesteś okrutna.
Przytaknęła, choć coś w tym geście sprawiło, że Malik zwątpił czy dziewczyna w ogóle zwrociła uwagę na jego komentarz. Przez krótką chwilę wyglądała tak jakby nie kontaktowała ze światem. Jej oczy zrobiły się większe, głowa swobodnie kiwała się to w górę, to w dół. I nagle wszystko wróciło do normy. Blondynka zamrugała kilkakrotnie, wyciągnęła z trzymanego w dłoni pojemnika popcorn i jak gdyby nigdy nic zaczęła jeść. Najwyraźniej nie zauważyła ani swojego zachowania, ani zaniepokojonego spojrzenia Zayna.
On również postanowił nie ruszać tematu. Idąc za przykładem również sięgnął po prażoną kukurydzę, przez co spotkał się z protestem ze strony blondynki.
-Miałeś swój, a od połowy filmu pasożytowałeś na moim. Ile jeszcze możesz zjeść? - fuknęła, ale nie poczyniła kroków by zapobiec jego kradzieży.
-Malia, słońce, powiedz lepiej gdzie chciałabyś teraz iść - mówił z wyraźnym rozbawieniem, ale dziewczyna i tak oblała się rumieńcem, gdy tylko nazwał ją słońcem.
Od razu zbeształ się w duchu. Odkąd pamiętał zwracał się do sióstr czy też bliskich koleżanek w sposób pieszczotliwy. Przestał na to zwracać uwagę i one również traktowały to jako coś normalnego, a nie jak tani tekst na podryw. Tyle, że Malia była inna, nie znali się długo, a takie słówka najwyraźniej wywoływały u niej mieszane uczucia. Na przyszłość musiał bardziej uważać na to co mówi.
- Mam ochotę na kawę - odpowiedziała w końcu na jego pytanie.
-Starbucks?
-Tak - skinęła zadowolona głową, najwyraźniej znów się odprężając.
Zayn był szczerze zdumiony jak zwyczajne dziewczyna ma wymagania. Spodziewał się raczej szału zakupów, choć z drugiej strony nie mogła przecież przemycić ich do psychiatryk, albo wypadu do zoo, wszak wszyscy uwielbiają misie koala. Ale nie. Malia była zadowolona z tak luźno spędzonego czasu, co tylko utwierdziło go w przekonaniu, że psychiatryk to nie miejsce dla niej. Bo to właśnie tak powinien wyglądać każdy jej dzień. Spotkania ze znajomymi, wypad na kawę czy do kina. Tym czasem każda z tych rzeczy była poza jej zasięgiem. I jeśli wcześniej miał jakieś wątpliwości co do swojego planu, teraz nie miał już żadnych. Blondynka zasługiwała na chociaż jeden dzień przyjemności.
Idąc, Malik w końcu wykorzystał okazję by przyjrzeć jej się bliżej. Z reguły nie zwracał uwagi na jej strój, wszak była to rzecz, która w Malii interesowała go najmniej, toteż do tej pory nie miał pojęcia w co też jest ubrana. Zamiast standardowych dresów miała na sobie jasne jeansy, czarną bokserkę i sweterek, który jak pomyślał ze zgrozą miał zakryć jej blizny na nadgarstkach. Bo przecież jakieś blizny mieć musiała. Odrzucił od siebie te myśli i dokończył obserwacje. Buty miała te same co zawsze, lekko zniszczone trampki. Natomiast włosy spięła w wysokiego kucyka, który bujał się delikatnie przy każdym jej kroku.
- Wymigałaś się od porannych leków? - zapytał, gdy jej nieobecna mina zaczęła stanowić nierozerwalną część jej dzisiejszego zachowania.
- Nie, nie chciałam wzbudzać podejrzeń. Z resztą bez leków nie wiem co ze sobą zrobić, ciągle mnie nosi - chrząknęła i po raz pierwszy rozejrzała się po chodniku. Nie żeby było co podziwiać, ale i tak uśmiechnęła się lekko. - Zostawmy ten temat, chociaż na dzisiaj.
Leki wyraźnie dawały jej się we znaki, ale właśnie dotarli do Starbucksa, dzięki na krótką chwilę zapomniała o wszystkich nieprzyjemnościach. Zayn odniósł wręcz wrażenie, że dziewczyna powoli zapomina, iż to wszystko jest do jej dyspozycji przez niespełna jeden dzień. Nie zamierzał jednak o tym wspominać. Niech się cieszy do woli.
Otworzył drzwi, a do jego nozdrzy od razu dotarł zapach mielonej kawy i świeżo upieczonej szarlotki. Malia również musiała to poczuć, bo uśmiechnęła się jeszcze szerzej, uniosła wysoko ręce i rozciagnęła się niczym kotka.
- Jak bardzo za tym tęskniłam!
Ruszyli w głab w sali, przy czym Malia z szeroko otwartymi oczami chłonęła otoczenie, zaś Zayn modlił się by nikt go nie rozpoznał. Szczytem głupoty było przebywać w miejscu publicznym, jeśli nie zamierzał podzielić się z dziewczyną swoim małym sektetem. Choć słowo 'mały' raczej nie oddawało jego sławy. Tak czy inaczej wybrał stolik w najdalszym zakątku sali, tak by mieć spokój, a równocześnie móc obserwować wszystko co działo się w lokalu. Malik sekundę bił się z myślami, po czym ruszył złożyć zamówienie. Mimo wszystko nie wypadało by to dziewczyna musiała za niego płacić. Co to, to nie.
Kolejka ciagnęła się kilometrami, a przynajmniej Zaynowi wydawało się, że jest aż tak długa. Żeby zabić jakoś czas spojrzał na Malie. I naprawdę nic nie mógł poradzić na to, że na jego ustach od razu uformował się lekki uśmiech. Dziewczyna w najwyższym skupieniu darła serwrtki na dziesiątki malutkich części. W ten sposób na stoliku pojawiła się już spora kupka kolorowego papieru. Była właśnie w trakcie maltretowania szóstej z kolei serwetki, gdy tuż obok niej pojawił się jakiś chłopak.
Zayn chciał sprawdzić czy wszystko u niej w porządku, ale okoliczności mu na to nie pozwoliły. Dotarł właśnie do lady i dość roztargnieny złożył zamówienie. Czekając na jego realizację, chciał ponowić próbę zobaczenia Malii. Jednak znowu napotkał przeszkodę.
- Ty jesteś Zayn Malik?-dziewczyna, najwyżej czternastoletnia, patrzyła na niego z mieszaniną szoku i radości. Aż dziw, że jeszcze nie zaczęła piszczeć, tak jak to miały w zwyczaju jego fanki.-O rany! Koleżanki mi nie uwierzą! Czy mogłabym...
Zayn naprawdę starał się być miły dla swoich fanów. Wszak to tylko i wyłącznie ich zasługa, że był tym kim był. Ale w obecnej sytuacji nie potrafił zdobyć się na cierpliwość. Kątem oka widział jak z pozoru spokojna Malia, gwałtownie podnosi się do pionu, szurając przy tym krzesłem. Serwetki rozwiały się przy tym nagłym ruchu i nim opadły na ziemię, zawirowały lekko między nią, a obcym chłopakiem.
- Nie! Nic byś nie mogła-warknął jakby dopiero teraz przypominając sobie o zagadującej go nastolatce.
Ta uraczyła go urażoną miną, ale najwyraźniej nie zamierzała dać za wygraną, bo już utwierała usta by wygłosić następną uwagę. Na szczęście, lub też nieszczęście Zayn w tym samym czasie otrzymał swoje zamówienie. Nie patrąc nawet na fankę, złapał tackę i zlustrował pomieszczenie w poszukiwaniu Malii. Ta niezwykle wzburzona opuszczała właśnie lokal, nie racząc nawet wspomnieć o swoich zamiarach Malikowi.
Więc co mógł zrobić w takiej sytuacji? Naturalnie pójść w jej ślady.
-------------------------------------------------
W pierwszej kolejności powinnam przeprosić za te nieregularne posty. Nie jest to jednak wina mojego lenistwa ( choć nie ukrywając - zdarzają mi się dni, gdy tylko wmawiam sobie, źe brak mi czasu na napisanie czegokolwiek). Jeśli już mam się usprawiedliwiać to w pierwszej kolejności powinnam wspomnieć o zbliżającym się zakończeniu roku szkolnego i zamieszaniu jakie przez to powstaje. Kto by się domyślał, że ostateczne terminy popraw wypadają aż tydzień przed wakacjami?!
Natomiast drugi powód jest po prostu banalny. Osoby, które mnie znają wiedzą, że wszelakiego rodzaju sprzęty elektryczne mnie nienawidzą. Nic więc dziwnego, że mając laptopa zaledwie przez kilka godzin, zdążyła wykasować z niego internet, nie wiedząc nawet, iż to możliwe. Tak czy inaczej do dyspozycji pozostaje mi jedynie tablet, na którym pisanie jest okropną katorgą. Dlatego też z góry przepraszam za błędy, które musiały mi umknąć.
Jakkolwiek by jednak nie było, zbliżają się wakacje i w zwiazku z tym będę miała sporo czasu na nadrobienie zaległości na blogu. Zaś póki co liczę na Waszą wyrozumiałość ; )
I może właśnie wszystkie te obawy sprawiły, że w ustach Zayna po raz pierwszy od dłuższego czasu pojawił się papieros. Obietnice, które składał przed samym sobą, że już wiecej nie ruszy tego świństwa, teraz przestały mieć znaczenie. Potrzebował relaksującego działania nikotyny, natychmiast.
Kończył palić jednego i już sięgał ponownie po paczkę, gdy zauważył, że w stronę ogrodzenia biegnie Malia. Sam nie wiedział czego się spodziewać. Być może skradania się w stylu ninja, czy czegoś w tym rodzaju. Ale nie, Malia nie dbała o takie szczegóły jak ostrożność. Najwyraźniej wizja niechybnego opuszczenia psychiatryka, nie pozwalała jej zachować spokoju. I Malik wcale jej się nie dziwił.
Minęła chwila, a ponad gęstym źywopłotem dostrzegł jasną czuprynę. Zaraz po tym Malia zgrabnie podciągnęła się do góry i z wyraźnym strachem spojrzała w dół. Udało jej się zajść tak daleko i jedyną przeszkodą stojąca jej na drodze do wolności jak na ironię okazała się odległość do ziemi. Zayn dokładnie widział jak Malia przełyka ślinę i z roztargnieniem patrzy w stronę najbliższej kamery. Ta aktualnie skierowana była na inną część podwórka, lecz w każdej chwili mogło się to zmienić.
- Skacz! Złapię cię - ponaglił ją, czując małe wyrzuty sumienia. Dobrze wiedział jak to jest czuć przed czymś strach, czuł go za każdym razem, gdy wchodził do wody, a popędzany przez towarzystwo jedynie się irytował. Tym jednak razem nie było czasu na odpowiednie podejście do sprawy.
Malia najwyraźniej to zrozumiała, bo z powagą skinęła głową. Dla pewności zerknęła jeszcze raz w dół, a gdy się okazało, że ziemia nie przybliżyła się nawet o milimetr, zacisnęła mocno powieki i skoczyła.
Zayn bez kłopotu pochwycił ją w locie. Z rozbawieniem patrzył na jej minę, zamknięte oczy. Jego szyja bardzo boleśnie odczuwała jej zbyt mocno zaciśnięte dłonie i paznokcie, które przy okazji wbijały się w jego skórę.
-Możesz mnie nie dusić? - zapytał ze śmiechem.
- Kusisz - mruknęła, ale posłusznie stanęła na ziemi.
Odsunęła się od niego na odległość kilku kroków i z szerokim uśmiechem zaczęła rozglądać się wokół. Wprawdzie nie było w tym miejscu nic zachwycająco. Ot najzwyklejszy parking. Jednak oglądać go inaczej niż przez kraty, było dla niej nowym i na pewno przyjemnym uczuciem. Kiedy zaś skończyła dokładnie lustrować przestrzeń wokół siebie, rozbieganym spojrzeniem zaszczyciła również Zayna.
-Paliłeś - nie zapytała, stwierdziła. W jej głosie dało się usłyszeć nutę dezaprobaty, choć było przy tym trochę zrozumienia, jakby tylko z czystej troski zwrociła mu uwagę.
- Nie da się przed tobą niczego ukryć - z teatralnym westchnieniem wskazał na kieszeń, gdzie spoczywała paczka papierosów. - Ale teraz wolałbym od ciebie usłyszeć, jak zamierzasz spędzić dzień.
-Z tobą - odparła bez zastanowienia, a gdy zrozumiała, że chłopak miał na myśli coś innego, pospiesznie dodała:- Moglibyśmy pójść do kina.
-Kino? Błagam, Malia sądziłem, że wykażesz się większą kreatywnością.
- Dawno nie byłam w kinie - rzuciła na swoją obronę, marszcząc przy tym lekko brwi.
- W porządku, dzisiejszego dnia twoje słowa są dla mnie rozkazem.
Jakby dla podkreślenia swojego stanowiska przewrócił oczami i nazbyt teatralnym gestem otworzył jej drzwi pasażera. Mógł niemal przysiac, że przy wykonywaniu tych czynności Malia mruknęła coś w stylu 'jak dziecko', jednak gdy na nią spojrzał uśmiechała się szczerze. Najwyraźniej nawet poza psychiatrykiem jej nastroje wirowały jak w kalejdoskopie.
Przez następne dwie godziny oglądali niezwykle nudną komedie romantyczną. Wybór filmu leżał oczywiście w rękach Malii, a Zayn nie zamierzał się sprzeczać o takie drobnostki. W tym samym czasie odbywała się premiera nowego thrillera, na który chłopak czekał kilka długich miesięcy, ale ostatecznie do kina mógł przyjść kiedy indziej, zaś Malia miała tylko ten jeden dzień. Nie mniej dobre serce mulata zostało w tamtym momencie wystawione na ciężką próbę.
Wychodząc z sali rozejrzał się w obawie, że spotka jakieś fanki. To nie tak, że chciał im odebrać szansę na autograf czy zdjęcie, ale z doświadczenia wiedział, że kilka niegroznych dziewczyn w kilka sekund zamieni się w spory tłum, którego nie opanuje bez ochroniarza. Dodatkowo nadal nie wyjaśnił Malii, że nie jest zwyczajnym pracownikiem psychiatryka, tylko światową gwiazdą muzyki pop. Nie miał pojęcia jak się do tego zabrać, bowiem z reguły ludzie rozpoznawali go niemal od razu i ostatnie o czym myślał to przedstawianie się. A poza tym lubił świadomość, że blondynka traktuje go jak każdą inną osobę. No może darzyła go cieplejszymi uczuciami, ale to sprowadzało sie jedynie do tego, że po prostu nie miała ochoty go zamordować. A przynajmniej nie okazywała tego otwarcie.
- Za kim tak patrzysz? - zapytała, po czym nie czekając na odpowiedź dopiła cole, siorbiąc przy tym głośno.
- Szukam kogoś kto tak jak ja potwierdzi, że ten film był koszmarny - skłamał gładko, siląc się na żart.
- Bo był -Malia wzruszyła ramionami, wyrzuciła pusty już kubek i uśmiechnęła się szeroko.
- To dlaczego...
- Nienawidzę komedii romantycznych - wyjaśniła zbolałym tonem. - Ale fakt, że wysiedziałeś dwie godziny na cholernie nudnym seansie, z nudną fabułą i nudnymi bohaterami, w zupełności mi to wynagrodził.
- Jesteś okrutna.
Przytaknęła, choć coś w tym geście sprawiło, że Malik zwątpił czy dziewczyna w ogóle zwrociła uwagę na jego komentarz. Przez krótką chwilę wyglądała tak jakby nie kontaktowała ze światem. Jej oczy zrobiły się większe, głowa swobodnie kiwała się to w górę, to w dół. I nagle wszystko wróciło do normy. Blondynka zamrugała kilkakrotnie, wyciągnęła z trzymanego w dłoni pojemnika popcorn i jak gdyby nigdy nic zaczęła jeść. Najwyraźniej nie zauważyła ani swojego zachowania, ani zaniepokojonego spojrzenia Zayna.
On również postanowił nie ruszać tematu. Idąc za przykładem również sięgnął po prażoną kukurydzę, przez co spotkał się z protestem ze strony blondynki.
-Miałeś swój, a od połowy filmu pasożytowałeś na moim. Ile jeszcze możesz zjeść? - fuknęła, ale nie poczyniła kroków by zapobiec jego kradzieży.
-Malia, słońce, powiedz lepiej gdzie chciałabyś teraz iść - mówił z wyraźnym rozbawieniem, ale dziewczyna i tak oblała się rumieńcem, gdy tylko nazwał ją słońcem.
Od razu zbeształ się w duchu. Odkąd pamiętał zwracał się do sióstr czy też bliskich koleżanek w sposób pieszczotliwy. Przestał na to zwracać uwagę i one również traktowały to jako coś normalnego, a nie jak tani tekst na podryw. Tyle, że Malia była inna, nie znali się długo, a takie słówka najwyraźniej wywoływały u niej mieszane uczucia. Na przyszłość musiał bardziej uważać na to co mówi.
- Mam ochotę na kawę - odpowiedziała w końcu na jego pytanie.
-Starbucks?
-Tak - skinęła zadowolona głową, najwyraźniej znów się odprężając.
Zayn był szczerze zdumiony jak zwyczajne dziewczyna ma wymagania. Spodziewał się raczej szału zakupów, choć z drugiej strony nie mogła przecież przemycić ich do psychiatryk, albo wypadu do zoo, wszak wszyscy uwielbiają misie koala. Ale nie. Malia była zadowolona z tak luźno spędzonego czasu, co tylko utwierdziło go w przekonaniu, że psychiatryk to nie miejsce dla niej. Bo to właśnie tak powinien wyglądać każdy jej dzień. Spotkania ze znajomymi, wypad na kawę czy do kina. Tym czasem każda z tych rzeczy była poza jej zasięgiem. I jeśli wcześniej miał jakieś wątpliwości co do swojego planu, teraz nie miał już żadnych. Blondynka zasługiwała na chociaż jeden dzień przyjemności.
Idąc, Malik w końcu wykorzystał okazję by przyjrzeć jej się bliżej. Z reguły nie zwracał uwagi na jej strój, wszak była to rzecz, która w Malii interesowała go najmniej, toteż do tej pory nie miał pojęcia w co też jest ubrana. Zamiast standardowych dresów miała na sobie jasne jeansy, czarną bokserkę i sweterek, który jak pomyślał ze zgrozą miał zakryć jej blizny na nadgarstkach. Bo przecież jakieś blizny mieć musiała. Odrzucił od siebie te myśli i dokończył obserwacje. Buty miała te same co zawsze, lekko zniszczone trampki. Natomiast włosy spięła w wysokiego kucyka, który bujał się delikatnie przy każdym jej kroku.
- Wymigałaś się od porannych leków? - zapytał, gdy jej nieobecna mina zaczęła stanowić nierozerwalną część jej dzisiejszego zachowania.
- Nie, nie chciałam wzbudzać podejrzeń. Z resztą bez leków nie wiem co ze sobą zrobić, ciągle mnie nosi - chrząknęła i po raz pierwszy rozejrzała się po chodniku. Nie żeby było co podziwiać, ale i tak uśmiechnęła się lekko. - Zostawmy ten temat, chociaż na dzisiaj.
Leki wyraźnie dawały jej się we znaki, ale właśnie dotarli do Starbucksa, dzięki na krótką chwilę zapomniała o wszystkich nieprzyjemnościach. Zayn odniósł wręcz wrażenie, że dziewczyna powoli zapomina, iż to wszystko jest do jej dyspozycji przez niespełna jeden dzień. Nie zamierzał jednak o tym wspominać. Niech się cieszy do woli.
Otworzył drzwi, a do jego nozdrzy od razu dotarł zapach mielonej kawy i świeżo upieczonej szarlotki. Malia również musiała to poczuć, bo uśmiechnęła się jeszcze szerzej, uniosła wysoko ręce i rozciagnęła się niczym kotka.
- Jak bardzo za tym tęskniłam!
Ruszyli w głab w sali, przy czym Malia z szeroko otwartymi oczami chłonęła otoczenie, zaś Zayn modlił się by nikt go nie rozpoznał. Szczytem głupoty było przebywać w miejscu publicznym, jeśli nie zamierzał podzielić się z dziewczyną swoim małym sektetem. Choć słowo 'mały' raczej nie oddawało jego sławy. Tak czy inaczej wybrał stolik w najdalszym zakątku sali, tak by mieć spokój, a równocześnie móc obserwować wszystko co działo się w lokalu. Malik sekundę bił się z myślami, po czym ruszył złożyć zamówienie. Mimo wszystko nie wypadało by to dziewczyna musiała za niego płacić. Co to, to nie.
Kolejka ciagnęła się kilometrami, a przynajmniej Zaynowi wydawało się, że jest aż tak długa. Żeby zabić jakoś czas spojrzał na Malie. I naprawdę nic nie mógł poradzić na to, że na jego ustach od razu uformował się lekki uśmiech. Dziewczyna w najwyższym skupieniu darła serwrtki na dziesiątki malutkich części. W ten sposób na stoliku pojawiła się już spora kupka kolorowego papieru. Była właśnie w trakcie maltretowania szóstej z kolei serwetki, gdy tuż obok niej pojawił się jakiś chłopak.
Zayn chciał sprawdzić czy wszystko u niej w porządku, ale okoliczności mu na to nie pozwoliły. Dotarł właśnie do lady i dość roztargnieny złożył zamówienie. Czekając na jego realizację, chciał ponowić próbę zobaczenia Malii. Jednak znowu napotkał przeszkodę.
- Ty jesteś Zayn Malik?-dziewczyna, najwyżej czternastoletnia, patrzyła na niego z mieszaniną szoku i radości. Aż dziw, że jeszcze nie zaczęła piszczeć, tak jak to miały w zwyczaju jego fanki.-O rany! Koleżanki mi nie uwierzą! Czy mogłabym...
Zayn naprawdę starał się być miły dla swoich fanów. Wszak to tylko i wyłącznie ich zasługa, że był tym kim był. Ale w obecnej sytuacji nie potrafił zdobyć się na cierpliwość. Kątem oka widział jak z pozoru spokojna Malia, gwałtownie podnosi się do pionu, szurając przy tym krzesłem. Serwetki rozwiały się przy tym nagłym ruchu i nim opadły na ziemię, zawirowały lekko między nią, a obcym chłopakiem.
- Nie! Nic byś nie mogła-warknął jakby dopiero teraz przypominając sobie o zagadującej go nastolatce.
Ta uraczyła go urażoną miną, ale najwyraźniej nie zamierzała dać za wygraną, bo już utwierała usta by wygłosić następną uwagę. Na szczęście, lub też nieszczęście Zayn w tym samym czasie otrzymał swoje zamówienie. Nie patrąc nawet na fankę, złapał tackę i zlustrował pomieszczenie w poszukiwaniu Malii. Ta niezwykle wzburzona opuszczała właśnie lokal, nie racząc nawet wspomnieć o swoich zamiarach Malikowi.
Więc co mógł zrobić w takiej sytuacji? Naturalnie pójść w jej ślady.
-------------------------------------------------
W pierwszej kolejności powinnam przeprosić za te nieregularne posty. Nie jest to jednak wina mojego lenistwa ( choć nie ukrywając - zdarzają mi się dni, gdy tylko wmawiam sobie, źe brak mi czasu na napisanie czegokolwiek). Jeśli już mam się usprawiedliwiać to w pierwszej kolejności powinnam wspomnieć o zbliżającym się zakończeniu roku szkolnego i zamieszaniu jakie przez to powstaje. Kto by się domyślał, że ostateczne terminy popraw wypadają aż tydzień przed wakacjami?!
Natomiast drugi powód jest po prostu banalny. Osoby, które mnie znają wiedzą, że wszelakiego rodzaju sprzęty elektryczne mnie nienawidzą. Nic więc dziwnego, że mając laptopa zaledwie przez kilka godzin, zdążyła wykasować z niego internet, nie wiedząc nawet, iż to możliwe. Tak czy inaczej do dyspozycji pozostaje mi jedynie tablet, na którym pisanie jest okropną katorgą. Dlatego też z góry przepraszam za błędy, które musiały mi umknąć.
Jakkolwiek by jednak nie było, zbliżają się wakacje i w zwiazku z tym będę miała sporo czasu na nadrobienie zaległości na blogu. Zaś póki co liczę na Waszą wyrozumiałość ; )
środa, 27 maja 2015
Rozdział 10
Sobota od zawsze kojarzyła się Zaynowi z dniem wolnym od wszelkich obowiązków. Ale później, kiedy kariera zespołu nabrała tempa, nawet ten jakże wspaniały dzień musiał ulec grafikowi występów. Od tamtej pory chłopak rzadko zwracał uwagę na dni tygodnia. Po prostu robił to co akurat widniało w grafiku i jakoś szczególnie się nie zastanawiał czy to wtorek czy może czwartek. Tak było do czasu, gdy zaczął pracować w Psychiatryku Londyjskim. Codziennie rano wstawał ze świadomością, że czeka go praca, a jedyne wytchnienie przyjdzie nie w sobotę, a w niedzielę.
I oczywiście tak właśnie było. Jedyny wyjątek stanowił ten sobotni wieczór. Zayn skończył pracę nieco wcześniej niż zwykle i z tego też powodu miał więcej czasu dla siebie. Na tyle dużo by spędzić go w jakiś mało wymagający aczkolwiek relaksujący sposób, lecz na tyle mało, by nie mógł nawet pomyśleć o jakiejś przypadkowej imprezie.
Więc godząc się na ten kompromis, zasiadł przed biurkiem i po chwili namysłu wyciągnął z jednej z bocznych szafek, blok oraz kilka ołówków. Miał do wyboru to, albo elektronikę, która na każdym kroku przypominała mu o gorszym okresie One Direction. Naprawdę, nie potrzebował Pudelka by wiedzieć o każdej jednej kłótni, która rozegrała się w tym domu.
Westchnął, chwycił ołówek i bez zastanowienia zaczął kreślić pierwsze linie. Nie zastanawiał się co rysuje, po prostu to robił. Dopiero pod koniec pracy uzmysłowił sobie, że oto na kartce widnieje portret Malii. Nie potrzebował modelki, czy zdjęcia, aby idealnie oddać jej rysy twarzy, błysk w oczach i nieco cyniczny uśmieszek. Ten obraz wrył mu się w głowę tak głęboko, że mógłby go namalować równie dobrze w środku nocy, wyrwany z wyjątkowo głębokiego snu.
-Jutro cię stamtąd zabiorę-mruknął wpatrując się w podobiznę dziewczyny.
Ta naturalnie nie udzieliła mu odpowiedzi. Ale gdyby mogła z pewnością zaśmiałaby się lekko, tak bardzo uszczęśliwiona perspektywą spędzenia choć jednego dnia poza murami szarego psychiatryka.
Zayn jeszcze kilka sekund oglądał swoje dzieło, po czym odłożył je na bok i wyrwał z bloku kolejną czystą kartkę. Tym razem jego zręczne palce, precyzyjne linie i idealne cienie stworzyły pełen mroku obraz psychiatryka. Po części wyglądał tak jak zawsze, ale wyobraźnia Malika dodała kilka szczegółów. Okna znacznie bardziej przypominały te widziane w więzieniach. Drzwi, wielkie i ciężkie, zdawały się krzyczeć, że nikt nie opuści szpitala.
-Zayn!-Głos Nialla wyrwał go z transu.
Malik westchnął ciężko, odłożył niedokończone dzieło na bok i bez zbytniego entuzjazmu, opuścił pokój. Wyjazd do rodzinnego domu Louisa nieco się przeciągał i w konsekwencji tego mulat starał się nie ignorować przyjaciela. A przynajmniej nie bardziej niż to konieczne.
Przełykając kilka nieprzyjemnych uwag zszedł po schodach i jak zawsze stanął przed ogromnym dylematem. Skręcić w prawo i znaleźć się w kuchni, gdzie Niall być może szykuje zabójczą (bynajmniej nie w dobrym tego słowa znaczeniu) kolację, czy też w lewo, gdzie ten sam chłopak możliwie gra na konsoli. Ostatecznie wybrał pierwszą opcję i nie pomylił się, no może tylko trochę. Blondynek faktycznie znajdował się w swoim małym raju, ale nie oddawał się pasji gotowania. Zamiast tego wykonywał komiczne ruchy, jakby w wierze, że jeśli całym ciałem przechyli się w konkretną stronę, to jego odpowiednik na ekranie telefonu zrobi to samo. Nie przyjmował do wiadomości, że od tego ma konkretne klawisze. W rezultacie na metę zawsze dojeżdżał jako ostatni.
-Chcesz zapytać jakim cudem dostałeś prawo jazdy skoro nie umiesz przejść pierwszego poziomu? Czy też stęskniłeś się za moim wspaniałym towarzystwem?
-Tak-Horan mruknął w odpowiedzi, pochłonięty grą. Dopiero, gdy stało się jasne, że szansa na zajęcie choćby przedostatniego miejsca to marzenie, odłożył telefon na blat i spojrzał na kolegę.-Jeszcze trochę a zapuścisz w swoim pokoju korzenie.
-Cóż, będę wyjątkowo seksowną roślinką.
Zayn otworzył lodówkę, uparcie wpatrując się w leżące na pułkach produkty. Ostatecznie wyciągnął ze środka kawałek ciasta, które jak miał nadzieję pochodziło z cukierni, a nie z niallowego piekarnika.
-Gdyby twoje ego dało się zobaczyć gołym okiem, gwarantuję, że przewyższałbyś dwukrotnie każdego z nas.
-Nie ma nas-Malik z irytacją zatopił widelczyk w serniku. Zamiast jednak zjeść odkrojony kawałek, po prostu odłożył talerzyk na meble. Nagle stracił apetyt.-Jestem ja, jesteś ty i jest banda idiotów, którzy wolą tworzyć szczęśliwą namiastkę zespołu z dala od tego miejsca.
Zapadła cisza. Oboje patrzyli na siebie uparcie chcąc postawić na swoim. Zayn w pewnym sensie podziwiał upór Nialla. Całą jego wiarę w odnowienie relacji między członkami zespołu, determinację w dążeniu do celu i spokój z jakim obnosił się do każdego z nich. Ale równocześnie wiedział, że to głupie. Jeśli One Direction nie miało chęci do dalszej współpracy, to te całe brednie o przyjaźni, ba! niemal braterstwie, wydawały się po prostu komiczne.
-Nie możesz ich osądzać, bo robisz dokładnie to samo. Pracując, uciekasz od problemów.
Zabawne, pomyślał Zayn. Jego obecnie największe zmartwienie wynikało właśnie z tego feralnego wolontariatu. Myśl o rozpadzie zespołu zeszła na dalszy plan, bo też ile można mówić i myśleć o tym samym? Teraz sprawą priorytetową stała się Malia. To ona pomimo całej swojej zmienności nastrojów, sprawiała, że mulat miał chęć do działania. Jej uśmiech podpowiadał mu, że jego próby nie idą na marne. A śmiech gwarantował zwycięstwo.
Zdając sobie z tego sprawę, nie mógł dłużej siedzieć z Niallem i prowadzić coraz smętniejszą rozmowę. Dlatego też wymówił się w mało przekonujący sposób i wrócił do siebie. Nie dokończył jednak wcześniejszego rysunku, wydawało mu się to zbyt ponure. A przecież następny dzień zapowiadał się wyjątkowo słonecznie.
Zamiast tego wynalazł jeszcze jedną czystą kartkę i z zapałem zaczął rysować kolejny portret blondynki. Dla samej tylko przyjemności płynącej z patrzenia na jej roześmianą twarz, którą nieczęsto widywał w psychiatryku.
Ale jutro będzie inaczej, obiecywał sobie.
Musi być inaczej.
________________________________________
Rozdział wyjątkowo krótki, ale następne już są w przygotowaniu, także tym razem postaram się wstawiać je systematyczniej. Obecne przerwy wynikają przede wszystkim ze zbliżającego się końca roku. Jak zwykle poprawiam wszystko na ostatnią chwilę, kując po nocach głupie niemieckie słówka >.<
Zachęcam również do komentowania. To ogromna motywacja, a ponad to z chęcią przeczytam szczerą krytykę. Może dzięki temu poprawię swój styl pisania i następne rozdziały będą nieco lepsze ; )
I oczywiście tak właśnie było. Jedyny wyjątek stanowił ten sobotni wieczór. Zayn skończył pracę nieco wcześniej niż zwykle i z tego też powodu miał więcej czasu dla siebie. Na tyle dużo by spędzić go w jakiś mało wymagający aczkolwiek relaksujący sposób, lecz na tyle mało, by nie mógł nawet pomyśleć o jakiejś przypadkowej imprezie.
Więc godząc się na ten kompromis, zasiadł przed biurkiem i po chwili namysłu wyciągnął z jednej z bocznych szafek, blok oraz kilka ołówków. Miał do wyboru to, albo elektronikę, która na każdym kroku przypominała mu o gorszym okresie One Direction. Naprawdę, nie potrzebował Pudelka by wiedzieć o każdej jednej kłótni, która rozegrała się w tym domu.
Westchnął, chwycił ołówek i bez zastanowienia zaczął kreślić pierwsze linie. Nie zastanawiał się co rysuje, po prostu to robił. Dopiero pod koniec pracy uzmysłowił sobie, że oto na kartce widnieje portret Malii. Nie potrzebował modelki, czy zdjęcia, aby idealnie oddać jej rysy twarzy, błysk w oczach i nieco cyniczny uśmieszek. Ten obraz wrył mu się w głowę tak głęboko, że mógłby go namalować równie dobrze w środku nocy, wyrwany z wyjątkowo głębokiego snu.
-Jutro cię stamtąd zabiorę-mruknął wpatrując się w podobiznę dziewczyny.
Ta naturalnie nie udzieliła mu odpowiedzi. Ale gdyby mogła z pewnością zaśmiałaby się lekko, tak bardzo uszczęśliwiona perspektywą spędzenia choć jednego dnia poza murami szarego psychiatryka.
Zayn jeszcze kilka sekund oglądał swoje dzieło, po czym odłożył je na bok i wyrwał z bloku kolejną czystą kartkę. Tym razem jego zręczne palce, precyzyjne linie i idealne cienie stworzyły pełen mroku obraz psychiatryka. Po części wyglądał tak jak zawsze, ale wyobraźnia Malika dodała kilka szczegółów. Okna znacznie bardziej przypominały te widziane w więzieniach. Drzwi, wielkie i ciężkie, zdawały się krzyczeć, że nikt nie opuści szpitala.
-Zayn!-Głos Nialla wyrwał go z transu.
Malik westchnął ciężko, odłożył niedokończone dzieło na bok i bez zbytniego entuzjazmu, opuścił pokój. Wyjazd do rodzinnego domu Louisa nieco się przeciągał i w konsekwencji tego mulat starał się nie ignorować przyjaciela. A przynajmniej nie bardziej niż to konieczne.
Przełykając kilka nieprzyjemnych uwag zszedł po schodach i jak zawsze stanął przed ogromnym dylematem. Skręcić w prawo i znaleźć się w kuchni, gdzie Niall być może szykuje zabójczą (bynajmniej nie w dobrym tego słowa znaczeniu) kolację, czy też w lewo, gdzie ten sam chłopak możliwie gra na konsoli. Ostatecznie wybrał pierwszą opcję i nie pomylił się, no może tylko trochę. Blondynek faktycznie znajdował się w swoim małym raju, ale nie oddawał się pasji gotowania. Zamiast tego wykonywał komiczne ruchy, jakby w wierze, że jeśli całym ciałem przechyli się w konkretną stronę, to jego odpowiednik na ekranie telefonu zrobi to samo. Nie przyjmował do wiadomości, że od tego ma konkretne klawisze. W rezultacie na metę zawsze dojeżdżał jako ostatni.
-Chcesz zapytać jakim cudem dostałeś prawo jazdy skoro nie umiesz przejść pierwszego poziomu? Czy też stęskniłeś się za moim wspaniałym towarzystwem?
-Tak-Horan mruknął w odpowiedzi, pochłonięty grą. Dopiero, gdy stało się jasne, że szansa na zajęcie choćby przedostatniego miejsca to marzenie, odłożył telefon na blat i spojrzał na kolegę.-Jeszcze trochę a zapuścisz w swoim pokoju korzenie.
-Cóż, będę wyjątkowo seksowną roślinką.
Zayn otworzył lodówkę, uparcie wpatrując się w leżące na pułkach produkty. Ostatecznie wyciągnął ze środka kawałek ciasta, które jak miał nadzieję pochodziło z cukierni, a nie z niallowego piekarnika.
-Gdyby twoje ego dało się zobaczyć gołym okiem, gwarantuję, że przewyższałbyś dwukrotnie każdego z nas.
-Nie ma nas-Malik z irytacją zatopił widelczyk w serniku. Zamiast jednak zjeść odkrojony kawałek, po prostu odłożył talerzyk na meble. Nagle stracił apetyt.-Jestem ja, jesteś ty i jest banda idiotów, którzy wolą tworzyć szczęśliwą namiastkę zespołu z dala od tego miejsca.
Zapadła cisza. Oboje patrzyli na siebie uparcie chcąc postawić na swoim. Zayn w pewnym sensie podziwiał upór Nialla. Całą jego wiarę w odnowienie relacji między członkami zespołu, determinację w dążeniu do celu i spokój z jakim obnosił się do każdego z nich. Ale równocześnie wiedział, że to głupie. Jeśli One Direction nie miało chęci do dalszej współpracy, to te całe brednie o przyjaźni, ba! niemal braterstwie, wydawały się po prostu komiczne.
-Nie możesz ich osądzać, bo robisz dokładnie to samo. Pracując, uciekasz od problemów.
Zabawne, pomyślał Zayn. Jego obecnie największe zmartwienie wynikało właśnie z tego feralnego wolontariatu. Myśl o rozpadzie zespołu zeszła na dalszy plan, bo też ile można mówić i myśleć o tym samym? Teraz sprawą priorytetową stała się Malia. To ona pomimo całej swojej zmienności nastrojów, sprawiała, że mulat miał chęć do działania. Jej uśmiech podpowiadał mu, że jego próby nie idą na marne. A śmiech gwarantował zwycięstwo.
Zdając sobie z tego sprawę, nie mógł dłużej siedzieć z Niallem i prowadzić coraz smętniejszą rozmowę. Dlatego też wymówił się w mało przekonujący sposób i wrócił do siebie. Nie dokończył jednak wcześniejszego rysunku, wydawało mu się to zbyt ponure. A przecież następny dzień zapowiadał się wyjątkowo słonecznie.
Zamiast tego wynalazł jeszcze jedną czystą kartkę i z zapałem zaczął rysować kolejny portret blondynki. Dla samej tylko przyjemności płynącej z patrzenia na jej roześmianą twarz, którą nieczęsto widywał w psychiatryku.
Ale jutro będzie inaczej, obiecywał sobie.
Musi być inaczej.
________________________________________
Rozdział wyjątkowo krótki, ale następne już są w przygotowaniu, także tym razem postaram się wstawiać je systematyczniej. Obecne przerwy wynikają przede wszystkim ze zbliżającego się końca roku. Jak zwykle poprawiam wszystko na ostatnią chwilę, kując po nocach głupie niemieckie słówka >.<
Zachęcam również do komentowania. To ogromna motywacja, a ponad to z chęcią przeczytam szczerą krytykę. Może dzięki temu poprawię swój styl pisania i następne rozdziały będą nieco lepsze ; )
poniedziałek, 4 maja 2015
Rozdział 9
Piątek.
Zayn jak zwykle zwlókł się z łóżka, zjadł mało zjadliwe śniadanie przygotowane przez Nialla, po czym standardowo spóźnił się do pracy. No cóż, nigdy nie należał do osób szczególnie punktualnych i Clara musiała się do tego przyzwyczaić. Na szczęście już mu wybaczyła wcześniejsze zaniedbania, a to skutkowało jej wyjątkowo dobry humorem.
-Nigdy nie myślałeś o bliższym poznaniu pacjentów?-zagadnęła go, jednocześnie wypełniając zwyczajowe dokumenty.
-Dlaczego miałbym to robić?-Malik wydawał się autentycznie zaskoczony.-To szaleńcy, prawda?
-Malia też jest pacjentką, a jak zdążyłam zauważyć nie traktujesz jej jak osobę szczególnie chorą.
Zapadła kłopotliwa cisza, z resztą jak zawsze gdy wspominano blondynkę. Był to pewnego rodzaju temat tabu. Zayn postąpił źle zżywając się z dziewczyną, a Clara postąpiła źle pozwalając by to wszystko się rozwinęło.
-W porządku. Więc mam tak po prostu wbić do pokoju jednego z nich i rzucić 'cześć, jak się masz?'-zapytał dość sceptycznie.
-Oczywiście, że nie. Ale możesz odwiedzić świetlicę. Znaczna część pacjentów właśnie tam spędza czas wolny.-Widząc jego minę, dodała pośpiesznie:-Nie musisz się martwić. Dyżurujące pielęgniarki mają wszystko pod kontrolą.
-Jeśli dzięki temu uniknę dalszego sprzątania.
Zayn wzruszył ramionami i z udawaną nonszalancją opuścił gabinet. Prawda była taka, że pomimo tygodni, które spędził w psychiatryku, nie miał doświadczenia z jego pacjentami. Starał się ich unikać, a te nieliczne przypadki, gdy jego próby kończyły się fiaskiem, zdecydowanie nie poprawiały mu nastroju. Tak jak wtedy, gdy nieznany chłopak ze stołówki obraził Malię. Albo, gdy ruda nastolatka nie chciała opuścić go na krok i dopiero przechodzący lekarz zabrał ją z powrotem do jej pokoju.
Tak czy inaczej chodziło o to, że ludzie psychiczni byli po prostu psychiczni. Nie dało się przewidzieć ich zachowania. Jedni byli nieszkodliwi, inni wręcz przeciwnie. Jeszcze inni żyli we własnym świecie i jakby nie zdawali sobie sprawy z otoczenia.
Zayn zbyt pochłonięty ponurymi rozmyśleniami nawet nie zauważył, że właśnie dotarł pod odpowiednie drzwi. Po tak długim czasie w ośrodku, znał rozmieszczenie korytarzy niemal tak dobrze jak we własnym domu.
Dyskretnie(a przynajmniej chciał się łudzić, że dyskretnie) zajrzał do środka przez szybę w drzwiach. Jego nastrój zmienił się diametralnie, gdy w tłumie pacjentów wychwycił znajomą blond czuprynę. Uśmiechnął się pod nosem, w duchu dziękując Clarze za tą dość przypadkową sposobność do spędzenia z Malią kilku chwil.
Wszedł do środka, zręcznie lawirując między zaciekawionymi ludźmi, aż w końcu usiadł naprzeciw dziewczyny. Ta uniosła z zaskoczeniem głowę, a na jej ustach zaczął błąkać się chytry uśmieszek.
-Nie wiedziałam, że ciebie również przymknęli. Co zrobiłeś? Okazałeś się wrednym dupkiem doprowadzającym swoją szefową do szaleństwa?-zaświergotała słodko, mrugając przesadnie oczami.
-Wystarczyło mi pięć minut z tobą, a moja psychika poszła opalać się na Hawajach-odparł równie miło.
Malia prychnęła, kręcąc głową. Zaraz jednak wstała i podeszła do okienka, za którym siedziała dyżurująca pielęgniarka. Rozmawiały krótką chwilę, wyraźne odprężone. Blondynka nawet mimo dość specyficznych nastrojów i wiadomego pobytu w psychiatryku, miała w sobie coś charyzmatycznego. Ludzie do niej lgnęli, czego najlepszym przykładem był Malik i miła kobieta właśnie śmiejąca się z jej wypowiedzi.
W końcu dziewczyna wróciła na miejsce, w dłoni trzymając mocno zniszczony egzemplarz szachów. Nie czekając na pytania, zaczęła wykładać figury, co jakiś czas z irytacją mrucząc coś pod nosem i zmieniając położenie skoczka. Dopiero po pewnym czasie wszystkie figury znajdowały się we właściwym miejscu i wtedy też Malia podniosła głowę, szczerząc swoje białe zęby.
-Gramy?
-Po tym jak z takim trudem wszystko rozłożyłaś?-Zayn uniósł jedną brew.-Byłbym prawdziwym draniem odmawiając.
-Już nim jesteś-odparła lekko, jakby szczerą radość sprawiało jej dokuczanie mulatowi.
I w pewnym sensie tak właśnie było. Choć naturalnie nie chodziło o prawdziwe dogryzanie. Już raczej o pewien rodzaj zabawy. Sprawdzała jego cierpliwość i opanowanie. Z uśmiechem przyjmowała wyraz złości na jego twarzy. A wszystko po to by poczuć się lepiej w tym ponurym miejscu.
-Chciałbym na to odpowiedzieć, ale moja natura dżentelmena na to nie pozwala.
Malia zignorowała przytyk i bez zbędnego komentarza zaczęła grę. Również Zayn postanowił się dołączyć, choć w szachy ostatni raz grał jeszcze przed xfactorem. No i jak można się spodziewać nie szło mu zbyt dobrze, ale o dziwo blondynka już skończyła swoją dzienną dawkę dogryzania. Była zbyt pochłonięta analizą następnego ruchu by zawracać sobie głowę jego niezdarnymi próbami dotrzymania jej kroku.
Kiedy skończyli grę, profesjonalnym tonem ogłosiła swoją wygraną i na nowo rozłożyła wszystkie figury. Tym jednak razem nie zajęła się już grą na poważnie. Zamiast tego oparła oba łokcie na stoliku i spojrzała na swojego towarzysza.
-Nie mam już ochoty na drugą rundę.
-Więc po co przygotowałaś planszę?
-Bo nas obserwują-odparła takim tonem, jakby przemawiała do małego dziecka.-Nie możemy po prostu siedzieć i rozmawiać.
-W takim razie wcześniej tylko zmarnowaliśmy czas udając, że naprawdę gramy?
-Przestać się wygłupiać. Ja grałam, to ty udawałeś.-Cmoknęła w usta.-W dodatku z marnym skutkiem.
Ruszyła pionem i skinęła głową, by zrobił to samo. A jako, że Zayn nie widział przeciwwskazań, posłuchał. W międzyczasie zastanawiał się czy kiedykolwiek ją zrozumie, Raz była słodka i miła, a raz po prostu wredna. Zmieniała nastroje w zależności od własnych upodobań. Nie było na to konkretnego schematu. Nie wykorzystywała nastrojów do konkretnych celów, nie manipulowała nikim. Po prostu nagle, bez powodu stawała się taka, a nie inna.
-O czym chciałaś ze mną porozmawiać?
Wzruszyła ramionami i bez namysłu ruszyła gońcem. Następnie zerknęła na pielęgniarkę, która w chwili obecnej rozwiązywała krzyżówkę. Usatysfakcjonowana znów spojrzała na Zayna.
-Mamy problem-odezwała się teatralnym szeptem.
-My czy ty?
-Wydawało mi się, że mówię wyraźnie. My mamy problem, my.
-Zamieniam się w słuch.
Malik rozłożył się wygodniej na swoim fotelu i zachęcająco machnął ręką. Oczywiście nim dostał odpowiedź musiał jeszcze chwilę poczekać, bowiem Malia jak na złość skupiła się na grze. Przegryzła wargę, wprowadziła swoje poprawki i zgarnęła wygraną.
-Szach i...
-Malia!
Uniosła głowę jakby nie rozumiejąc jego rozdrażnienia.
-No co? Nie grasz, więc dlaczego mam sobie nie pomóc w wygranej? Wy i wasze męskie ego.
-Jaki problem?-powtórzył z anielską cierpliwością.
-Okazuje się, że nie tak łatwo uciec z psychiatryka, wiesz?-Przysunęła się bliżej, tak, ze niemal stykali się nosami.-Nie jest to niemożliwe, ale musiałabym wykonać iście mistrzowski skok przez siatkę, płot i druty. I to NAD ZIEMIĄ.-Dodała na koniec z naciskiem, jakby to nie było oczywiste.
Zayn niespodziewanie parsknął śmiechem. Zwróciło to uwagę kilku pacjentów, toteż chcąc nie chcąc musiał się opanować. Otarł łzy, które zakręciły się w jego oczach w nagłym przypływie wesołości i spojrzał na zdezorientowaną Malię.
-Próbujesz mi powiedzieć, że masz lęk wysokości?
-Może i tak-fuknęła, zakładając ręce na piersi. I już było wiadome skąd się bierze jej zły nastrój.
-Posłuchaj, jeśli chcesz się wycofać...
-Absolutnie nie!
Oburzona jego podejrzeniami podniosła się z krzesła. Zrobiła to jednak o tyle dyskretnie, że nie zwróciła na siebie większej uwagi. Nawet pielęgniarka nie przejęła się jej zachowaniem i w dalszym ciągu próbowała uporać się z krzyżówką. Zayn również wstał i zmniejszył dzielącą ich odległość.
-Martwienie się zostaw mnie-mruknął zakładając jej włosy za ucho.-Po prostu zrób tak jak się umawialiśmy, dobrze?
Kiwnęła głową, już znacznie spokojniejsza. Nawet wysiliła się na słaby, aczkolwiek szczery uśmiech. Był to pewnego rodzaju sukces. Sukces, ale i ostrzeżenie.
Zayn mógł ją uspokoić, ale to świadczyło tylko o zbyt dużym zaangażowaniu ze strony obojga.
Zayn jak zwykle zwlókł się z łóżka, zjadł mało zjadliwe śniadanie przygotowane przez Nialla, po czym standardowo spóźnił się do pracy. No cóż, nigdy nie należał do osób szczególnie punktualnych i Clara musiała się do tego przyzwyczaić. Na szczęście już mu wybaczyła wcześniejsze zaniedbania, a to skutkowało jej wyjątkowo dobry humorem.
-Nigdy nie myślałeś o bliższym poznaniu pacjentów?-zagadnęła go, jednocześnie wypełniając zwyczajowe dokumenty.
-Dlaczego miałbym to robić?-Malik wydawał się autentycznie zaskoczony.-To szaleńcy, prawda?
-Malia też jest pacjentką, a jak zdążyłam zauważyć nie traktujesz jej jak osobę szczególnie chorą.
Zapadła kłopotliwa cisza, z resztą jak zawsze gdy wspominano blondynkę. Był to pewnego rodzaju temat tabu. Zayn postąpił źle zżywając się z dziewczyną, a Clara postąpiła źle pozwalając by to wszystko się rozwinęło.
-W porządku. Więc mam tak po prostu wbić do pokoju jednego z nich i rzucić 'cześć, jak się masz?'-zapytał dość sceptycznie.
-Oczywiście, że nie. Ale możesz odwiedzić świetlicę. Znaczna część pacjentów właśnie tam spędza czas wolny.-Widząc jego minę, dodała pośpiesznie:-Nie musisz się martwić. Dyżurujące pielęgniarki mają wszystko pod kontrolą.
-Jeśli dzięki temu uniknę dalszego sprzątania.
Zayn wzruszył ramionami i z udawaną nonszalancją opuścił gabinet. Prawda była taka, że pomimo tygodni, które spędził w psychiatryku, nie miał doświadczenia z jego pacjentami. Starał się ich unikać, a te nieliczne przypadki, gdy jego próby kończyły się fiaskiem, zdecydowanie nie poprawiały mu nastroju. Tak jak wtedy, gdy nieznany chłopak ze stołówki obraził Malię. Albo, gdy ruda nastolatka nie chciała opuścić go na krok i dopiero przechodzący lekarz zabrał ją z powrotem do jej pokoju.
Tak czy inaczej chodziło o to, że ludzie psychiczni byli po prostu psychiczni. Nie dało się przewidzieć ich zachowania. Jedni byli nieszkodliwi, inni wręcz przeciwnie. Jeszcze inni żyli we własnym świecie i jakby nie zdawali sobie sprawy z otoczenia.
Zayn zbyt pochłonięty ponurymi rozmyśleniami nawet nie zauważył, że właśnie dotarł pod odpowiednie drzwi. Po tak długim czasie w ośrodku, znał rozmieszczenie korytarzy niemal tak dobrze jak we własnym domu.
Dyskretnie(a przynajmniej chciał się łudzić, że dyskretnie) zajrzał do środka przez szybę w drzwiach. Jego nastrój zmienił się diametralnie, gdy w tłumie pacjentów wychwycił znajomą blond czuprynę. Uśmiechnął się pod nosem, w duchu dziękując Clarze za tą dość przypadkową sposobność do spędzenia z Malią kilku chwil.
Wszedł do środka, zręcznie lawirując między zaciekawionymi ludźmi, aż w końcu usiadł naprzeciw dziewczyny. Ta uniosła z zaskoczeniem głowę, a na jej ustach zaczął błąkać się chytry uśmieszek.
-Nie wiedziałam, że ciebie również przymknęli. Co zrobiłeś? Okazałeś się wrednym dupkiem doprowadzającym swoją szefową do szaleństwa?-zaświergotała słodko, mrugając przesadnie oczami.
-Wystarczyło mi pięć minut z tobą, a moja psychika poszła opalać się na Hawajach-odparł równie miło.
Malia prychnęła, kręcąc głową. Zaraz jednak wstała i podeszła do okienka, za którym siedziała dyżurująca pielęgniarka. Rozmawiały krótką chwilę, wyraźne odprężone. Blondynka nawet mimo dość specyficznych nastrojów i wiadomego pobytu w psychiatryku, miała w sobie coś charyzmatycznego. Ludzie do niej lgnęli, czego najlepszym przykładem był Malik i miła kobieta właśnie śmiejąca się z jej wypowiedzi.
W końcu dziewczyna wróciła na miejsce, w dłoni trzymając mocno zniszczony egzemplarz szachów. Nie czekając na pytania, zaczęła wykładać figury, co jakiś czas z irytacją mrucząc coś pod nosem i zmieniając położenie skoczka. Dopiero po pewnym czasie wszystkie figury znajdowały się we właściwym miejscu i wtedy też Malia podniosła głowę, szczerząc swoje białe zęby.
-Gramy?
-Po tym jak z takim trudem wszystko rozłożyłaś?-Zayn uniósł jedną brew.-Byłbym prawdziwym draniem odmawiając.
-Już nim jesteś-odparła lekko, jakby szczerą radość sprawiało jej dokuczanie mulatowi.
I w pewnym sensie tak właśnie było. Choć naturalnie nie chodziło o prawdziwe dogryzanie. Już raczej o pewien rodzaj zabawy. Sprawdzała jego cierpliwość i opanowanie. Z uśmiechem przyjmowała wyraz złości na jego twarzy. A wszystko po to by poczuć się lepiej w tym ponurym miejscu.
-Chciałbym na to odpowiedzieć, ale moja natura dżentelmena na to nie pozwala.
Malia zignorowała przytyk i bez zbędnego komentarza zaczęła grę. Również Zayn postanowił się dołączyć, choć w szachy ostatni raz grał jeszcze przed xfactorem. No i jak można się spodziewać nie szło mu zbyt dobrze, ale o dziwo blondynka już skończyła swoją dzienną dawkę dogryzania. Była zbyt pochłonięta analizą następnego ruchu by zawracać sobie głowę jego niezdarnymi próbami dotrzymania jej kroku.
Kiedy skończyli grę, profesjonalnym tonem ogłosiła swoją wygraną i na nowo rozłożyła wszystkie figury. Tym jednak razem nie zajęła się już grą na poważnie. Zamiast tego oparła oba łokcie na stoliku i spojrzała na swojego towarzysza.
-Nie mam już ochoty na drugą rundę.
-Więc po co przygotowałaś planszę?
-Bo nas obserwują-odparła takim tonem, jakby przemawiała do małego dziecka.-Nie możemy po prostu siedzieć i rozmawiać.
-W takim razie wcześniej tylko zmarnowaliśmy czas udając, że naprawdę gramy?
-Przestać się wygłupiać. Ja grałam, to ty udawałeś.-Cmoknęła w usta.-W dodatku z marnym skutkiem.
Ruszyła pionem i skinęła głową, by zrobił to samo. A jako, że Zayn nie widział przeciwwskazań, posłuchał. W międzyczasie zastanawiał się czy kiedykolwiek ją zrozumie, Raz była słodka i miła, a raz po prostu wredna. Zmieniała nastroje w zależności od własnych upodobań. Nie było na to konkretnego schematu. Nie wykorzystywała nastrojów do konkretnych celów, nie manipulowała nikim. Po prostu nagle, bez powodu stawała się taka, a nie inna.
-O czym chciałaś ze mną porozmawiać?
Wzruszyła ramionami i bez namysłu ruszyła gońcem. Następnie zerknęła na pielęgniarkę, która w chwili obecnej rozwiązywała krzyżówkę. Usatysfakcjonowana znów spojrzała na Zayna.
-Mamy problem-odezwała się teatralnym szeptem.
-My czy ty?
-Wydawało mi się, że mówię wyraźnie. My mamy problem, my.
-Zamieniam się w słuch.
Malik rozłożył się wygodniej na swoim fotelu i zachęcająco machnął ręką. Oczywiście nim dostał odpowiedź musiał jeszcze chwilę poczekać, bowiem Malia jak na złość skupiła się na grze. Przegryzła wargę, wprowadziła swoje poprawki i zgarnęła wygraną.
-Szach i...
-Malia!
Uniosła głowę jakby nie rozumiejąc jego rozdrażnienia.
-No co? Nie grasz, więc dlaczego mam sobie nie pomóc w wygranej? Wy i wasze męskie ego.
-Jaki problem?-powtórzył z anielską cierpliwością.
-Okazuje się, że nie tak łatwo uciec z psychiatryka, wiesz?-Przysunęła się bliżej, tak, ze niemal stykali się nosami.-Nie jest to niemożliwe, ale musiałabym wykonać iście mistrzowski skok przez siatkę, płot i druty. I to NAD ZIEMIĄ.-Dodała na koniec z naciskiem, jakby to nie było oczywiste.
Zayn niespodziewanie parsknął śmiechem. Zwróciło to uwagę kilku pacjentów, toteż chcąc nie chcąc musiał się opanować. Otarł łzy, które zakręciły się w jego oczach w nagłym przypływie wesołości i spojrzał na zdezorientowaną Malię.
-Próbujesz mi powiedzieć, że masz lęk wysokości?
-Może i tak-fuknęła, zakładając ręce na piersi. I już było wiadome skąd się bierze jej zły nastrój.
-Posłuchaj, jeśli chcesz się wycofać...
-Absolutnie nie!
Oburzona jego podejrzeniami podniosła się z krzesła. Zrobiła to jednak o tyle dyskretnie, że nie zwróciła na siebie większej uwagi. Nawet pielęgniarka nie przejęła się jej zachowaniem i w dalszym ciągu próbowała uporać się z krzyżówką. Zayn również wstał i zmniejszył dzielącą ich odległość.
-Martwienie się zostaw mnie-mruknął zakładając jej włosy za ucho.-Po prostu zrób tak jak się umawialiśmy, dobrze?
Kiwnęła głową, już znacznie spokojniejsza. Nawet wysiliła się na słaby, aczkolwiek szczery uśmiech. Był to pewnego rodzaju sukces. Sukces, ale i ostrzeżenie.
Zayn mógł ją uspokoić, ale to świadczyło tylko o zbyt dużym zaangażowaniu ze strony obojga.
czwartek, 9 kwietnia 2015
Rozdział 8
Clara dotrzymała słowa. Zayn cały następny dzień spędził na pracy. Nawet jego przerwa trwała nieco mniej niż zazwyczaj i choć powinien się przyczepić, znosił wszystko w milczeniu. Naturalnie w dalszym ciągu nie zrozumiał punktu widzenia psycholożki. Jego znajomość z Malią nie budziła w nim niepokoju. Owszem dziewczyna miewała dość dziwaczne zachowania, ale wszystkie tego typu akcje zaliczał do nadmiernego faszerowania jej lekami. Nie zamierzał przyjąć do wiadmomości, że może rzeczywiście coś jest na rzeczy i Malia faktyznie ma ze sobą problem. Co to, to nie.
Własnie dlatego w milczeniu spełniał wszystkie polecenia swojej szfowej. Wysprzątał magazynek, co było doprawdy interesującym przeżyciem, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że miał opory przed ogarnięciem własnego pokoju. Dzielnie wytarł wszystkie kurze i pozamiatał, zastanawiając się w duchu kiedy to po raz ostatni trzymał w dłoniach tak pospolite urządzenia jak zmiotka. Trzeba jednak dodać, iż czynności same w sobie nie sprawiły mu większego problemu. Miał nawet prz tym nieco zabawy, a przynajmniej do momentu, gdy Clara nakryła go na dość żenującej sytuacji. No, ale przecież kij od zmiotki był powszechnie znany jako najlesze ferrari czarownicy, więc chciał sprawdzić jak to działa w praktyce.
Tak więc, sprzątał i sprzątał, aż w końcu wyczerpany padł na kanapę. Jego ubranie było wymięte i poplamione. Mimo to był zadowolony z efektu. Zrobił coś bez najmniejszej pomocy osób trzecich, udowodnił, że nawet taka 'wielka gwiazdeczka' potrafi jeszcze zajmować się brudną robotą. Dosłownie, brudną.
-Zanieś to do archiwum-Clara stanęła przed nim, w dłoniach trzymając wielkie pudło. Następnie, jakby przewidując jego brak orientacji w terenie, dodała.-Musisz zejść do piwnicy, więc po prostu cały czas trzymaj się schodów. Na drzwiach będzie odpowiednia etykietka, na pewno trafisz.
-To jest już wykorzystywanie taniej siły roboczej, wiesz o tym?-zapytał, wycierając z czoła nieistniejący pot.
Psycholożka okazała się jednak nieugięta i ze źle skrywanym uśmiechem podała mu odpowiedni kluczyk. Był to jasny znak, że powinien przestać się ociągać i bez marudzenia wykonać polecenie. Zayn mruknął jeszcze coś o niesprawiedliwości i zabierając pudło, ruszył do wyjścia.
Naturalnie nie miał problemu z dotarciem do celu. Nawet gdyby nie fakt, że miał już okazję do zwiedzenia tej częsci szpitala, to i tak tylko największy głupek zgubiłby się schodząc cały czas w dół. No cóż, pierwszego dnia mulat zgubił się wchodząc do góry, więc może jednak nie należało rozważać tej kwesti.
Jakkolwiek by jednak nie było Malik trafił do piwnicy szybko i bez przeszkód. A kiedy nacieszył się już tym wątpliwym zwycięstwem, zaczął szukać odpowiednich drzwi. Był tym tak pochłonięty, że nie zwrócił uwagi na dość upiorną senerię. Żarówki, które cały czas oświetlały mu drogę migały przerażająco, kroki rozchodziły się echem, a rury stukały jakby to nie woda, a coś znacznie cięższego płynęlo przez nie. Malik skupił zaś cała swoją uwagę na drzwiach i w końcu znalazł odpowiednie. Tak jak uprzedziła pani Hayes była na nich duża zawieszka z napisem ''Archiwa''. Naprawdę cięzko było o pomyłkę.
Zayn w jednej ręce nadal trzymał pudło, drugą zaś zaczał szperać w poszukiwaniu klucza. I kiedy w końcu mu się udało, spędził następne minuty na walce z zamkiem. O wiele łatwiej byłoby po prostu odstawić pudło i zrobić to tak jak należy, jednak ta opcja wydawała się zbyt prosta. Ostatecznie wszedł do środka i niemal od razu zapragnął stamtąd wyjść. Archiwum nie było często odwiedzany miejscem. Świadczył o tym zapach kurzu i starych oraz nierzadko przegniłych kartek. Mulat w pierwszej chwili planował rzucić pudło gdzieś w kąt i wrócić na górę by odetchnąć świerzym powietrzem, jednak nagła myśl skutecznie temu zapobiegła.
Był przeciez w miejscu gdzie przechowywano dane wszystkich pacjentów psychiatryka. Nie miał wątpliwości, że kartoteka Malii również musi sie tu znajdować, a w niej z pewnością znajdzie pytania na nurtujące go pyania. I już nawet nie chodziło tylko o powód jej pobytu w ośrodku. Dzięki informacjom zgromadzonym przez persolen dowie się jak przebiega proces jej leczenia i czy faktycznie te wszystkie leki naprawdę jej szkodzą.
Oczwiście zdawał sobie sprawę, że postępuje wobec niej niesprawiedliwie. W pewnym sensie naruszał jej prywatność. I choć ta myśl ciągle po prześladowała, zabrał się za szukanie odpowiednich dokumentów.
Jako, że wszystkie pułki były oznaczone literami zgodnie z alfabetem, miał z góry ułatwione zadanie. No, może miałby ułatwione zadanie gdyby nie to, że nazwisko Malii zostało wypowiedzniane tylko raz, a to i tak na samym początku jego pracy.
-No dalej-mamrotał, usilnie starając je sobie przypomnieć-E, coś na e.
Podszedł do odpowiedniego regału, zadowolony z tego niewielkiego sukcesu. Ta radość nie trwałą długo, bowiem niemal od razu zauważył ogromną ilość kartotek. Mimo to zaczął je przerzucać, aż w końcu, należy dodać, że przypadkiem, w jego dłonie wpadł odpowiedni domument.
-Malia Evergloy-przeczytał pierwszą stronę i w ekspresowym temie zaczął przerzucać następne kartki. Miał mało czasu, a i tak zmarnował znaczną jego część na przeszukiwaniu regału. Nie mógł więc pozwolić sobie na gruntowne przeanalizowanie kartoteki, dlatego zaczął od sprawy oczywistej.-Nieudana próba samobójcza.
Zdumiony przeczytał to nad wyraz proste zdanie jeszcze raz, i jeszcze i jeszcze. Nic się nie zmieniło. Czarno na białym miał powód osadzenia Malii w psychiatryku. Zaczął sprawdzać resztę kartek, jednak robił to już znacznie szybciej i mniej dokładnie. Szczegółowe informacje spisane przez opiekujących się nia lekarzy, wyniki badań. Podcięte żyły, środki nasenne. Klasyk. Prośba lekarza o wysłanie dziewczyny do psychologa. Jak widać jej rodzice mieli inne plany. Zwykły psycholog mógł okazać się przecież niewystarczający.
Nadal w głębokim szoku odłożej kartotekę na miejsce i pośpiesnie opuścił archwium. Do tego momentu nawet nie zdawał sobie sprawy, ze przez cały czas naiwnie myślał, iż Malia znajduje się tutaj bez powodu. Po prostu była i już. Ewentualnie jej opryskliwość doprowadziła kogoś do szału. Ot co.
-Hej.
Uniósł głowę i spojrzał wprost w rozbawione oczy Malii. Blondynka widząc jego zaskoczoną minę, uśmiechnęła się szeroko, ukazując wszystkie zęby. Wyjątkowo tryskawa energią. Dodatkowo nie ukrywała zadowolonenia z racji tego, że udało jej się wystarczyć, a przynajmniej zdumić mulata.
-Nigdzie cię dzisiaj nie widziałam. Już myślałam, że też oszalałeś i zamknęli cię na oddziale zamkniętym.
-Zamkniętym?-powtórzył jak echo.
W porządku. Należy mu oddać, że nadal nie pogodził się z najnowszymi wiadomościami, a radosna Malia po prostu była dekoncentrująca. Do tej pory nie wiedział jak uśmiech może zmienić całego człowieka. A blondynka naprawde wyglądała ślicznie.
-Tak. Jesteś cholernie złym pracownikiem, wiesz? Jeśli to nie brak kompetencji, a zwykłe upośledzenie umysłowe to chyba naprawdę powinieneś spędzić kilka dni na...
Przestał słuchać. Nie po raz pierwszy tego dnia doznał olśnienia. Podczas pierwszych dni jego pracy, Malia straciła nad sobą kontrolę. Później nie widział jej przez jakiś czas, a gdy pytał o to Clarę, nie dostawał jasnych odpowiedzi. Teraz zrozumiał, że dziewczyna musiała spędzić ten czas właśnie na oddziale zamniętym. Skoro wcześniej chciała się zabić poprzez podcięcie żył, to jej przygoda ze szkłem na pewno nie zadowoliła pracowników psychiatryka.
-Słuchasz mnie?-zapytała, nadal nie tracąc dobrego humoru.
-Przepraszam. Więc na czym skończyłaś?
-Na tym, że się na mnie gapisz. To przerażające.
Faktycznie. Przez cały czas uważnie ją obserował, ale dopiero teraz zauważył szczegóły jej wyglądu.Rozczochrane włosy zebrała w wysoki kucyk, na siebie jak zwykle nałożyła dres, tym razem w kolorze błękitu, a na nogach standardowo miała swoje zniszczone trampki. I choć mial ochotę powrócić do jej rozpromienionej twarzy, mimowolnie zaczął się zastanawiać czy pod długim rękame dresu znajdują się blizny.
-Nie sądziłem, że cokolwiek jest w stanie cię wystraszyć.
-Mało o mnie wiesz.
Tak, zdecydowanie mało, pomyślał z goryczą. Westchnął. Jeśli nadal będzie zadręczał się ponurymi myślami, to nic dobreo z tego nie wyniknie. Tym bardziej, że Malia żyła. Stała przed nim wyjątkowo uśmiechnięta i choć ciągle go obrażała, to naprawdę mu to nie przeszkadzało.
-Coś się stało?-Jej radość została zastąpiona troską.
-Po prostu Hayes nie naje mi żyć, no wiesz, po wczorajszym. Ale spokojna głowa, jeśli wyszoruje jeszcze kilka magazynków, to nic mi się nie stanie-zaśmiał się sztucznie, by przypadkiem nie pogoszyć jej nastoju.-Pamiętaj o niedzieli.
On sam nie mogł się doczekać dnia wolnego. Choć szczerze mowiąc teraz nie był już taki pewien czy dobrze robi. A jeśli dzieczyna wykorzysta okazję i zrobi głupstwo? Wtedy to on będzie miał ją na sumieniu. Z drugiej strony zdążył ją przecież trochę poznać. Może i miała swoje nastroje, ale z reguły sprawiała wrażenie całkiem zadowolonej z życia. A przynajmniej na tyle na ile pozwalało jej na to otoczenie psychiatryka. Jeśli więc gdziekowliek odetchnie to poza jego murami.
-Jesteś szalony, wiesz?
-I spóźniony-dodał, już nieco bardziej rozluźniony.
-Idź, nie chcę żebyś narażał na szwank resztki swojej kompetencji.
-Twoja troska jak zwykle powala na kolana-prychnął, udając urażonego. Zaraz jednak powrócił opiekuńczy instynkt.-Dasz sobie radę?
-Jasne. Dlaczego miałoby być inaczej?
-Przesiadujesz całe dnie w piwnicy, to nie wpływa korzystnie na twoje życie towarzyskie. Zdajesz sobie z tego sprawę?-skłamał gładko, choć ta kwestia również w jakimś stopniu była prawdziwa.
Malia wzruszyła ramionami i machając mu na pożegnanie, odeszła. Mulat natomiast pognał do gabinetu 433.
Clara naturalnie nie była zachwycona. Półgodzinne zniknięcie dałoby się jakoś wytłumaczyć gdyby droga była bardziej skompliwowana i Zayn miał możliwość zgubić się, ale przecież jego zadanie polegało jedynie za zejściu i wejściu po schodach. Cała filozofia.
-Co ja ma z toba zrobić, Zayn? Wiecznie się spóźniasz.
-Przepraszam, miałem problem ze znalezieniem klucza.-Jakże łatwo było kłamać.-Co mam teraz zrobić?
- Najlepiej odpocząć-Clara posłała mu słaby uśmiech. Najwyraźniej zrozumiała, że przez cały dzień traktowała go wyjątkowo surowo.
Malik nie próbował protestować. Zamiast tego rozsiadł się wygodnie na kanapie i zaczął przeglądać ukradzione Niallowi komiksy. Nie mógł się jednak skupić i jedyne co zrozumiał to BOOM i TRACH. Wiedząc, że dalsze próby nie mają najmniejszego sensu, odłożył komik na stolik i w znacznie gorszym nastroju wyprostował się, zakładając ręce na piersi. Trwał w takiej pozie do chwili, gdy psycholożka zauważyła jego przygnębioną minę.
- Co cię dręczy? -zapytała swoim szczególnym tonem, zarezerwowanym dla pacjentów ośrodka.
- Ja...-zawachał się. Clara patrzyła na niego ze szczerą troską, naprawdę starając się pomó. I być może fakt, że w ostatnim czasie sprawiał jej same zawody i nie stronił od kłamstw, sprawił, iż tym razem powiedział prawdę. No, może częściowo. -Dlaczego ona to zrobiła?
Pytanie nie było do nikogo skierowane. Zayn po prostu nie mógł zrozumieć całej sytuacji, a Clara nie spuszczała go z oczu nawet na sekundę. Zaś sama odpowiedź ciekawiła go bardziej niż cokolwiek innego. W końcu co mogło być na tyle ważne by Malia zdecydowała się na tak drastyczny krok?
- Co masz na myśli? Kto i co zrobił? -psycholożka nadal przemawiała w niezwykle łagodny sposób, ale coś w jej postawie mówiło, że zaczyna domyślać się o co chodzi i tylko silną samokontrolą zachowuje spokój.
Chłopak jedynie pokręcił głową, pragnąc zmienić temat. Wiedział, że poruszanie tego tematu to pomysł w każdym calu beznadziejny. Już nawet Niall w kuchni wydawał się bardziej przemyślaną decyzją. Nie, to przesada Horan i kuchenka to śmiertelna mieszanka. Ale Louis na diecie bezmarchewkowej, nawet pomino jego szału po odstawieniu pomarańczowych warzyw, tak do wydawało się nieco lepszym pomysłem. A trzeba dodać, że Lou stałby się nie do wytrzymania.
- Zayn, powiedz mi lepiej co TY zrobiłeś? - Clara już nie probowala przemawiać na swój służbowy sposób, w jej glosie wyraźnie dało się wyczuć ostrą nutę.
- Nic.
- Zayn!
- Sprawdziłem jej kartoteke, ona chciała...ona-nie potrafił nawet wymówić tego zdania. Nie potrafił przyznać, że Malia planowała odebrać sobie życie.
-Zayn!-Hayes była do tego stopnia oburzona, że nie widziała innej możliwości niż powtórzenie imienia chłopaka.
- W porządku, jeśli to grozi zwolnieniem. Chyba jakoś to przeboleję.
Zabawne, ale jeszcze nie tak dawno temu oddałby wiele za taką szansę. Teraz natomiast nie wyobrażał sobie nie przyjść tutaj jutro, pojutrze, a nawet za tydzień. W pewnym sensie zżył się z tym miejscem. A przynajmniej z jedną szczególną osobą, która tu przebywała.
- Nie mogę cie zwolnić, bo natychmiast trafisz do więzienia. Choć do twojej wiadomości samowolne grzebawie w dokumetach prywatnych placówek również cię do tego kwalifikuje.
-Ale dlaczego? Możesz mi to wyjaśnić? -Jasne było, że wcale nie pyta o swoje problemy z prawem.
- Skoro lubisz bawić się w Sherlocka, to bez wątpienia mogłeś dokładnie prześledzić tekst. Gwarantuje, że znalazbyś odpowidzi na wszystkie nurtujace cię pytania.Tymczasem zasługujesz najwyżej na przydomek Watsona.
- Watson ssie-ok, nie była to uwaga godna dwudziestolatka, już bardziej obrażonego pięciolatka. Ale hej,kto powiedział, że dorośli zawsze muszą zachować się, no jak dorośli? Tym bardziej jesli było się Zaynem.
Trzeba mu jednak oddać, że był na siebie wściekły. Gdyby nie ten pośpiech może dotarłby do odpowiedniego fragmentu. Był jednak święcie przekonany, iż lekarz w swoim raporcie uwzględnił wszystko co najważniejsze. Nie przyszło mu nawet do głowy by szukać dalej.Teraz zaś nie mógł już nic zrobić. Szansa przepadła, zdobyta wiedza wywołała więcej pytań niż odpowiedzi.
- Oddaj mi klucze, Zayn-Clara wyciagnela w jego stronę dłoń, w wyczekującym geście.
- Ale...
- I tak popełniłam błąd. Nie powinnam ufać ci na tyle, by powierzyć ci klucze do jednej z ważniejszych części ośrodka. Oddaj.
Więc oddał, a gdy to zrobił, stracił resztę nadziei na uzyskanie odpowiedzi.
Zayn w jednej ręce nadal trzymał pudło, drugą zaś zaczał szperać w poszukiwaniu klucza. I kiedy w końcu mu się udało, spędził następne minuty na walce z zamkiem. O wiele łatwiej byłoby po prostu odstawić pudło i zrobić to tak jak należy, jednak ta opcja wydawała się zbyt prosta. Ostatecznie wszedł do środka i niemal od razu zapragnął stamtąd wyjść. Archiwum nie było często odwiedzany miejscem. Świadczył o tym zapach kurzu i starych oraz nierzadko przegniłych kartek. Mulat w pierwszej chwili planował rzucić pudło gdzieś w kąt i wrócić na górę by odetchnąć świerzym powietrzem, jednak nagła myśl skutecznie temu zapobiegła.
Był przeciez w miejscu gdzie przechowywano dane wszystkich pacjentów psychiatryka. Nie miał wątpliwości, że kartoteka Malii również musi sie tu znajdować, a w niej z pewnością znajdzie pytania na nurtujące go pyania. I już nawet nie chodziło tylko o powód jej pobytu w ośrodku. Dzięki informacjom zgromadzonym przez persolen dowie się jak przebiega proces jej leczenia i czy faktycznie te wszystkie leki naprawdę jej szkodzą.
Oczwiście zdawał sobie sprawę, że postępuje wobec niej niesprawiedliwie. W pewnym sensie naruszał jej prywatność. I choć ta myśl ciągle po prześladowała, zabrał się za szukanie odpowiednich dokumentów.
Jako, że wszystkie pułki były oznaczone literami zgodnie z alfabetem, miał z góry ułatwione zadanie. No, może miałby ułatwione zadanie gdyby nie to, że nazwisko Malii zostało wypowiedzniane tylko raz, a to i tak na samym początku jego pracy.
-No dalej-mamrotał, usilnie starając je sobie przypomnieć-E, coś na e.
Podszedł do odpowiedniego regału, zadowolony z tego niewielkiego sukcesu. Ta radość nie trwałą długo, bowiem niemal od razu zauważył ogromną ilość kartotek. Mimo to zaczął je przerzucać, aż w końcu, należy dodać, że przypadkiem, w jego dłonie wpadł odpowiedni domument.
-Malia Evergloy-przeczytał pierwszą stronę i w ekspresowym temie zaczął przerzucać następne kartki. Miał mało czasu, a i tak zmarnował znaczną jego część na przeszukiwaniu regału. Nie mógł więc pozwolić sobie na gruntowne przeanalizowanie kartoteki, dlatego zaczął od sprawy oczywistej.-Nieudana próba samobójcza.
Zdumiony przeczytał to nad wyraz proste zdanie jeszcze raz, i jeszcze i jeszcze. Nic się nie zmieniło. Czarno na białym miał powód osadzenia Malii w psychiatryku. Zaczął sprawdzać resztę kartek, jednak robił to już znacznie szybciej i mniej dokładnie. Szczegółowe informacje spisane przez opiekujących się nia lekarzy, wyniki badań. Podcięte żyły, środki nasenne. Klasyk. Prośba lekarza o wysłanie dziewczyny do psychologa. Jak widać jej rodzice mieli inne plany. Zwykły psycholog mógł okazać się przecież niewystarczający.
Nadal w głębokim szoku odłożej kartotekę na miejsce i pośpiesnie opuścił archwium. Do tego momentu nawet nie zdawał sobie sprawy, ze przez cały czas naiwnie myślał, iż Malia znajduje się tutaj bez powodu. Po prostu była i już. Ewentualnie jej opryskliwość doprowadziła kogoś do szału. Ot co.
-Hej.
Uniósł głowę i spojrzał wprost w rozbawione oczy Malii. Blondynka widząc jego zaskoczoną minę, uśmiechnęła się szeroko, ukazując wszystkie zęby. Wyjątkowo tryskawa energią. Dodatkowo nie ukrywała zadowolonenia z racji tego, że udało jej się wystarczyć, a przynajmniej zdumić mulata.
-Nigdzie cię dzisiaj nie widziałam. Już myślałam, że też oszalałeś i zamknęli cię na oddziale zamkniętym.
-Zamkniętym?-powtórzył jak echo.
W porządku. Należy mu oddać, że nadal nie pogodził się z najnowszymi wiadomościami, a radosna Malia po prostu była dekoncentrująca. Do tej pory nie wiedział jak uśmiech może zmienić całego człowieka. A blondynka naprawde wyglądała ślicznie.
-Tak. Jesteś cholernie złym pracownikiem, wiesz? Jeśli to nie brak kompetencji, a zwykłe upośledzenie umysłowe to chyba naprawdę powinieneś spędzić kilka dni na...
Przestał słuchać. Nie po raz pierwszy tego dnia doznał olśnienia. Podczas pierwszych dni jego pracy, Malia straciła nad sobą kontrolę. Później nie widział jej przez jakiś czas, a gdy pytał o to Clarę, nie dostawał jasnych odpowiedzi. Teraz zrozumiał, że dziewczyna musiała spędzić ten czas właśnie na oddziale zamniętym. Skoro wcześniej chciała się zabić poprzez podcięcie żył, to jej przygoda ze szkłem na pewno nie zadowoliła pracowników psychiatryka.
-Słuchasz mnie?-zapytała, nadal nie tracąc dobrego humoru.
-Przepraszam. Więc na czym skończyłaś?
-Na tym, że się na mnie gapisz. To przerażające.
Faktycznie. Przez cały czas uważnie ją obserował, ale dopiero teraz zauważył szczegóły jej wyglądu.Rozczochrane włosy zebrała w wysoki kucyk, na siebie jak zwykle nałożyła dres, tym razem w kolorze błękitu, a na nogach standardowo miała swoje zniszczone trampki. I choć mial ochotę powrócić do jej rozpromienionej twarzy, mimowolnie zaczął się zastanawiać czy pod długim rękame dresu znajdują się blizny.
-Nie sądziłem, że cokolwiek jest w stanie cię wystraszyć.
-Mało o mnie wiesz.
Tak, zdecydowanie mało, pomyślał z goryczą. Westchnął. Jeśli nadal będzie zadręczał się ponurymi myślami, to nic dobreo z tego nie wyniknie. Tym bardziej, że Malia żyła. Stała przed nim wyjątkowo uśmiechnięta i choć ciągle go obrażała, to naprawdę mu to nie przeszkadzało.
-Coś się stało?-Jej radość została zastąpiona troską.
-Po prostu Hayes nie naje mi żyć, no wiesz, po wczorajszym. Ale spokojna głowa, jeśli wyszoruje jeszcze kilka magazynków, to nic mi się nie stanie-zaśmiał się sztucznie, by przypadkiem nie pogoszyć jej nastoju.-Pamiętaj o niedzieli.
On sam nie mogł się doczekać dnia wolnego. Choć szczerze mowiąc teraz nie był już taki pewien czy dobrze robi. A jeśli dzieczyna wykorzysta okazję i zrobi głupstwo? Wtedy to on będzie miał ją na sumieniu. Z drugiej strony zdążył ją przecież trochę poznać. Może i miała swoje nastroje, ale z reguły sprawiała wrażenie całkiem zadowolonej z życia. A przynajmniej na tyle na ile pozwalało jej na to otoczenie psychiatryka. Jeśli więc gdziekowliek odetchnie to poza jego murami.
-Jesteś szalony, wiesz?
-I spóźniony-dodał, już nieco bardziej rozluźniony.
-Idź, nie chcę żebyś narażał na szwank resztki swojej kompetencji.
-Twoja troska jak zwykle powala na kolana-prychnął, udając urażonego. Zaraz jednak powrócił opiekuńczy instynkt.-Dasz sobie radę?
-Jasne. Dlaczego miałoby być inaczej?
-Przesiadujesz całe dnie w piwnicy, to nie wpływa korzystnie na twoje życie towarzyskie. Zdajesz sobie z tego sprawę?-skłamał gładko, choć ta kwestia również w jakimś stopniu była prawdziwa.
Malia wzruszyła ramionami i machając mu na pożegnanie, odeszła. Mulat natomiast pognał do gabinetu 433.
Clara naturalnie nie była zachwycona. Półgodzinne zniknięcie dałoby się jakoś wytłumaczyć gdyby droga była bardziej skompliwowana i Zayn miał możliwość zgubić się, ale przecież jego zadanie polegało jedynie za zejściu i wejściu po schodach. Cała filozofia.
-Co ja ma z toba zrobić, Zayn? Wiecznie się spóźniasz.
-Przepraszam, miałem problem ze znalezieniem klucza.-Jakże łatwo było kłamać.-Co mam teraz zrobić?
- Najlepiej odpocząć-Clara posłała mu słaby uśmiech. Najwyraźniej zrozumiała, że przez cały dzień traktowała go wyjątkowo surowo.
Malik nie próbował protestować. Zamiast tego rozsiadł się wygodnie na kanapie i zaczął przeglądać ukradzione Niallowi komiksy. Nie mógł się jednak skupić i jedyne co zrozumiał to BOOM i TRACH. Wiedząc, że dalsze próby nie mają najmniejszego sensu, odłożył komik na stolik i w znacznie gorszym nastroju wyprostował się, zakładając ręce na piersi. Trwał w takiej pozie do chwili, gdy psycholożka zauważyła jego przygnębioną minę.
- Co cię dręczy? -zapytała swoim szczególnym tonem, zarezerwowanym dla pacjentów ośrodka.
- Ja...-zawachał się. Clara patrzyła na niego ze szczerą troską, naprawdę starając się pomó. I być może fakt, że w ostatnim czasie sprawiał jej same zawody i nie stronił od kłamstw, sprawił, iż tym razem powiedział prawdę. No, może częściowo. -Dlaczego ona to zrobiła?
Pytanie nie było do nikogo skierowane. Zayn po prostu nie mógł zrozumieć całej sytuacji, a Clara nie spuszczała go z oczu nawet na sekundę. Zaś sama odpowiedź ciekawiła go bardziej niż cokolwiek innego. W końcu co mogło być na tyle ważne by Malia zdecydowała się na tak drastyczny krok?
- Co masz na myśli? Kto i co zrobił? -psycholożka nadal przemawiała w niezwykle łagodny sposób, ale coś w jej postawie mówiło, że zaczyna domyślać się o co chodzi i tylko silną samokontrolą zachowuje spokój.
Chłopak jedynie pokręcił głową, pragnąc zmienić temat. Wiedział, że poruszanie tego tematu to pomysł w każdym calu beznadziejny. Już nawet Niall w kuchni wydawał się bardziej przemyślaną decyzją. Nie, to przesada Horan i kuchenka to śmiertelna mieszanka. Ale Louis na diecie bezmarchewkowej, nawet pomino jego szału po odstawieniu pomarańczowych warzyw, tak do wydawało się nieco lepszym pomysłem. A trzeba dodać, że Lou stałby się nie do wytrzymania.
- Zayn, powiedz mi lepiej co TY zrobiłeś? - Clara już nie probowala przemawiać na swój służbowy sposób, w jej glosie wyraźnie dało się wyczuć ostrą nutę.
- Nic.
- Zayn!
- Sprawdziłem jej kartoteke, ona chciała...ona-nie potrafił nawet wymówić tego zdania. Nie potrafił przyznać, że Malia planowała odebrać sobie życie.
-Zayn!-Hayes była do tego stopnia oburzona, że nie widziała innej możliwości niż powtórzenie imienia chłopaka.
- W porządku, jeśli to grozi zwolnieniem. Chyba jakoś to przeboleję.
Zabawne, ale jeszcze nie tak dawno temu oddałby wiele za taką szansę. Teraz natomiast nie wyobrażał sobie nie przyjść tutaj jutro, pojutrze, a nawet za tydzień. W pewnym sensie zżył się z tym miejscem. A przynajmniej z jedną szczególną osobą, która tu przebywała.
- Nie mogę cie zwolnić, bo natychmiast trafisz do więzienia. Choć do twojej wiadomości samowolne grzebawie w dokumetach prywatnych placówek również cię do tego kwalifikuje.
-Ale dlaczego? Możesz mi to wyjaśnić? -Jasne było, że wcale nie pyta o swoje problemy z prawem.
- Skoro lubisz bawić się w Sherlocka, to bez wątpienia mogłeś dokładnie prześledzić tekst. Gwarantuje, że znalazbyś odpowidzi na wszystkie nurtujace cię pytania.Tymczasem zasługujesz najwyżej na przydomek Watsona.
- Watson ssie-ok, nie była to uwaga godna dwudziestolatka, już bardziej obrażonego pięciolatka. Ale hej,kto powiedział, że dorośli zawsze muszą zachować się, no jak dorośli? Tym bardziej jesli było się Zaynem.
Trzeba mu jednak oddać, że był na siebie wściekły. Gdyby nie ten pośpiech może dotarłby do odpowiedniego fragmentu. Był jednak święcie przekonany, iż lekarz w swoim raporcie uwzględnił wszystko co najważniejsze. Nie przyszło mu nawet do głowy by szukać dalej.Teraz zaś nie mógł już nic zrobić. Szansa przepadła, zdobyta wiedza wywołała więcej pytań niż odpowiedzi.
- Oddaj mi klucze, Zayn-Clara wyciagnela w jego stronę dłoń, w wyczekującym geście.
- Ale...
- I tak popełniłam błąd. Nie powinnam ufać ci na tyle, by powierzyć ci klucze do jednej z ważniejszych części ośrodka. Oddaj.
Więc oddał, a gdy to zrobił, stracił resztę nadziei na uzyskanie odpowiedzi.
piątek, 3 kwietnia 2015
Rozdział 7
-Gdzie byłeś?
Clara od razu przystąpiła do ataku. Nie zaczekała nawet aż Zayn zamknie za sobą drzwi czy choćby bez jej interwencji spróbuje wyjaśnić całą sprawę. Zamiast tego stanęła przed swoim biurkiem i zakładając ręce na piersi, karcąco spojrzała na chłopaka. Być może starała się wyglądać groźnie jednak przy jej delikatnej urodzie było to zadanie niemal niemożliwe, toteż Zayn poczuł jedynie wyrzuty sumienia, że tak ją zlekceważył.
-Byłem..-przyznając, starał się na poczekaniu wymyślić jakąś wiarygodną wymówkę, ale nieważne jak bardzo by się starał i tak wszystkie wyjaśnienia były po prostu denne. W końcu westchnął, zdając sobie sprawę, że jedyną drogą wyjścia jest prawda. Co za ironia.-Siedziałem z Malią.
Na twarzy psycholożki wyraźnie odmalowały się poszczególne emocje. Złość, zaskoczenie, troska, bezradność, pewność siebie. Przy tym ostatnim westchnęła głęboko i z powagą spojrzała w brązowe oczy Malika.
-Zayn, nie możesz tak się przywiązywać do tej dziewczyny. To nie leży w zakresie twoich obowiązków-starała się mówić łagodnie, ale i tak chłopak wydawał się niezwykle wzburzony jej słowami. W szczególności bolał go fakt, że Malia powiedziała coś bardzo podobnego jeszcze na początku ich znajomości.
-Ja tylko próbuję jej pomóc.
-Nie. Ty starasz się ją poznać, rozkochać i dać nadzieję na szczęśliwe życie u twego boku. Zapominasz tylko, że Malia jest chora i musi się skupić tylko i wyłącznie na leczeniu.
Mimo, iż nie myślał o blondynce jak o wybrance swojego życia, to i tak słowa Clary mocno go zabolały. Nie miała prawa podważać jego dobrych intencji, nie miała prawa go osądzać. Był przecież dorosły i potrafił decydować sam za siebie.
-Rozumiem, że faszerowanie jej otumaniającymi lekami to nowoczesny sposób leczenia?-fuknął, coraz bardziej zły.
-Z pewnością lepsza niż zdanie się na los i czekanie, aż dziewczyna sama się wykończy-lodowaty głos psycholożki dobitnie pokazał, że kobieta nie toleruje podważania jej metod.
Tymczasem Zayn skupił się bardziej na przesłaniu tego prostego zdania niż na sposobie jakim zostało wypowiedziane. I choć miał setki domysłów, na pierwszy plan wysuwała się myśl, że musi zrobić wszystko by Malia opuściła psychiatryk. Choćby na jeden krótki dzień. Musi dać jej wolność, bo inaczej to wszystko szlag trafi.
I choć w jego głowie powstawał już plan ucieczki, stwierdził, że nie może przegapić okazji. Pani Hayes poruszyła ważny temat i należało to wykorzystać.
-Co masz przez to na myśli?
-Powiedziałam za dużo- zmieszana usiadła przy biurku. Starała się stwarzać pozory opanowanej, ale nerwowe ruchy jakimi przekładała sterty papierów, mówiły same za siebie.
W pewnym sensie ten nerwowy tik przypominał Zaynowi Malię. Dziewczyna również nie mogła spokojnie czegoś trzymać, a jeśli w jej dłonie wpadł choć skrawek papieru to kończył w bardzo okrutny sposób, poćwiartowany i zmięty.
-Nie masz prawa dobierać mi znajomych-jego złość miała w sobie coś ze złości dziecka, ale na tą chwilę nie dbał o to.
-Na terenie psychiatryka, owszem, mam. Mogę zabronić ci widywac się z Malią, jeśli zajdzie taka potrzeba.
Ta uwaga skutecznie uciszyła Zayna. Gotując się w środku chłopak podszedł do drzwi i dopiero w ostatniej chwili uświadomił sobie, że nie może tak po prostu wyjść. Nie po tym jak zlekceważył swoj obowiązki całego dnia na rzecz kilku godzin u boku blondynki.
-Dzisiaj i tak nie zdążysz już nic zrobić. Wracaj do domu i poważnie przemyśl swoje postępowanie. Jutro zaś oczekuję twojej punktualności i gotowości do pracy.
Malik wrócił do domu tuż przed dziesiątą. Po opuszczeniu gabinetu, zgodnie z obietnica zajrzał jeszcze do Malii, a gdy okazało się, że dziewczyna spokojnie siedzi w swoim pokoju, z lżejszym sercem opuścił psychiatryk. Złość jednak nadal w nim buzowała toteż zamiast wrócić do willi po prostu jeździł bez celu po całej okolicy. Dopiero, gdy lampka uporczywie sygnalizowała brak paliwa, łaskawie zarządził powrót.
Teraz zaś stał w przedpokoju mocno zaniepokojony zapachem spalenizny. Doprawdy wystarczy jeden dzień, a Niall już próbuje wysadzić wszystko w powietrze. Tym razem posłużył się mikrofalówką i czyms co jeszcze nie tak dawno było popcornem.
-Miałeś nie gotować!
-Chciałem tylko zrobić popcorn. Miałem właśnie obejrzeć film, kiedy uświadomiłem sobie, że przecież nie wypada tak z pustymi rękami. Ale nie miałem serca zjadać tych żelków, bo wiesz jak te ich żelkowate oczy na mnie działają, więc poszperałem w szafkach i bingo! znalazłem...
-Rozumiem-może i przerywanie komuś w połowie zdania nie było w porządku, ale Zayn naprawdę nie miał nastroju na godzinny wykład jak to Nialll Spala Popcorn.
Horan nie zamierzał jednak rezygnować z przekazania smutnych wiadomości, więc wskazał na mirkofalówkę, w której stało pudełko z niemal czarną prażoą kukurydzą. Zayn zaś musiał zebrać wszystkie swoje siły by nie wyciągnać telefonu i nie zrobić zdjęcia, które następnie umieści na twittrze. 1:0 dla popcornu. No i naturalnie nie chodziło jedynie o wyśmianie przyjaciela, powinien w końcu ogłosić światu, ze kuchnia irlandczyka może być śmiertelna.
Tak czy inaczej zebrał się w sobie i po prostu wyrzucił całą zawartość mirkofalówki, po czym zaczał grzebać po szafkach w poszukowaniu kolejnej paczki. Minęło pięć minut i o dziwo, niczego nie znalazł.
-Chyba musimy jechać do sklepu-westchnął z rezygnacją.
-Przecież byłem już dzisiaj na zakupach i kupiłem wszystko o co prosiłeś!
-Przepraszam, ale nie wiedziałęm, że potrafisz spalić popcorn.
Podszedł do szafki i wyciagając kluczyki, rzucił je w stronę Nialla.
-Ty prowadzisz. U mnie nie ma już paliwa.
-Jak było w pracy?
Niall przerwał ciszę, trwającą niemal od początku tej jakże ekscytującej podróży do sklepu. Zedecydowanie nie należał do osób, które lubią siedzieć w ciszy. Nawet jeśli był sam, musiał chociaż ponucić, grając na ukochanej gitarze. Co innego Zayn, który delektował się spokojem.
-Dostałem burę od szefowej-Malik zaczął niechętnie, ale po dłuższym namyśle uznał, że musi to z siebie wyrzucić, więc opowiedział irlandczykowi o całym zajściu. Nie szczędził również na komentarzach, jakie to było nieotrzebne, głupie i wyssane z palca. A gdy skończył i nie otrzymał aprobującego mruknięcia, wydawał się szczerze zdziwiony.
-Ona ma rację Zayn-Niall mowił bardzo powoli i chyba po raz pierwszy żałował, że rozpoczał jakąkolwiek rozmowę.
W tym momencie samokontrola mulata została wystawiona na cięzką próbę. Chłopak nie mógł pojąć, że ktoś się z nim nie zgadza w tej aż nader oczywistej kwestii. Ba, nawet liczył, że razem z blodynem spędzął najbliższe minuty na narzekaniu na niesprawiedliwą psycholożkę. Tymczasem siedział z rozdziabionymi ustami i starł się nie wszcząć kłotni. Nie mniej, nie powstrzymał się od kilku mało przyjemnymch komentarzy, wygłoszonych jednak na tyle cicho, by Niall nie mógł ich usłyszeć, a przynajmniej zrozumieć.
-Ty chyba mnie nie słuchałeś-zaczął na nowo, odzyskując spokój.-Właśnie powiedzialem...
-Słyszałem co powiedziałeś i dlatego nie mam wątpliwości co do słów pani Hayes. Musisz zrozumieć, że pracę społeczną będziesz wykonywał jeszcze kilka tygodni, a poźniej stracisz szanse na jakikolwiek kontakt z Malią. I co wtedy? Myślisz, że dziewczyna nie poczuje się oszukana, zraniona, opuszczona? Sądzisz, że w ten sposób jej pomożesz? Teraz się angażujesz w tą znajomość, ona ci ufa, widzi w tobie kogoś na wzór przyjaciela. Ale ostatecznie to tylko złudzenie, a gdy odejdziesz, nie będziesz mógł przewidzieć co zrobi.
-Raz w miesiącu organizowane są widzenia-Zayn uparcie bronił swego, choć po wypowiedzi Nialla był na przegranej pozycji.
-Tylko dla rodziny. A nawet jeśli robią wyjątki, to z pewnością nie dla ludzi, ktorzy potrzebują sądownego upomnienia za niepohamowaną agresję
Zabolało. Nawet bardzo. Jednak nawet mimo tego oczywistego upokrzenia Malik nie zamierzał rezygnować. Spojrzał na przyjaciela z nową falą złości.
-Zmienisz zdanie kiedy ją poznasz.
W porządku, może mógł poczekać z tą nowiną, aż blondyn spokojnie zaparkuje. Tyczasem Horan zdumiony jego słowami zahamował gwałtownie, i to wcale nie w wyznaczonym miejscu. Oboje polecieli do przodu, a Zayn który rzadko zawracał sobie sprawami tak błahymi jak zapinanie pasów, uderzył całym ciężarem ciała w deskę rozdzielczą.
-Co takigo?-Niall wydawał się stokroć bardziej zdumiony, niż Zayn, który z przyczyn naturalnych ledwo mógł złapac oddech. Ale naturalnie nie było nawet sensu przeprosić czy zapytac o jego samopoczucie.
-W niedzielę wypada dzień wizyt. Skoro nie moge jej oddwiedzić to ona odwiedzi mnie-mulat odparł spokojnie, pojękując przy tym jedynie kilka razy. Następnie dość niezgrabnie opuścił nadal krzywo zaparkoany samochód i nie czekając na przyjaciela ruszył do całodobowego sklepu.
-Całkiem zwariowłeś!-Niall dogonił go w połowie drogi.-To grozi więzieniem!
-Twoja jazda grozi więziniem.
-Dlaczego?
-Chyba żartujesz, omal mnie nie zabiłeś!
-Dlaczego tak ci na niej zależy?
-Bo...-przyśpieszył, jednocześnie szukając w myślach dobrej odpowiedzi. A kiedy nic nie wymyślił, posłuzył się swoją zwyczajową bronią. Agresją.-Nie osądzaj mnie! Sam randkujesz na boku i myślisz, że jestem ślepy i tego nie widzę!
-To nic poważnego-speszony Niall stracił resztkę swojej złości.
Równiez Zayn nieco zawstydzony swoim wybuchem, spuścił z tonu. Bądź co bądź nie miał prawa wyżywać się na Horanie za swoje własne niepowodzenia. A poza tym jak na dobrego przyjciela przystało powinien bardziej zainteresować się jego życiem, tyle ,że w mniej złośliwy sposób.
-Jak ma na imię?-zapytał łagodniej.
Niall raczej stronił od randek, a skoro jakaś dziewczyna to zmieniła, to najwyraźniej była warta jego uwagi.
-Veronica.
-Ładnie. Więc kiedy ją poznam?
-O ile się nie zmienisz? Nigdy.
Uwaga sama w sobie miała wypaść żartobliwie, ale i tak po jej wygłoszenu zapadła długa cisza. Zayn pokręcił zrezygnowany głowa i ruszył między regały, szukając popcornu. Misiał spędzic chociaż pięć minut w samotności, żeby odreagować stres z całgo dnia. Niall natomiast wziął koszyk i również poszedł w swoja stronę. Przcież nie mógł oprzeć się pokusie. Tyle jedzenia wokół. Istny raj.
Gdy spotkali się ponownie przy kasach mulat trzymał w dłonie trzy opakowania prażonej kukurydzy, zaś irlandczyk tachał cały koszyk wypchany po brzegi słodyczami.
-Mowiłeś, że byłeś dzisiaj na zakupiach.
-Bo byłem.
-Ale?
-Zjadłem większość zapasów.
-Naprawdę uważam, że powinienes zgłosić się do dietetyka.
W odpowiedzi blondyn jedynie wzruszył ramionami, najwyraźniej nie chcąc ciągnac tematu. Był to przekaż tak oczywisty, że Zayn zdusił cisnącą się na jego usta uwage o niezdrowej żywności. Zamiast tego uśmiechnął się do kasjerki, zapłacił za zakupy i pakując produkty do torby(naturalnie bardzo męskiej torby), ruszył do auta.
__________________________________
Nigdy nie byłam dobra w składaniu życzeń, ale idą święta i wypadałoby wspomnieć o tym chociaż kilka słów...
Tak więc życzę Wam wszystkiego co najlepsze, tak po prostu. Bo czyż nie o to w tym chodzi? Każdy ma swoje plany, marzenia, problemy i oczekiwania, więc stosownie do Waszych potrzeb, pragnę by wszystko ułożyło się jak najlepiej ; )
Clara od razu przystąpiła do ataku. Nie zaczekała nawet aż Zayn zamknie za sobą drzwi czy choćby bez jej interwencji spróbuje wyjaśnić całą sprawę. Zamiast tego stanęła przed swoim biurkiem i zakładając ręce na piersi, karcąco spojrzała na chłopaka. Być może starała się wyglądać groźnie jednak przy jej delikatnej urodzie było to zadanie niemal niemożliwe, toteż Zayn poczuł jedynie wyrzuty sumienia, że tak ją zlekceważył.
-Byłem..-przyznając, starał się na poczekaniu wymyślić jakąś wiarygodną wymówkę, ale nieważne jak bardzo by się starał i tak wszystkie wyjaśnienia były po prostu denne. W końcu westchnął, zdając sobie sprawę, że jedyną drogą wyjścia jest prawda. Co za ironia.-Siedziałem z Malią.
Na twarzy psycholożki wyraźnie odmalowały się poszczególne emocje. Złość, zaskoczenie, troska, bezradność, pewność siebie. Przy tym ostatnim westchnęła głęboko i z powagą spojrzała w brązowe oczy Malika.
-Zayn, nie możesz tak się przywiązywać do tej dziewczyny. To nie leży w zakresie twoich obowiązków-starała się mówić łagodnie, ale i tak chłopak wydawał się niezwykle wzburzony jej słowami. W szczególności bolał go fakt, że Malia powiedziała coś bardzo podobnego jeszcze na początku ich znajomości.
-Ja tylko próbuję jej pomóc.
-Nie. Ty starasz się ją poznać, rozkochać i dać nadzieję na szczęśliwe życie u twego boku. Zapominasz tylko, że Malia jest chora i musi się skupić tylko i wyłącznie na leczeniu.
Mimo, iż nie myślał o blondynce jak o wybrance swojego życia, to i tak słowa Clary mocno go zabolały. Nie miała prawa podważać jego dobrych intencji, nie miała prawa go osądzać. Był przecież dorosły i potrafił decydować sam za siebie.
-Rozumiem, że faszerowanie jej otumaniającymi lekami to nowoczesny sposób leczenia?-fuknął, coraz bardziej zły.
-Z pewnością lepsza niż zdanie się na los i czekanie, aż dziewczyna sama się wykończy-lodowaty głos psycholożki dobitnie pokazał, że kobieta nie toleruje podważania jej metod.
Tymczasem Zayn skupił się bardziej na przesłaniu tego prostego zdania niż na sposobie jakim zostało wypowiedziane. I choć miał setki domysłów, na pierwszy plan wysuwała się myśl, że musi zrobić wszystko by Malia opuściła psychiatryk. Choćby na jeden krótki dzień. Musi dać jej wolność, bo inaczej to wszystko szlag trafi.
I choć w jego głowie powstawał już plan ucieczki, stwierdził, że nie może przegapić okazji. Pani Hayes poruszyła ważny temat i należało to wykorzystać.
-Co masz przez to na myśli?
-Powiedziałam za dużo- zmieszana usiadła przy biurku. Starała się stwarzać pozory opanowanej, ale nerwowe ruchy jakimi przekładała sterty papierów, mówiły same za siebie.
W pewnym sensie ten nerwowy tik przypominał Zaynowi Malię. Dziewczyna również nie mogła spokojnie czegoś trzymać, a jeśli w jej dłonie wpadł choć skrawek papieru to kończył w bardzo okrutny sposób, poćwiartowany i zmięty.
-Nie masz prawa dobierać mi znajomych-jego złość miała w sobie coś ze złości dziecka, ale na tą chwilę nie dbał o to.
-Na terenie psychiatryka, owszem, mam. Mogę zabronić ci widywac się z Malią, jeśli zajdzie taka potrzeba.
Ta uwaga skutecznie uciszyła Zayna. Gotując się w środku chłopak podszedł do drzwi i dopiero w ostatniej chwili uświadomił sobie, że nie może tak po prostu wyjść. Nie po tym jak zlekceważył swoj obowiązki całego dnia na rzecz kilku godzin u boku blondynki.
-Dzisiaj i tak nie zdążysz już nic zrobić. Wracaj do domu i poważnie przemyśl swoje postępowanie. Jutro zaś oczekuję twojej punktualności i gotowości do pracy.
Malik wrócił do domu tuż przed dziesiątą. Po opuszczeniu gabinetu, zgodnie z obietnica zajrzał jeszcze do Malii, a gdy okazało się, że dziewczyna spokojnie siedzi w swoim pokoju, z lżejszym sercem opuścił psychiatryk. Złość jednak nadal w nim buzowała toteż zamiast wrócić do willi po prostu jeździł bez celu po całej okolicy. Dopiero, gdy lampka uporczywie sygnalizowała brak paliwa, łaskawie zarządził powrót.
Teraz zaś stał w przedpokoju mocno zaniepokojony zapachem spalenizny. Doprawdy wystarczy jeden dzień, a Niall już próbuje wysadzić wszystko w powietrze. Tym razem posłużył się mikrofalówką i czyms co jeszcze nie tak dawno było popcornem.
-Miałeś nie gotować!
-Chciałem tylko zrobić popcorn. Miałem właśnie obejrzeć film, kiedy uświadomiłem sobie, że przecież nie wypada tak z pustymi rękami. Ale nie miałem serca zjadać tych żelków, bo wiesz jak te ich żelkowate oczy na mnie działają, więc poszperałem w szafkach i bingo! znalazłem...
-Rozumiem-może i przerywanie komuś w połowie zdania nie było w porządku, ale Zayn naprawdę nie miał nastroju na godzinny wykład jak to Nialll Spala Popcorn.
Horan nie zamierzał jednak rezygnować z przekazania smutnych wiadomości, więc wskazał na mirkofalówkę, w której stało pudełko z niemal czarną prażoą kukurydzą. Zayn zaś musiał zebrać wszystkie swoje siły by nie wyciągnać telefonu i nie zrobić zdjęcia, które następnie umieści na twittrze. 1:0 dla popcornu. No i naturalnie nie chodziło jedynie o wyśmianie przyjaciela, powinien w końcu ogłosić światu, ze kuchnia irlandczyka może być śmiertelna.
Tak czy inaczej zebrał się w sobie i po prostu wyrzucił całą zawartość mirkofalówki, po czym zaczał grzebać po szafkach w poszukowaniu kolejnej paczki. Minęło pięć minut i o dziwo, niczego nie znalazł.
-Chyba musimy jechać do sklepu-westchnął z rezygnacją.
-Przecież byłem już dzisiaj na zakupach i kupiłem wszystko o co prosiłeś!
-Przepraszam, ale nie wiedziałęm, że potrafisz spalić popcorn.
Podszedł do szafki i wyciagając kluczyki, rzucił je w stronę Nialla.
-Ty prowadzisz. U mnie nie ma już paliwa.
-Jak było w pracy?
Niall przerwał ciszę, trwającą niemal od początku tej jakże ekscytującej podróży do sklepu. Zedecydowanie nie należał do osób, które lubią siedzieć w ciszy. Nawet jeśli był sam, musiał chociaż ponucić, grając na ukochanej gitarze. Co innego Zayn, który delektował się spokojem.
-Dostałem burę od szefowej-Malik zaczął niechętnie, ale po dłuższym namyśle uznał, że musi to z siebie wyrzucić, więc opowiedział irlandczykowi o całym zajściu. Nie szczędził również na komentarzach, jakie to było nieotrzebne, głupie i wyssane z palca. A gdy skończył i nie otrzymał aprobującego mruknięcia, wydawał się szczerze zdziwiony.
-Ona ma rację Zayn-Niall mowił bardzo powoli i chyba po raz pierwszy żałował, że rozpoczał jakąkolwiek rozmowę.
W tym momencie samokontrola mulata została wystawiona na cięzką próbę. Chłopak nie mógł pojąć, że ktoś się z nim nie zgadza w tej aż nader oczywistej kwestii. Ba, nawet liczył, że razem z blodynem spędzął najbliższe minuty na narzekaniu na niesprawiedliwą psycholożkę. Tymczasem siedział z rozdziabionymi ustami i starł się nie wszcząć kłotni. Nie mniej, nie powstrzymał się od kilku mało przyjemnymch komentarzy, wygłoszonych jednak na tyle cicho, by Niall nie mógł ich usłyszeć, a przynajmniej zrozumieć.
-Ty chyba mnie nie słuchałeś-zaczął na nowo, odzyskując spokój.-Właśnie powiedzialem...
-Słyszałem co powiedziałeś i dlatego nie mam wątpliwości co do słów pani Hayes. Musisz zrozumieć, że pracę społeczną będziesz wykonywał jeszcze kilka tygodni, a poźniej stracisz szanse na jakikolwiek kontakt z Malią. I co wtedy? Myślisz, że dziewczyna nie poczuje się oszukana, zraniona, opuszczona? Sądzisz, że w ten sposób jej pomożesz? Teraz się angażujesz w tą znajomość, ona ci ufa, widzi w tobie kogoś na wzór przyjaciela. Ale ostatecznie to tylko złudzenie, a gdy odejdziesz, nie będziesz mógł przewidzieć co zrobi.
-Raz w miesiącu organizowane są widzenia-Zayn uparcie bronił swego, choć po wypowiedzi Nialla był na przegranej pozycji.
-Tylko dla rodziny. A nawet jeśli robią wyjątki, to z pewnością nie dla ludzi, ktorzy potrzebują sądownego upomnienia za niepohamowaną agresję
Zabolało. Nawet bardzo. Jednak nawet mimo tego oczywistego upokrzenia Malik nie zamierzał rezygnować. Spojrzał na przyjaciela z nową falą złości.
-Zmienisz zdanie kiedy ją poznasz.
W porządku, może mógł poczekać z tą nowiną, aż blondyn spokojnie zaparkuje. Tyczasem Horan zdumiony jego słowami zahamował gwałtownie, i to wcale nie w wyznaczonym miejscu. Oboje polecieli do przodu, a Zayn który rzadko zawracał sobie sprawami tak błahymi jak zapinanie pasów, uderzył całym ciężarem ciała w deskę rozdzielczą.
-Co takigo?-Niall wydawał się stokroć bardziej zdumiony, niż Zayn, który z przyczyn naturalnych ledwo mógł złapac oddech. Ale naturalnie nie było nawet sensu przeprosić czy zapytac o jego samopoczucie.
-W niedzielę wypada dzień wizyt. Skoro nie moge jej oddwiedzić to ona odwiedzi mnie-mulat odparł spokojnie, pojękując przy tym jedynie kilka razy. Następnie dość niezgrabnie opuścił nadal krzywo zaparkoany samochód i nie czekając na przyjaciela ruszył do całodobowego sklepu.
-Całkiem zwariowłeś!-Niall dogonił go w połowie drogi.-To grozi więzieniem!
-Twoja jazda grozi więziniem.
-Dlaczego?
-Chyba żartujesz, omal mnie nie zabiłeś!
-Dlaczego tak ci na niej zależy?
-Bo...-przyśpieszył, jednocześnie szukając w myślach dobrej odpowiedzi. A kiedy nic nie wymyślił, posłuzył się swoją zwyczajową bronią. Agresją.-Nie osądzaj mnie! Sam randkujesz na boku i myślisz, że jestem ślepy i tego nie widzę!
-To nic poważnego-speszony Niall stracił resztkę swojej złości.
Równiez Zayn nieco zawstydzony swoim wybuchem, spuścił z tonu. Bądź co bądź nie miał prawa wyżywać się na Horanie za swoje własne niepowodzenia. A poza tym jak na dobrego przyjciela przystało powinien bardziej zainteresować się jego życiem, tyle ,że w mniej złośliwy sposób.
-Jak ma na imię?-zapytał łagodniej.
Niall raczej stronił od randek, a skoro jakaś dziewczyna to zmieniła, to najwyraźniej była warta jego uwagi.
-Veronica.
-Ładnie. Więc kiedy ją poznam?
-O ile się nie zmienisz? Nigdy.
Uwaga sama w sobie miała wypaść żartobliwie, ale i tak po jej wygłoszenu zapadła długa cisza. Zayn pokręcił zrezygnowany głowa i ruszył między regały, szukając popcornu. Misiał spędzic chociaż pięć minut w samotności, żeby odreagować stres z całgo dnia. Niall natomiast wziął koszyk i również poszedł w swoja stronę. Przcież nie mógł oprzeć się pokusie. Tyle jedzenia wokół. Istny raj.
Gdy spotkali się ponownie przy kasach mulat trzymał w dłonie trzy opakowania prażonej kukurydzy, zaś irlandczyk tachał cały koszyk wypchany po brzegi słodyczami.
-Mowiłeś, że byłeś dzisiaj na zakupiach.
-Bo byłem.
-Ale?
-Zjadłem większość zapasów.
-Naprawdę uważam, że powinienes zgłosić się do dietetyka.
W odpowiedzi blondyn jedynie wzruszył ramionami, najwyraźniej nie chcąc ciągnac tematu. Był to przekaż tak oczywisty, że Zayn zdusił cisnącą się na jego usta uwage o niezdrowej żywności. Zamiast tego uśmiechnął się do kasjerki, zapłacił za zakupy i pakując produkty do torby(naturalnie bardzo męskiej torby), ruszył do auta.
__________________________________
Nigdy nie byłam dobra w składaniu życzeń, ale idą święta i wypadałoby wspomnieć o tym chociaż kilka słów...
Tak więc życzę Wam wszystkiego co najlepsze, tak po prostu. Bo czyż nie o to w tym chodzi? Każdy ma swoje plany, marzenia, problemy i oczekiwania, więc stosownie do Waszych potrzeb, pragnę by wszystko ułożyło się jak najlepiej ; )
poniedziałek, 30 marca 2015
Informacja
Rozdział 7 jest na etapie przygotowania i niestety minie jeszcze kilka dni nim go dodam. Brakuje mi czasu, muszę się uczyć do testów, angażuję się w wiele projektów i oto efekty.
Dodatkowo ostatnie plotki (nie, to nie plotki, ale wolę żyć z przekonaniem, że to tylko kłamstwo), więc plotki twierdzą, że Zayn odszedł czy też został wyrzucony z zespołu. Jakkolwiek by nie było odebrałam to jako ogromny cios, bo już nawet pomijając moją fascynację całym zespołem, w jednej chwili cała moja twórczość przestała mieć znaczenie. Mam kilka opowiadań o 1D i na chwilę obecną odnoszę wrażenie, że kontynuowanie ich to po prostu jedno wielkie kłamstwo. Przecież jak można pisać o kimś kogo już nie ma?
Ostatecznie jednak nie zrezygnuję. To mój świat, moja historia i mój Zayn, którego charakter kreślę w każdym rozdziale.
Podsumowując rozdział niedługo się pojawi, a ja dziękuję wszystkim, którzy mają dość sił by na niego czekać.
sobota, 14 marca 2015
Rozdział 6
Całe piętro przeszli w milczeniu. Zayn bezustannie przyglądał się niczego nieświadomej dziewczynie, która sprawiała wrażenie jakby co chwilę odlatywała z tego świata. Po prostu szła, delikatnie kręcąc głową, a gdy te ruchy stawały bardziej płynne i lekkie, można było odnieść wrażenie, że Malia nie kontaktuje z otoczeniem. Skupiła się dopiero, gdy dotarli do schodów i już znacznie rozważniej zaczęła stąpać po stopniach. Wtedy też Malik uznał, że pora przerwać tą grobową ciszę. Czym? No cóż nigdy nie należał do osób ze specjalnym wyczuciem, co to to nie.
-Dlaczego nigdy nie czeszesz włosów?
Tak szybko jak to pytanie zadał, tak szybko go pożałował. No bo w końcu odpowiedź mogła go niezdrowo ciekawić, ale taka bezpośredniość była co najmniej niegrzeczna. Widocznie jednak Malia nie przejęła się jego zarzutem, wręcz sprawiała wrażenie zagubionej, jakby dopiero teraz zdała sobie sprawę z jego obecności.
-Nie wiem-wzruszyła lekko ramionami.-Nie widzę takiej potrzeby. Jakby dla potwierdzenia swoich słów, zawinęła na na serdeczny palec pukiel jasnych włosów, po czym puściła je, tak by ułożyły się spiralką na jej plecach.-Kiedy wyglądam jak strach na wróble, ludzie są mniej chętni by do mnie podchodzić-dodała beztrosko, lecz niemal od razu zmarszczyła brwi, patrząc na niego w zadumie.-A przynajmniej większość ludzi.
-Tak, wiem. Jestem wyjątkowy.Więc może z racji tej mojej wyjątkowości, powiesz w końcu co tutaj robisz?-Zayn z pewnością liczył, że szybka zmiana tematu zaskoczy Malię, przez co dziewczyna udzieli mu odpowiedzi. Nic bardziej mylnego.
-Idę na śniadanie.
-Wiesz o co pytam-irytacja w głosie wcale mu nie pomagała.
-Wiesz, że ci nie odpowiem.
Weszli do olbrzymiej stołówki, gdzie od razu uderzył ich gwar rozmów. Zayn nie po raz pierwszy pomyślał, że jest to jedyne miejsce w psychiatryku, które ma w sobie coś z normalności. Jeśliby przymknąć oczy na niekiedy dziwnych ludzi, można było wręcz odnieść wrażenie, że jest to przykładowa stołówka szkolna. Nawet jedzenie było na takim samym poziomie, choć dzisiaj wyjątkowo serwowano zjadliwe kanapki. Bogatszy w tą nową wiedzę odesłał Malię do jednego z wolnych stolików, samemu zaś idąc po talerze. Dopiero, gdy z dumą wracał do dziewczyny, zorientował się, że zapomniał o piciu, przez co jego jakże wielki wyczyn niemal stracił na wartości.
-A picie?-Malia jakby czytając mu w myślach, przewróciła oczami.
Zaczekała jeszcze aż Malik postawi talerz na stole, tak by mogła podkraść jedną kanapkę i z zadowoleniem ruszyła w stronę bufetu. Zayn w tym czasie przysiadł na niewygodnym, metalowym krzesełku i z uśmiechem obserwował każdy jej ruch. Przerwał dopiero, kiedy ktoś w mało delikatny sposób trzepnął go w ramię. Zaskoczony spojrzał w bok. Przy sąsiednim stoliku siedział młody chłopak z krótko przystrzyżonymi włosami. Jego szare oczy przenosiły się to na Zayna, to na Malię i odwrotnie. Kiedy zaś zwrócił na siebie uwagę Mulata, skrzywił się sztucznie.
-Człowieku, z kim ty się zadajesz?- Ledwo zaczął mówić, a już było wiadome, że jest pod silnym działaniem leków.-Musisz sobie odpuścić. Odpuścić, taak. Malia to totalna wariatka.
-Naprawdę? A ja głupi myślałem, że wy wszyscy jesteście wariatami- Malik założył ręce na piersi i mrużąc oczy zerknął z ukosa na chłopaka.
-Nie możesz wrzucać wszystkich do jednego worka, człowieku...A Malia to po prostu świruską jakich mało, przy niej mogę uchodzić za zdrowego.
-Szczególnie, gdy ze swoimi wyznawcami zbawiasz świat, o potężny Jezusie-blondynka z trzaskiem postawiła tacę z piciem na stoliku.
Oboje, i Zayn i Szarooki spojrzeli na nią zaskoczeni, zastanawiając się, w którym dokładnie momencie przyszła i ile słyszała. Niestety patrząc na jej zaczerwienioną twarz można było łatwo wywnioskować, że stała za nimi niemal przez cały czas. Może któryś chciał się odezwać, ale w tym momencie dziewczyna odwróciła się na pięcie i wymaszerowała ze stołówki. Wówczas Zayn stanął przed trudnym wyborem. Wdać się w bójkę z wyszczekanym idiotą i narazić się ochronie, która już teraz obserwowała ich z końca pomieszczenia, czy też iść za Malią licząc, że być może nie udusi go gołymi rękami. Bójka, Malia. Bójka, Malia. Ostatecznie jednak odetchnął głęboko i z cieniem wahania wymalowanym na twarzy, ruszył za dziewczyną.
Naturalnie nie miał pojęcia gdzie jej szukać. Bądź co bądź nie do końca orientował się w rozkładzie całego budynku, ani też nie wiedział gdzie chodzą najpewniej chore na umyśle nastolatki, gdy potrzebują chwili wytchnienia. Ba, nawet nie wiedział gdzie chodzą normalne nastolatki dla uzyskania odrobiny spokoju. Jakkolwiek by nie było po prostu błąkał się po korytarzach licząc na odrobinę szczęścia, które wcale nie miało zamiaru mu sprzyjać. Ale skoro trafił na Malię tyle razy i to w dodatku bez konkretnej przyczyny to i teraz powinien sobie poradzić.
Schodził właśnie na parter, kiedy jego telefon zaczął wydawać tak charakterystyczną melodię. Nie zwracając większej uwagi na to kto dzwoni, po prostu odebrał.
-Halo?-po drugiej stronie odezwał się zdumiony Niall.
-To ja powinienem to powiedzieć.
-Nie chcesz odbierać ode mnie telefonów, kiedy jesteś w pracy.To logiczne, że jestem zdziwiony.
-Więc dzwonisz żeby mi o tym powiedzieć?-Zayn rozejrzał się po korytarzu, a nie widząc znajomej blond czupryny jedynie się zirytował.
-Coś ty, to byłoby dziwne-Niall prychnął.-Ale jestem w sklepie. Potrzebujesz czegoś?
Zayn niechętnie przewertował w pamięci zapasy kuchenne. Stracił na to niemal pięć sekund jakże cennego teraz czasu.
-Skończyła się sól.
-Mam.
-Jajka.
-Mam.
-Wężowe żelki.
-Nie bądź taki oczywisty!-Niall wydawał się autentycznie urażony, jakby sama świadomość, że zapomniał o ukochanych słodyczach wprawiała go w oburzenie.-Sześć paczek.
-A moje chipsy, które ostatnio zjadłeś i obiecałeś odkupić?
W słuchawce dało się słyszeć głośne sapanie, jakby Horan rzucił się w szaleńczy bieg. Później nastąpiła seria cichych przekleństw, kiedy zapewne na coś wpadł. Na końcu zaś do uszu Zayna dobiegła głośna i jakże radosna 'Eureka!'.
-Oczywiście, że mam.
-Więc skoro o niczym nie zapomniałeś, to pozwól, że wrócę do pracy.
Użycie tego akurat argumentu było na tą chwilę sporą przesadą. No chyba, że jako pracę traktować uganianie się za dziewczyną. Tak czy inaczej było to wyczerpujące zajęcie, nawet bez telefonu przy uchu.
Nie słuchając protestów Nialla, rozłączył się. Mniej więcej w tym samym momencie na klatce schodowej mignęła mu znajoma sylwetka. Zayn zganiał się w myślach. Mógł znacznie wcześniej pomyśleć o piwnicach. W końcu gdzie indziej Malia może się ukrywać jak nie w ciemnych, wilgotnych i pełnych pająków pomieszczeniach? Zeskoczył z czterech ostatnich schodków i stanął przed pierwszymi drzwiami, które ku jego zdziwieniu ustąpiły, gdy tylko złapał za klamkę. Widocznie nie mieli tu tak dobrej ochrony, jaką raczyli się chwalić.
-Malia?
Malik przeszedł przez próg i tylko siłą woli zmusił się by nie zawrócić. Podłoga pod jego stopami była pełna brudnych kałuż, rury, które swobodnie biegły pod sufitem wydawały mało przyjemne zgrzyty, a z kilku ewidentnie przeciekało, co swoją drogą wyjaśniałoby te kałuże.
Na raz przypomniały mu się wszystkie horrory, których Harry był wielbicielem. Jak się okazuje nawet sobotnie maratony filmowe mogą okazać się zdradzieckie, szczególnie jeśli jest się w piwnicy psychiatryka. Czyli scenariusz pierwszego lepszego horroru. Nie mógł jednak popadać w paranoje, tym bardziej, że miał jakiś cel tej nieco strasznej podróży. Więc choć serce zaczęło bić mu nienaturalnie szybkim rytmem, wziął głęboki oddech i pełen obaw wszedł prosto do...
...całkiem przytulnego pomieszczenia. Poprzedni półmrok ustąpił, ciepłemu światłu płynącego z niewielkiej lampki. Gdzieś w roku stało kilka starych szafek, które choć zakończyły swój żywot na górze, na dole nadal służyły do przechowywania nieaktualnych dokumentów. Obok szafek w dość chaotycznym ułożeniu leżało pełno kartonów po brzegi wypchanych tekturą, a przynajmniej tak się Zaynowi wydawało, bowiem jedynie kilka z nich było otwartych. Natomiast centrum tego wszystkiego stanowiła kanapa. Zwykła, bura kanapa, nieco przykurzona i starta w rogach, ale na pewno nie straszna. Na niej zaś leżała szlochająca Malia. I jeżeli to miejsce go zaskoczyło, to ciężko nazwać to co poczuł na widok płaczącej dziewczyny. To kompletnie do siebie nie pasowało, choć po dłuższym namyśle jedynie zganiał się w głowie. Każdy miał przecież uczucia, nawet te wredne, sarkastyczny i ciągle ironizujące osóbki, jak Malia.
-Malia?-nawet nie podejrzewał się o taką łagodność w głosie.
-Idź sobie-wymamrotała, nawet na niego nie patrząc.
-Nie.
Usiadł ostrożnie na brzegu kanapy, tak by nie zgnieść jej nóg, co okazało się doprawdy wielkim wyczynem. Następnie wyciągnął rękę z zamiarem odgarnięcia jej włosów z twarzy, ale kiedy dziewczyna zrozumiała do czego ten zmierza, gwałtownie szarpnęła głową. Najwyraźniej nie chciała by ktokolwiek oglądał ją w takiej sytuacji.
-Daj spokój. Mam trzy siostry, takie zachowanie mnie nie zraża.
Zamiast odpowiedzi dostał kolejne żałosne pociągnięcie nosem. Już myślał, że nic nie wskóra, ale Malia niespodziewanie usiadła, by po chwili wtulić się w jego tors, szlochając jeszcze głośniej.
-Przeprasza, ja nigdy...-wychlipiała po dłuższej chwili.-Zmoczyłam ci koszulę.
-Myślę, że ci to wybaczę.-Zayn ostrożnie przejechał kciukiem po jej mokrym od łez policzku.-Chcesz o tym pogadać?
Blondynka gwałtownie pokręciła głową, po czym położyła ją na kolanach Zayna. Leżąc, starała się nie patrzeć mu prosto w oczy, co z jej obecnego położenia było dość trudnym zadaniem. Tym bardziej, że Mulat wyraźnie chciał zrobić coś odwrotnego.
-Opowiedz mi o nich-mruknęła, przewracając się na bok.
-Co?
-Opowiedz o tych swoich kolegach.
Zmiana tematu zaskoczyła chłopaka, jednak nic nie mógł poradzić na uśmiech, który nieproszony wkradł się na jego ustach. Być może byli ostatnio najbardziej skłóconym zespołem, ale przecież to nadal jego przyjaciele.
-Louis jest naszym wesołkiem...i choć ma dziewczynę, to jego największą miłością są marchewki.
-Żartujesz.
-Naprawdę. Liam ciągle nam matkuje, czasami mam wrażenie, że tylko dzięki niemu nikt z nas nie wylądował jeszcze w więzieniu-ostatnie słowo wymówił z wyraźną goryczą.-Harry to kobieciarz, choć ostatnio chyba trochę przystopował. Tak czy inaczej uważa się za romantyka, a jeżeli te oklepane teksty w stylu 'bolało jak spadłaś z nieba' są romantyczne, to ma racje.
Malia zaśmiała się cicho i ponownie się odwróciła, tak by móc jednak na niego patrzeć.
-Nialla na pewno byś polubiła. Straszny głodomor, ale z wielkim sercem.
-Chciałabym ich poznać. Tutaj...tutaj nawet wariaci mają mnie za wariatkę.
Zayn rozumiał co ona czuje. W szkole niejednokrotnie był wyśmiewany i separowany od reszty. Inne dzieci uwielbiały się nad nim znęcać i choć z upływem czasu to wszystko zaczyna blednąć, nie zapomniał jak to jest być wyrzutkiem. Może właśnie dlatego wykazał taką lekkomyślność. Albo też leżąca na jego kolanach Malia po prostu nie pozwalała mu się skupić na racjonalnym myśleniu.
-Być może da się to załatwić. Macie tu jakieś przepustki?
-Nie-dziewczyna zmrużyła podejrzliwie oczy.-Jedynie widzenia z rodzicami, raz w miesiącu. Ale mnie to nie dotyczy.
Zamyślili się oboje. Zayn nie zamierzał poruszać teraz drażliwych tematów, a rodzice Malii na pewno należeli do tej kategorii. Zamiast tego skupił się na swoim szalonym pomyśle. Nie minęła chwila, a miał w głowie kompletny plan, który mógłby wypalić, gdyby nie to, że był po prostu niemożliwy.
-Kiedy macie następne widzenia?
-W tą niedzielę. Zayn, do czego zmierzasz?
-Najprawdopodobniej wylecę, albo trafię do więzienia, albo jedno i drugie, ale wyciągnę cię na ten jeden dzień z psychiatryka.
Malia gwałtownie podniosła się do pozycji siedzącej i spojrzała na niego, licząc, że ten zaraz wykrzyknie 'żartowałem'. Kiedy jednak nic takiego nie nastąpiło, pokręciła wolno głową, jakby zastanawiając się nad jego głupotą.
-Nie wolno ci.
-Chcesz stąd wyjść?
-Jesteś szalony.
Wstała z kanapy, rozciągnęła się niczym rasowa kotka, po czym wolnym krokiem przeszła się po całym pomieszczeniu. Raz po raz zatrzymywała się w jakimś przypadkowym miejscu, brała do ręki coś co akurat jej się nawinęło, oglądała tą rzecz z każdej strony i odkładała na miejsce, idąc dalej.
-Gdzie my jesteśmy?-Zayn przerwał ciszę, a i odpowiedź bardzo go ciekawiła.
-W piwnicy-Malia odparła takim tonem, jakby to była najbardziej oczywista rzecz pod słońcem.
-Widzę, ale dlaczego jest tu kanapa, lampka i te inne rzeczy, które tu nie pasują?
-Chyba nie sądziłeś, że całe dnie spędzam na wałęsaniu się po korytarzach-prychnęła, odkładając do kartonu jakąś szmatkę.
-Ale pacjenci nie mają tu wstępu-należały mu się brawa za upór.
-Bo nie mają kluczy-pomachała mu przed nosem zestawem wspomnianych kluczy.-Ukradłam je jakiś czas po przyjeździe do ośrodka.
-Więc kradniesz, ale nie uciekasz?
Wzruszyła ramionami, nadal spacerując. Mulat obserwował ze zdziwieniem, jak Malia w dalszym ciągu bawi się różnorodnymi rzeczami.
-Szukasz czegoś?
-Nie, dlaczego?-przystanęła, a widząc w swoich dłoniach kawałek miętej kartki, wiedziała o co pyta.-Ohh...To po prostu...Tak szybko wyciągnąłeś mnie z pokoju i nie zdążyłam wziąć żadnych leków.
-Myślałem, że ich nienawidzisz.
-I masz rację, ale kiedy je odstawiam, to tak to wygląda.
Pokiwał głową. Malia przestała zwracać na niego uwagę co właściwie przestało mu przeszkadzać. Sam natomiast myślami wypłynął w zupełnie inne rejony.
Gazety nadal trąbiły na prawo i lewo o jego rzekomym szaleństwie. Nie żeby nagle zrobiło mu to większą różnicę, w końcu brukowce bez przerwy wymyślają jakieś mniej czy bardziej wiarygodne bzdury. Problem polegał raczej na tym, że spora część jego fanek zaczęła wierzyć w te brednie. Niektóre nawet wysłały mu listy z motywacją do dalszej terapii. Co jak co, ale to Zayn wziął już za solidną przesadę. A kiedy przypadkiem zdarzyło mu się na taka wiadomość odpisać, choćby dla samego sprostowania sprawy, dostawał następny list, w którym autorka twierdziła, iż to nic wstydliwego i musi być silny. A najlepiej to żeby przyznał się do swojej ciężkiej sytuacji. Pokrzepiające, nie ma co.
-O czym tak myślisz?-Malia w końcu usiadła na kanapie, jednak nadal mięła w palcach kartkę.
-Zastanawiam się czy pani Hayes nie urwie mi głowy-skłamał gładko, choć nie ukrywając to również go martwiło. W końcu zbliżało się południe, a on jak rano wyszedł tak do tej pory nie wrócił.
-Idź już, nie chcę żebyś miał przeze mnie problemy.
-Odprowadzić cię?
Potrząsnęła przecząco głową.
-Zostanę tu jeszcze trochę.
-Jak wolisz, ale pod koniec zmiany sprawdzę, czy jesteś w swoim pokoju.
-Tak jest-zasalutowała mu, uśmiechając się przy tym szeroko.
_______________________________
Rozdział dość długi i szczerze mówiąc mam co do niego mieszane uczucia. Z jednej strony nie potrafię doszukać się błędu, a z drugiej wiem, że mogło być lepiej. Tak czy inaczej ocenę zostawię Wam ; )
I pamiętajcie, że każdy komentarz to ogromna motywacja do dalszego pisania.
-Dlaczego nigdy nie czeszesz włosów?
Tak szybko jak to pytanie zadał, tak szybko go pożałował. No bo w końcu odpowiedź mogła go niezdrowo ciekawić, ale taka bezpośredniość była co najmniej niegrzeczna. Widocznie jednak Malia nie przejęła się jego zarzutem, wręcz sprawiała wrażenie zagubionej, jakby dopiero teraz zdała sobie sprawę z jego obecności.
-Nie wiem-wzruszyła lekko ramionami.-Nie widzę takiej potrzeby. Jakby dla potwierdzenia swoich słów, zawinęła na na serdeczny palec pukiel jasnych włosów, po czym puściła je, tak by ułożyły się spiralką na jej plecach.-Kiedy wyglądam jak strach na wróble, ludzie są mniej chętni by do mnie podchodzić-dodała beztrosko, lecz niemal od razu zmarszczyła brwi, patrząc na niego w zadumie.-A przynajmniej większość ludzi.
-Tak, wiem. Jestem wyjątkowy.Więc może z racji tej mojej wyjątkowości, powiesz w końcu co tutaj robisz?-Zayn z pewnością liczył, że szybka zmiana tematu zaskoczy Malię, przez co dziewczyna udzieli mu odpowiedzi. Nic bardziej mylnego.
-Idę na śniadanie.
-Wiesz o co pytam-irytacja w głosie wcale mu nie pomagała.
-Wiesz, że ci nie odpowiem.
Weszli do olbrzymiej stołówki, gdzie od razu uderzył ich gwar rozmów. Zayn nie po raz pierwszy pomyślał, że jest to jedyne miejsce w psychiatryku, które ma w sobie coś z normalności. Jeśliby przymknąć oczy na niekiedy dziwnych ludzi, można było wręcz odnieść wrażenie, że jest to przykładowa stołówka szkolna. Nawet jedzenie było na takim samym poziomie, choć dzisiaj wyjątkowo serwowano zjadliwe kanapki. Bogatszy w tą nową wiedzę odesłał Malię do jednego z wolnych stolików, samemu zaś idąc po talerze. Dopiero, gdy z dumą wracał do dziewczyny, zorientował się, że zapomniał o piciu, przez co jego jakże wielki wyczyn niemal stracił na wartości.
-A picie?-Malia jakby czytając mu w myślach, przewróciła oczami.
Zaczekała jeszcze aż Malik postawi talerz na stole, tak by mogła podkraść jedną kanapkę i z zadowoleniem ruszyła w stronę bufetu. Zayn w tym czasie przysiadł na niewygodnym, metalowym krzesełku i z uśmiechem obserwował każdy jej ruch. Przerwał dopiero, kiedy ktoś w mało delikatny sposób trzepnął go w ramię. Zaskoczony spojrzał w bok. Przy sąsiednim stoliku siedział młody chłopak z krótko przystrzyżonymi włosami. Jego szare oczy przenosiły się to na Zayna, to na Malię i odwrotnie. Kiedy zaś zwrócił na siebie uwagę Mulata, skrzywił się sztucznie.
-Człowieku, z kim ty się zadajesz?- Ledwo zaczął mówić, a już było wiadome, że jest pod silnym działaniem leków.-Musisz sobie odpuścić. Odpuścić, taak. Malia to totalna wariatka.
-Naprawdę? A ja głupi myślałem, że wy wszyscy jesteście wariatami- Malik założył ręce na piersi i mrużąc oczy zerknął z ukosa na chłopaka.
-Nie możesz wrzucać wszystkich do jednego worka, człowieku...A Malia to po prostu świruską jakich mało, przy niej mogę uchodzić za zdrowego.
-Szczególnie, gdy ze swoimi wyznawcami zbawiasz świat, o potężny Jezusie-blondynka z trzaskiem postawiła tacę z piciem na stoliku.
Oboje, i Zayn i Szarooki spojrzeli na nią zaskoczeni, zastanawiając się, w którym dokładnie momencie przyszła i ile słyszała. Niestety patrząc na jej zaczerwienioną twarz można było łatwo wywnioskować, że stała za nimi niemal przez cały czas. Może któryś chciał się odezwać, ale w tym momencie dziewczyna odwróciła się na pięcie i wymaszerowała ze stołówki. Wówczas Zayn stanął przed trudnym wyborem. Wdać się w bójkę z wyszczekanym idiotą i narazić się ochronie, która już teraz obserwowała ich z końca pomieszczenia, czy też iść za Malią licząc, że być może nie udusi go gołymi rękami. Bójka, Malia. Bójka, Malia. Ostatecznie jednak odetchnął głęboko i z cieniem wahania wymalowanym na twarzy, ruszył za dziewczyną.
Naturalnie nie miał pojęcia gdzie jej szukać. Bądź co bądź nie do końca orientował się w rozkładzie całego budynku, ani też nie wiedział gdzie chodzą najpewniej chore na umyśle nastolatki, gdy potrzebują chwili wytchnienia. Ba, nawet nie wiedział gdzie chodzą normalne nastolatki dla uzyskania odrobiny spokoju. Jakkolwiek by nie było po prostu błąkał się po korytarzach licząc na odrobinę szczęścia, które wcale nie miało zamiaru mu sprzyjać. Ale skoro trafił na Malię tyle razy i to w dodatku bez konkretnej przyczyny to i teraz powinien sobie poradzić.
Schodził właśnie na parter, kiedy jego telefon zaczął wydawać tak charakterystyczną melodię. Nie zwracając większej uwagi na to kto dzwoni, po prostu odebrał.
-Halo?-po drugiej stronie odezwał się zdumiony Niall.
-To ja powinienem to powiedzieć.
-Nie chcesz odbierać ode mnie telefonów, kiedy jesteś w pracy.To logiczne, że jestem zdziwiony.
-Więc dzwonisz żeby mi o tym powiedzieć?-Zayn rozejrzał się po korytarzu, a nie widząc znajomej blond czupryny jedynie się zirytował.
-Coś ty, to byłoby dziwne-Niall prychnął.-Ale jestem w sklepie. Potrzebujesz czegoś?
Zayn niechętnie przewertował w pamięci zapasy kuchenne. Stracił na to niemal pięć sekund jakże cennego teraz czasu.
-Skończyła się sól.
-Mam.
-Jajka.
-Mam.
-Wężowe żelki.
-Nie bądź taki oczywisty!-Niall wydawał się autentycznie urażony, jakby sama świadomość, że zapomniał o ukochanych słodyczach wprawiała go w oburzenie.-Sześć paczek.
-A moje chipsy, które ostatnio zjadłeś i obiecałeś odkupić?
W słuchawce dało się słyszeć głośne sapanie, jakby Horan rzucił się w szaleńczy bieg. Później nastąpiła seria cichych przekleństw, kiedy zapewne na coś wpadł. Na końcu zaś do uszu Zayna dobiegła głośna i jakże radosna 'Eureka!'.
-Oczywiście, że mam.
-Więc skoro o niczym nie zapomniałeś, to pozwól, że wrócę do pracy.
Użycie tego akurat argumentu było na tą chwilę sporą przesadą. No chyba, że jako pracę traktować uganianie się za dziewczyną. Tak czy inaczej było to wyczerpujące zajęcie, nawet bez telefonu przy uchu.
Nie słuchając protestów Nialla, rozłączył się. Mniej więcej w tym samym momencie na klatce schodowej mignęła mu znajoma sylwetka. Zayn zganiał się w myślach. Mógł znacznie wcześniej pomyśleć o piwnicach. W końcu gdzie indziej Malia może się ukrywać jak nie w ciemnych, wilgotnych i pełnych pająków pomieszczeniach? Zeskoczył z czterech ostatnich schodków i stanął przed pierwszymi drzwiami, które ku jego zdziwieniu ustąpiły, gdy tylko złapał za klamkę. Widocznie nie mieli tu tak dobrej ochrony, jaką raczyli się chwalić.
-Malia?
Malik przeszedł przez próg i tylko siłą woli zmusił się by nie zawrócić. Podłoga pod jego stopami była pełna brudnych kałuż, rury, które swobodnie biegły pod sufitem wydawały mało przyjemne zgrzyty, a z kilku ewidentnie przeciekało, co swoją drogą wyjaśniałoby te kałuże.
Na raz przypomniały mu się wszystkie horrory, których Harry był wielbicielem. Jak się okazuje nawet sobotnie maratony filmowe mogą okazać się zdradzieckie, szczególnie jeśli jest się w piwnicy psychiatryka. Czyli scenariusz pierwszego lepszego horroru. Nie mógł jednak popadać w paranoje, tym bardziej, że miał jakiś cel tej nieco strasznej podróży. Więc choć serce zaczęło bić mu nienaturalnie szybkim rytmem, wziął głęboki oddech i pełen obaw wszedł prosto do...
...całkiem przytulnego pomieszczenia. Poprzedni półmrok ustąpił, ciepłemu światłu płynącego z niewielkiej lampki. Gdzieś w roku stało kilka starych szafek, które choć zakończyły swój żywot na górze, na dole nadal służyły do przechowywania nieaktualnych dokumentów. Obok szafek w dość chaotycznym ułożeniu leżało pełno kartonów po brzegi wypchanych tekturą, a przynajmniej tak się Zaynowi wydawało, bowiem jedynie kilka z nich było otwartych. Natomiast centrum tego wszystkiego stanowiła kanapa. Zwykła, bura kanapa, nieco przykurzona i starta w rogach, ale na pewno nie straszna. Na niej zaś leżała szlochająca Malia. I jeżeli to miejsce go zaskoczyło, to ciężko nazwać to co poczuł na widok płaczącej dziewczyny. To kompletnie do siebie nie pasowało, choć po dłuższym namyśle jedynie zganiał się w głowie. Każdy miał przecież uczucia, nawet te wredne, sarkastyczny i ciągle ironizujące osóbki, jak Malia.
-Malia?-nawet nie podejrzewał się o taką łagodność w głosie.
-Idź sobie-wymamrotała, nawet na niego nie patrząc.
-Nie.
Usiadł ostrożnie na brzegu kanapy, tak by nie zgnieść jej nóg, co okazało się doprawdy wielkim wyczynem. Następnie wyciągnął rękę z zamiarem odgarnięcia jej włosów z twarzy, ale kiedy dziewczyna zrozumiała do czego ten zmierza, gwałtownie szarpnęła głową. Najwyraźniej nie chciała by ktokolwiek oglądał ją w takiej sytuacji.
-Daj spokój. Mam trzy siostry, takie zachowanie mnie nie zraża.
Zamiast odpowiedzi dostał kolejne żałosne pociągnięcie nosem. Już myślał, że nic nie wskóra, ale Malia niespodziewanie usiadła, by po chwili wtulić się w jego tors, szlochając jeszcze głośniej.
-Przeprasza, ja nigdy...-wychlipiała po dłuższej chwili.-Zmoczyłam ci koszulę.
-Myślę, że ci to wybaczę.-Zayn ostrożnie przejechał kciukiem po jej mokrym od łez policzku.-Chcesz o tym pogadać?
Blondynka gwałtownie pokręciła głową, po czym położyła ją na kolanach Zayna. Leżąc, starała się nie patrzeć mu prosto w oczy, co z jej obecnego położenia było dość trudnym zadaniem. Tym bardziej, że Mulat wyraźnie chciał zrobić coś odwrotnego.
-Opowiedz mi o nich-mruknęła, przewracając się na bok.
-Co?
-Opowiedz o tych swoich kolegach.
Zmiana tematu zaskoczyła chłopaka, jednak nic nie mógł poradzić na uśmiech, który nieproszony wkradł się na jego ustach. Być może byli ostatnio najbardziej skłóconym zespołem, ale przecież to nadal jego przyjaciele.
-Louis jest naszym wesołkiem...i choć ma dziewczynę, to jego największą miłością są marchewki.
-Żartujesz.
-Naprawdę. Liam ciągle nam matkuje, czasami mam wrażenie, że tylko dzięki niemu nikt z nas nie wylądował jeszcze w więzieniu-ostatnie słowo wymówił z wyraźną goryczą.-Harry to kobieciarz, choć ostatnio chyba trochę przystopował. Tak czy inaczej uważa się za romantyka, a jeżeli te oklepane teksty w stylu 'bolało jak spadłaś z nieba' są romantyczne, to ma racje.
Malia zaśmiała się cicho i ponownie się odwróciła, tak by móc jednak na niego patrzeć.
-Nialla na pewno byś polubiła. Straszny głodomor, ale z wielkim sercem.
-Chciałabym ich poznać. Tutaj...tutaj nawet wariaci mają mnie za wariatkę.
Zayn rozumiał co ona czuje. W szkole niejednokrotnie był wyśmiewany i separowany od reszty. Inne dzieci uwielbiały się nad nim znęcać i choć z upływem czasu to wszystko zaczyna blednąć, nie zapomniał jak to jest być wyrzutkiem. Może właśnie dlatego wykazał taką lekkomyślność. Albo też leżąca na jego kolanach Malia po prostu nie pozwalała mu się skupić na racjonalnym myśleniu.
-Być może da się to załatwić. Macie tu jakieś przepustki?
-Nie-dziewczyna zmrużyła podejrzliwie oczy.-Jedynie widzenia z rodzicami, raz w miesiącu. Ale mnie to nie dotyczy.
Zamyślili się oboje. Zayn nie zamierzał poruszać teraz drażliwych tematów, a rodzice Malii na pewno należeli do tej kategorii. Zamiast tego skupił się na swoim szalonym pomyśle. Nie minęła chwila, a miał w głowie kompletny plan, który mógłby wypalić, gdyby nie to, że był po prostu niemożliwy.
-Kiedy macie następne widzenia?
-W tą niedzielę. Zayn, do czego zmierzasz?
-Najprawdopodobniej wylecę, albo trafię do więzienia, albo jedno i drugie, ale wyciągnę cię na ten jeden dzień z psychiatryka.
Malia gwałtownie podniosła się do pozycji siedzącej i spojrzała na niego, licząc, że ten zaraz wykrzyknie 'żartowałem'. Kiedy jednak nic takiego nie nastąpiło, pokręciła wolno głową, jakby zastanawiając się nad jego głupotą.
-Nie wolno ci.
-Chcesz stąd wyjść?
-Jesteś szalony.
Wstała z kanapy, rozciągnęła się niczym rasowa kotka, po czym wolnym krokiem przeszła się po całym pomieszczeniu. Raz po raz zatrzymywała się w jakimś przypadkowym miejscu, brała do ręki coś co akurat jej się nawinęło, oglądała tą rzecz z każdej strony i odkładała na miejsce, idąc dalej.
-Gdzie my jesteśmy?-Zayn przerwał ciszę, a i odpowiedź bardzo go ciekawiła.
-W piwnicy-Malia odparła takim tonem, jakby to była najbardziej oczywista rzecz pod słońcem.
-Widzę, ale dlaczego jest tu kanapa, lampka i te inne rzeczy, które tu nie pasują?
-Chyba nie sądziłeś, że całe dnie spędzam na wałęsaniu się po korytarzach-prychnęła, odkładając do kartonu jakąś szmatkę.
-Ale pacjenci nie mają tu wstępu-należały mu się brawa za upór.
-Bo nie mają kluczy-pomachała mu przed nosem zestawem wspomnianych kluczy.-Ukradłam je jakiś czas po przyjeździe do ośrodka.
-Więc kradniesz, ale nie uciekasz?
Wzruszyła ramionami, nadal spacerując. Mulat obserwował ze zdziwieniem, jak Malia w dalszym ciągu bawi się różnorodnymi rzeczami.
-Szukasz czegoś?
-Nie, dlaczego?-przystanęła, a widząc w swoich dłoniach kawałek miętej kartki, wiedziała o co pyta.-Ohh...To po prostu...Tak szybko wyciągnąłeś mnie z pokoju i nie zdążyłam wziąć żadnych leków.
-Myślałem, że ich nienawidzisz.
-I masz rację, ale kiedy je odstawiam, to tak to wygląda.
Pokiwał głową. Malia przestała zwracać na niego uwagę co właściwie przestało mu przeszkadzać. Sam natomiast myślami wypłynął w zupełnie inne rejony.
Gazety nadal trąbiły na prawo i lewo o jego rzekomym szaleństwie. Nie żeby nagle zrobiło mu to większą różnicę, w końcu brukowce bez przerwy wymyślają jakieś mniej czy bardziej wiarygodne bzdury. Problem polegał raczej na tym, że spora część jego fanek zaczęła wierzyć w te brednie. Niektóre nawet wysłały mu listy z motywacją do dalszej terapii. Co jak co, ale to Zayn wziął już za solidną przesadę. A kiedy przypadkiem zdarzyło mu się na taka wiadomość odpisać, choćby dla samego sprostowania sprawy, dostawał następny list, w którym autorka twierdziła, iż to nic wstydliwego i musi być silny. A najlepiej to żeby przyznał się do swojej ciężkiej sytuacji. Pokrzepiające, nie ma co.
-O czym tak myślisz?-Malia w końcu usiadła na kanapie, jednak nadal mięła w palcach kartkę.
-Zastanawiam się czy pani Hayes nie urwie mi głowy-skłamał gładko, choć nie ukrywając to również go martwiło. W końcu zbliżało się południe, a on jak rano wyszedł tak do tej pory nie wrócił.
-Idź już, nie chcę żebyś miał przeze mnie problemy.
-Odprowadzić cię?
Potrząsnęła przecząco głową.
-Zostanę tu jeszcze trochę.
-Jak wolisz, ale pod koniec zmiany sprawdzę, czy jesteś w swoim pokoju.
-Tak jest-zasalutowała mu, uśmiechając się przy tym szeroko.
_______________________________
Rozdział dość długi i szczerze mówiąc mam co do niego mieszane uczucia. Z jednej strony nie potrafię doszukać się błędu, a z drugiej wiem, że mogło być lepiej. Tak czy inaczej ocenę zostawię Wam ; )
I pamiętajcie, że każdy komentarz to ogromna motywacja do dalszego pisania.
sobota, 7 marca 2015
Rozdział 5
-Dzwonił Paul.
Zayn uniósł głowę znad gazety i bez zbytnego zainteresowania zerknął na gotującego Liama. Po prawdzie Payne wyglądał całkiem interesująco w krótkim fartuszku pełnym białych falbanek, jednak po tak długim czasie jego ubiór nikogo już nie dziwił. Dopóki chłopak potrafił gotować(niestety jako jedyny z zespołu) mógł to robić choćby nago. Tak czy inaczej Zayn naprawdę nie chciał odrywać się od artykułu poświęconego jego osobie, ale słusznie stwierdził, że powinien wykazać choć minimalną nutę wychowania i nie olewać przyjaciela. W dodatku tego przyjaciela, który w każdej chwili może dosypać do jego zupy jakiejś mało zdrowej trucizny. No w porządku. Bardzo silnie trującej trucizny.
-W jakiej sprawie?-zapytał, myślami nadal będąc przy prochach jakie możne znaleźć w swoim jedzeniu.
-W twojej sprawie, Zayn. Jesteś mało ostrożny w tym co robisz i brukowce zaczynają wysuwać swoje własne teorie.
-Zauważyłem-pośpiesznie przekartkował gazetę, odchrząknął teatralnie i zabrał się do czytania.-W ostatnim czasie członek najbardziej znanego boysbandu-Zayn Malik, nie ukrywam to mi pochlebia, niejednokrotnie widziany był pod bramami Psychiatryka Londyńskiego. Z wiarygodnych źródeł, to jest z wymyślonych źródeł, wiemy, iż gwiazdor od dłuższego czasu ma poważne problemy z hamowaniem agresji. Jeszcze nie mieli okazji przekonać się, jak to jest z moją agresją. Bla, bla, bla, życzymy mu szybkiego powrotu do formy bla, bla, bla. Tak, zdecydowanie brak im porządnych paparazzi. Serio, Li. Pracuję tam już trzeci tydzień, a oni dopiero teraz zdołali zrobić mi kilka naprawdę mizernych zdjęć. Powinienem zainwestować w jakieś porządne aparaty dla tych amatorów, bo te rozmazane fotki są po prostu koszmarne.
-Rozumiem, że się tym nie przejmujesz.
-Ani trochę. Mogę podtrzymywać wizerunek Bad Boya.
-Nazwałbym to raczej wizerunkiem psychopaty z nożem w ręku.
Zayn już otworzył usta by rzucić jakąś mało przyjemną uwagę, ale dokładnie w tym samym czasie Liam krzyknął magiczne hasło 'OBIAD' i cała reszta zespołu wpadła do kuchni, potykając się o siebie nawzajem. To doprawdy niesamowite jak jedzenie działa na samców.
-Niall zabieraj łokieć z mojego oka!
-To ty zabieraj łapy od mojej zupy!
-Oboje zabierajcie łapy i zęby, Nialler, zęby też zabieraj!
Podobne uwagi trwały nieprzerwanie przez następne pięć minut, często uzupełniane okrzykami bólu i złości. Jedynie Zayn nie uczestniczył w sporze i bez większego sensu wpatrywał się w zdjęcie Psychiatryka, na pierwszej stronie gazety. Te trzy tygodnie minęły mu nadzwyczaj szybko i prawdę mówiąc nawet trochę żałował, że i dzisiaj nie musi się stawić w gabinecie Clary. No może jego zapał wiązał się raczej ze złudną nadzieją zobaczenia Malii. Jednak od incydentu ze szkłem, widział ją tylko raz i nie mógł powiedzieć, żeby było to jakoś szczególnie udane spotkanie. Zdążyli wymienić kilka zdań nim dyżurujący lekarz nie odprowadził jej z powrotem do pokoju.
-Nie jesz?-zmartwiony Niall usiadł na krześle obok niego.
Naturalnie, jeśli ktokolwiek miałby się martwić o jego odżywianie to z całą pewnością był to blondynek. Można wręcz powiedzieć, że odkąd Horan dowiedział się o niemożliwym do przełknięcia jedzeniu serwowanym przez panią Cook na stołówce psychiatryka, wręcz wmuszał w Zayna końskie dawki zdrowego(zazwyczaj 'zdrowe' było definiowane jako 'ociekające tłuszczem') i pełnowartościowego jedzenia. Również teraz zadbał o przyjaciela i postawił pod jego nos pełną miskę zupy. I choć Zayn naprawdę nie miał apetytu, złapał za łyżkę i zaczął dzielnie jeść.
Po wcześniejszej sprzeczce, teraz nie pozostało ani śladu. Między nimi panowała głucha cisza, zdecydowanie bardziej charakterystyczna dla zespołu, a przynajmniej w przeciągu ostatnich tygodni. W końcu, po chwili, która zdawała się ciągnąć w nieskończoność, Louis odchrząknął aż nazbyt głośno.
-Jako, że mamy sporo wolnego czasu, moi rodzice zapraszają nas do siebie- odezwał się bezbarwnym głosem, tak, że nie dało się do końca rozgryźć co też sądzi o całym wyjeździe.
-Ja nie mogę, mam pracę- Zayn wydawał się autentycznie zasmucony. Może i myśl o wspólnym wyjeździe na nastawiała go zbyt optymistycznie, ale jednak mimo wszytko...
No i nie należy zapominać, że mama Louisa to wspaniała kobieta, a jak gotuje. Nawet Liam nie może się z nią równać.
-Nie mam nic przeciwko-Harry wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu.
-Ja też nie-Liam wzruszył ramionami, choć wydawał się nieco spięty. Czyżby kolejna kłótnia o marchewki?
Po tych trzech deklaracjach, wszystkie pary oczu zwróciły się w stronę Nialla, który nadal nie ogłosił swojego stanowiska.
-Ja..chyba zostanę z Zaynem.
-Daj spokój, to tylko kilka dni-Mulat machnął ręką, jednak determinacji w oczach Irlandczyka nie dało się przyćmić.
-Będziesz się nudził i przecież ktoś musi ci gotować.
Louis i Liam zakrztusili się zupą, którą właśnie konsumowali, Harry udał, że coś bardzo, ale to bardzo ważnego spadło mu pod stół, zaś Zayn niemal wybuchnął śmiechem wprost w Niallową twarz.
-Tak więc, przykro mi Lou, ale zostanę-Horan zdawał się nie zauważać zamieszania, jakie wywołał swoim poprzednim zdaniem. Ale przecież żył ze świadomością, że jednak talent kulinarny nie jest mu wcale obcy.
-W porządku-Tomlinson był wyraźnie rozczarowany tym bardziej, że blondynek potrafił zachować względny spokój w grupie, ale wysilił się na słaby uśmiech.-Ostatnim razem wyjadłeś wszystko z naszej spiżarni. Przynajmniej teraz mama nie będzie musiała robić gigantycznych zapasów przed twoim przyjazdem.
-Tak, pudding był pyszny...
-Kiedy jedziecie?-Zayn przerwał rozmarzonemu Niallowi.
-O ile reszta nie ma nic przeciwko, to już jutro.
Jak można się było spodziewać, nikt nie protestował. Już następnego, a trzeba dodać, że poniedziałkowego poranka, cała piątka była na nogach. No cóż, może niekoniecznie Zayn. Chłopak mimo dość późnej pory, nadal wylegiwał się w łóżku i mamrotał pod nosem niezbyt pochlebne komentarze dotyczące tak wczesnych pobudek i naturalnie jakże męczącej pracy. Nikt by nie powiedział, że jeszcze przy niedzielnym obiedzie myślał o tym wszystkim z tęsknotą. Doprawdy, może i Malia miała zmienne nastroje, ale Zayn wcale nie był od niej lepszy.
Tak czy inaczej nadeszła odpowiednia pora by Mulat łaskawie zwlókł swój zgrabny tyłek z łóżka i ogarnąwszy się, powędrował do kuchni. Tam ku jego miłemu zaskoczeniu zastał pełen talerz kanapek. W porządku, może nie taki pełny, bo Niall zdążył się już do nich dobrać.
-Zostaw mi te z sałatą i serem-blondynek wybełkotał pomiędzy nastepnymi gryzami,
-Wszystkie są z sałatą i serem.
-To zostaw mi chociaż dwie trzecie kanapek z sałatą i serem. Czy prosze o tak wiele?
Ok, w tym momencie Zayn całkiem na poważnie zaczął się zastanawiać nad dobrym dietetykiem dla Horana. Być może chłopak jeszcze wyglądał w miarę przyzwoicie(ta godzina na siłowni, jeden dzień w tygodniu, najwyraźniej pomagała), ale jeszcze kilka takich śniadań, a zacznie przypominać niezwykle pulchnego pączka. Z bardzo obfitym nadzieniem. Ot co.
-Zrobiłem wam śniadanie-Liam wszedł do kuchni, tachając ze sobą dużą, podróżną torbę.-Które Niall właśnie je.
Zapewne chciał dodać coś jeszcze, ale przerwał mu głośny łomot i krzyk protestu. Czyli zwykły poranem w domu One Direction. Mimo, to cała trójka wbiegła do holu.
-Przepraszam!-Harry stał na szczycie schodów i ze zdumieniem wpatrywał się w puste ręcę.
-Lubię swoją głowę!
Louis może i próbował się złościć, ale jego natura żartownisia wygrała. W końcu to niezwykle zabawne, gdy czyjaś walizka ledwie o milimetr mija twoja głowę, zapewniam. A już szczególnie jeśli ta walizka wygląda jak ogromny betonowy klocek i znając życie jest wypchana żelami oraz piankami do włosów.
-To my już może wyjedziemy-Liam z zaniepokojeniem pokręcił głową. Następnie wyciągnał z kieszeni spodni mała karteczke i kiedy nikt nie patrzył, podał ją Zaynowi.-Poźniej przeczytasz. I błagam, chciałbym tu jeszcze wrócić, więc nie wysadźcie domu w powietrze.
-Zobaczę co da się zrobić.
Nie minęło pięć minut, a auto Louisa zniknęło z podjazdu. W tym czasie Zayn zdążył umyć zęby i przygotować się do wyjścia. Tak często spóźniał się do pracy, że chociaż dzisiaj chciał zjawić się punktualnie. Tym bardziej, że miał pewne plany, toteż nie wypadało denerwować pani Hayes z samego rana.
Jeżeli chodzi o punktualność, to niestety Zayn nigdy nie był w tym dobry. I nawet mimo najszczerszych chęci, pod psychiatryk podjechał dosłownie w ostatniej chwili. Wzdychając, złapał torbę, której wyposażenie zdołał kupić po drodze do pracy, i już nie przedłużając wbiegł do holu. Jak niemal każdego dnia, przywitał się z recepcjonistką Daisy, zapytał o jej trzy koty, po czym wbiegł na trzecie pięto i już bez najmniejszego problemu odnalazł gabinet 433.
-Jestem-wpadł do gabinetu i pośpiesznie zerknął na zegar. Idealnie.-Co mam robić?
-Ja też się cieszę, że cię widzę-Clara posłała mu wymowne, aczkolwiek rozbawione spojrzenie.-Aktualnie nic. Tak, że możesz posiedzieć na sofie i poczytać te durne komiksy, które bez przerwy tutaj znosisz.
-To najnowszy batman-mruknął, ale postanowił nie ciągnąć tematu.-Skoro nie masz dla mnie zajęcia to mogę na chwilę wyjść?
-A powiesz mi po co ci ta reklamówka?
Zayn jedynie pokazał jej uniesione kciuki w górę i uśmiechając się promiennie, opuścił gabinet. Tym razem skierował się na piętro wyżej i choć jego orientacja w terenie leżała na samym dnie najgłębszej czeluści, jakoś zdołał dotrzeć pod odpowiednie drzwi. Nadal pełen entuzjazmu zapukał, a gdy te uchyliły się lekko, wmaszerował bez zaproszenia do środka.
-O co chodzi?-Malia przetarła zaspane oczy, przez co chłopak zrozumiał, że właśnie ją obudził.
Świadczyło o tym również ubranie dziewczyny składające się z szerokiej koszuli i krótkich spodenek. A kiedy Malia zorientowała się w sytuacji szybko naciągnęła na siebie równie wielką bluzę.
-Przyszedłem cię odwiedzić.
-Widzę, ale dlaczego?-ziewnęła szeroko, a w jej głosie brzmiało takie zdziwienie i rezygnacja, że było to niemal zabawne.
-Zaraz zobaczysz.
-A jeśli nie chcę?
-To albo zamkniesz oczy, albo pogodzisz się z sytuacją.
Malik nie tracąc entuzjazmu wyciągnął z torby kolorową narzutę, niebieski obrusik na stolik i kilka innych drobiazgów. Po prawdzie chciał to zrobić, od chwili gdy zobaczył ten ponury pokój, ale okoliczności mu na to nie pozwalały. Clara co rusz znajdowała dla niego coraz to bardziej wyszukane zajęcia, a gdy z jakiegoś powodu miał chwilę przerwy to nie miał odwagi by przejść się na czwarte piętro. Zamiast tego siedział w gabinecie i w czytał komiksy, które wykradał z pokoju Nialla. Biedny blondyn, do tej pory nie zauważył, że jego kolekcja bardzo mocno się skurczyła.
-I jak ci się podoba?
Dziewczyna przysiadła na brzegu łóżka i zaczęła delikatnie gładzić kolorową narzutę.
-Wszystko jest naprawdę ładne, ale nie mogę tego zatrzymać. No wiesz, zakaz.
-A od kiedy zawracasz sobie tym głowę?
Wyraźnie był z siebie zadowolony i w końcu ten dobry nastrój udzielił się również blondynce. Albo po prostu zrozumiała, że nie ma co liczyć na sen i pogodziła się z obecną sytuacją.
-Nie sądziłam, że dasz radę tutaj przyjść. Masz przecież ograniczoną zdolność orientacji w terenie-zakpiła, jednocześnie przesuwając się na łóżku tak, by plecami dotykać ściany.
-Jak ja uwielbiam tą starą Malię, zawsze wiesz jak poprawić człowiekowi nastrój.
-To moja specjalność.
-Nie wątpię-mruknął, przewracając oczami.
Tak naprawdę to nie wiedział co tutaj robi. To znaczy jasne, lubił Malię. Wydawała się nawet całkiem normalna, a przynajmniej przez większość czasu. Tyle, że nigdy nie zawracał sobie głowy dziewczynami. Wszystkie do niego wzdychały, więc w czym problem? Ale Malia była inna. Ani razu nie potraktowała go jak gwiazdę, wręcz odwrotnie. Lubiła z niego kpić, nawet bardzo.
-Usiądziesz, czy będziesz stał jak ten głupi?-zniecierpliwiona poklepała miejsce obok siebie.
Zayn prychnął, ale posłusznie usiadł. Podczas tej czynności, kartka od Liama, którą przez cały czas trzymał w kieszeni bluzy, wypadła.
-Co to?-Malia sięgnęła po liścik, jednak zamiast samej przeczytać treść, po prostu oddała go Zaynowi.
-Sam jestem ciekaw.
Rozwinął wiadomość, a jego oczom ukazało się schludne pismo Payne'a:
-Nie, nie nie-zaprzeczył gwałtownie.-To tylko przyjaciele.
Zdumiony tym, że dziewczyna wyobraziła ich sobie jako coś w rodzaju męskiego trójkącika, nie wiedział czy powinien się śmiać czy płakać. W dodatku jak zwykle dziękował za swoją ciemną karnację, ponieważ rumieniec, który wykwitł na jego policzkach, w przeciwnym wypadku byłby tak widoczny jak na bladych policzkach Malii.
-Przepraszam, po prostu...to znaczy chodzi o to, że bardzo się o was troszczy-wymamrotała i był to chyba pierwszy raz, kiedy Zayn widział ją zakłopotaną.
-Przecież my...-już chciał dodać, że są zespołem i chociaż maja swoje problemy to jednak nie nienawidzą się, ale w tym samym momencie zrozumiał coś bardzo istotnego. Coś co później miało wielki wpływ na ich relacje.-Chcesz powiedzieć, że nie wiesz kim jestem?
Od bardzo dawna to pytanie wydawałoby mu się nie na miejscu. I nawet jeśli jego stosunek do sławy w minimalny sposób uległ zmianie, to mimo wszystko nadal był rozpoznawany przez niemal cały świat. Jego zdjęcia znajdowały się na pierwszych stronach gazet, a płyty utrzymywały się na światowych listach przebojów. Więc fakt, iż ktoś go nie zna, albo przynajmniej nie rozpoznaje, był co najmniej dziwny.
-Jesteś Zayn, pomocnik pani Hayes. Irytujący, gburowaty, nieposiadający orientacji w terenie Zayn. Czyżby coś mnie ominęło?-Malia zdawała się autentycznie zaskoczona jego pytaniem.
-Nie. Idealnie mnie przedstawiłaś.
Skoro nie wiedziała nic o jego życiu gwiazdy, to Zayn stwierdził, że nie musi jej oświecać. W końcu traktowała go jak każdego normalnego chłopaka, a przynajmniej tak myślał, bo w końcu nie wiedział, jaki dziewczyna ma stosunek do innych przedstawicieli jego płci. Nigdy nie piszczała na jego widok, nie prosiła o autograf, a już zwłaszcza nie mdlała, gdy tylko się do niej odezwał. Ba, często wydawała się ogromnie poirytowana, gdy z jego ust padło choćby jedno słowo. Dzięki temu ich dość specyficzna znajomość opierała się na normalnych, prawdziwych relacjach. I Zayn zrozumiał, że drugiej szansy na taką przyjaźń, nigdy nie zdobędzie.
-Jesteś również beznadziejnym pracownikiem-dodała po namyśle.-Siedzisz tu niemal godzinę, a to chyba nie leży w zakresie twoich obowiązków.
-To nic-wzruszył ramionami, starając się nie myśleć o gniewie Clary.-Jednak jak zauważyłaś minęło już sporo czasu odkąd wstałaś, więc musisz być głodna.
-Troszeczkę.
Słysząc to, wstał i jak na prawdziwego dżentelmena przystało, podał jej rękę, by również wstała. Dziewczyna nie bez cienia ironii, przyjęła pomoc, po czym podeszła do malutkiej szafeczki i wyciągnęła z niej dresowy komplet. Następnie schyliła się i wzięła spod łóżka swoje stare trampki.
-Odwróć się.
Zayn posłusznie stanął do niej plecami, jednak nie minęła chwila, a zerknął przez ramię. Był przecież młodym mężczyzną, a ona niezwykle atrakcyjną dziewczyną, więc czego można się było po nim spodziewać?
-Podglądasz.
-Wcale nie-wzrok na nowo skierował na bardzo interesujące drzwi.
-Widziałam-Malia stanęła obok niego, już ubrana. Uśmiechnęła się szeroko i nacisnęła klamkę, bowiem Zayn nie wykazywał najmniejszych chęci opuszczenia pomieszczenia.
Zayn uniósł głowę znad gazety i bez zbytnego zainteresowania zerknął na gotującego Liama. Po prawdzie Payne wyglądał całkiem interesująco w krótkim fartuszku pełnym białych falbanek, jednak po tak długim czasie jego ubiór nikogo już nie dziwił. Dopóki chłopak potrafił gotować(niestety jako jedyny z zespołu) mógł to robić choćby nago. Tak czy inaczej Zayn naprawdę nie chciał odrywać się od artykułu poświęconego jego osobie, ale słusznie stwierdził, że powinien wykazać choć minimalną nutę wychowania i nie olewać przyjaciela. W dodatku tego przyjaciela, który w każdej chwili może dosypać do jego zupy jakiejś mało zdrowej trucizny. No w porządku. Bardzo silnie trującej trucizny.
-W jakiej sprawie?-zapytał, myślami nadal będąc przy prochach jakie możne znaleźć w swoim jedzeniu.
-W twojej sprawie, Zayn. Jesteś mało ostrożny w tym co robisz i brukowce zaczynają wysuwać swoje własne teorie.
-Zauważyłem-pośpiesznie przekartkował gazetę, odchrząknął teatralnie i zabrał się do czytania.-W ostatnim czasie członek najbardziej znanego boysbandu-Zayn Malik, nie ukrywam to mi pochlebia, niejednokrotnie widziany był pod bramami Psychiatryka Londyńskiego. Z wiarygodnych źródeł, to jest z wymyślonych źródeł, wiemy, iż gwiazdor od dłuższego czasu ma poważne problemy z hamowaniem agresji. Jeszcze nie mieli okazji przekonać się, jak to jest z moją agresją. Bla, bla, bla, życzymy mu szybkiego powrotu do formy bla, bla, bla. Tak, zdecydowanie brak im porządnych paparazzi. Serio, Li. Pracuję tam już trzeci tydzień, a oni dopiero teraz zdołali zrobić mi kilka naprawdę mizernych zdjęć. Powinienem zainwestować w jakieś porządne aparaty dla tych amatorów, bo te rozmazane fotki są po prostu koszmarne.
-Rozumiem, że się tym nie przejmujesz.
-Ani trochę. Mogę podtrzymywać wizerunek Bad Boya.
-Nazwałbym to raczej wizerunkiem psychopaty z nożem w ręku.
Zayn już otworzył usta by rzucić jakąś mało przyjemną uwagę, ale dokładnie w tym samym czasie Liam krzyknął magiczne hasło 'OBIAD' i cała reszta zespołu wpadła do kuchni, potykając się o siebie nawzajem. To doprawdy niesamowite jak jedzenie działa na samców.
-Niall zabieraj łokieć z mojego oka!
-To ty zabieraj łapy od mojej zupy!
-Oboje zabierajcie łapy i zęby, Nialler, zęby też zabieraj!
Podobne uwagi trwały nieprzerwanie przez następne pięć minut, często uzupełniane okrzykami bólu i złości. Jedynie Zayn nie uczestniczył w sporze i bez większego sensu wpatrywał się w zdjęcie Psychiatryka, na pierwszej stronie gazety. Te trzy tygodnie minęły mu nadzwyczaj szybko i prawdę mówiąc nawet trochę żałował, że i dzisiaj nie musi się stawić w gabinecie Clary. No może jego zapał wiązał się raczej ze złudną nadzieją zobaczenia Malii. Jednak od incydentu ze szkłem, widział ją tylko raz i nie mógł powiedzieć, żeby było to jakoś szczególnie udane spotkanie. Zdążyli wymienić kilka zdań nim dyżurujący lekarz nie odprowadził jej z powrotem do pokoju.
-Nie jesz?-zmartwiony Niall usiadł na krześle obok niego.
Naturalnie, jeśli ktokolwiek miałby się martwić o jego odżywianie to z całą pewnością był to blondynek. Można wręcz powiedzieć, że odkąd Horan dowiedział się o niemożliwym do przełknięcia jedzeniu serwowanym przez panią Cook na stołówce psychiatryka, wręcz wmuszał w Zayna końskie dawki zdrowego(zazwyczaj 'zdrowe' było definiowane jako 'ociekające tłuszczem') i pełnowartościowego jedzenia. Również teraz zadbał o przyjaciela i postawił pod jego nos pełną miskę zupy. I choć Zayn naprawdę nie miał apetytu, złapał za łyżkę i zaczął dzielnie jeść.
Po wcześniejszej sprzeczce, teraz nie pozostało ani śladu. Między nimi panowała głucha cisza, zdecydowanie bardziej charakterystyczna dla zespołu, a przynajmniej w przeciągu ostatnich tygodni. W końcu, po chwili, która zdawała się ciągnąć w nieskończoność, Louis odchrząknął aż nazbyt głośno.
-Jako, że mamy sporo wolnego czasu, moi rodzice zapraszają nas do siebie- odezwał się bezbarwnym głosem, tak, że nie dało się do końca rozgryźć co też sądzi o całym wyjeździe.
-Ja nie mogę, mam pracę- Zayn wydawał się autentycznie zasmucony. Może i myśl o wspólnym wyjeździe na nastawiała go zbyt optymistycznie, ale jednak mimo wszytko...
No i nie należy zapominać, że mama Louisa to wspaniała kobieta, a jak gotuje. Nawet Liam nie może się z nią równać.
-Nie mam nic przeciwko-Harry wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu.
-Ja też nie-Liam wzruszył ramionami, choć wydawał się nieco spięty. Czyżby kolejna kłótnia o marchewki?
Po tych trzech deklaracjach, wszystkie pary oczu zwróciły się w stronę Nialla, który nadal nie ogłosił swojego stanowiska.
-Ja..chyba zostanę z Zaynem.
-Daj spokój, to tylko kilka dni-Mulat machnął ręką, jednak determinacji w oczach Irlandczyka nie dało się przyćmić.
-Będziesz się nudził i przecież ktoś musi ci gotować.
Louis i Liam zakrztusili się zupą, którą właśnie konsumowali, Harry udał, że coś bardzo, ale to bardzo ważnego spadło mu pod stół, zaś Zayn niemal wybuchnął śmiechem wprost w Niallową twarz.
-Tak więc, przykro mi Lou, ale zostanę-Horan zdawał się nie zauważać zamieszania, jakie wywołał swoim poprzednim zdaniem. Ale przecież żył ze świadomością, że jednak talent kulinarny nie jest mu wcale obcy.
-W porządku-Tomlinson był wyraźnie rozczarowany tym bardziej, że blondynek potrafił zachować względny spokój w grupie, ale wysilił się na słaby uśmiech.-Ostatnim razem wyjadłeś wszystko z naszej spiżarni. Przynajmniej teraz mama nie będzie musiała robić gigantycznych zapasów przed twoim przyjazdem.
-Tak, pudding był pyszny...
-Kiedy jedziecie?-Zayn przerwał rozmarzonemu Niallowi.
-O ile reszta nie ma nic przeciwko, to już jutro.
Jak można się było spodziewać, nikt nie protestował. Już następnego, a trzeba dodać, że poniedziałkowego poranka, cała piątka była na nogach. No cóż, może niekoniecznie Zayn. Chłopak mimo dość późnej pory, nadal wylegiwał się w łóżku i mamrotał pod nosem niezbyt pochlebne komentarze dotyczące tak wczesnych pobudek i naturalnie jakże męczącej pracy. Nikt by nie powiedział, że jeszcze przy niedzielnym obiedzie myślał o tym wszystkim z tęsknotą. Doprawdy, może i Malia miała zmienne nastroje, ale Zayn wcale nie był od niej lepszy.
Tak czy inaczej nadeszła odpowiednia pora by Mulat łaskawie zwlókł swój zgrabny tyłek z łóżka i ogarnąwszy się, powędrował do kuchni. Tam ku jego miłemu zaskoczeniu zastał pełen talerz kanapek. W porządku, może nie taki pełny, bo Niall zdążył się już do nich dobrać.
-Zostaw mi te z sałatą i serem-blondynek wybełkotał pomiędzy nastepnymi gryzami,
-Wszystkie są z sałatą i serem.
-To zostaw mi chociaż dwie trzecie kanapek z sałatą i serem. Czy prosze o tak wiele?
Ok, w tym momencie Zayn całkiem na poważnie zaczął się zastanawiać nad dobrym dietetykiem dla Horana. Być może chłopak jeszcze wyglądał w miarę przyzwoicie(ta godzina na siłowni, jeden dzień w tygodniu, najwyraźniej pomagała), ale jeszcze kilka takich śniadań, a zacznie przypominać niezwykle pulchnego pączka. Z bardzo obfitym nadzieniem. Ot co.
-Zrobiłem wam śniadanie-Liam wszedł do kuchni, tachając ze sobą dużą, podróżną torbę.-Które Niall właśnie je.
Zapewne chciał dodać coś jeszcze, ale przerwał mu głośny łomot i krzyk protestu. Czyli zwykły poranem w domu One Direction. Mimo, to cała trójka wbiegła do holu.
-Przepraszam!-Harry stał na szczycie schodów i ze zdumieniem wpatrywał się w puste ręcę.
-Lubię swoją głowę!
Louis może i próbował się złościć, ale jego natura żartownisia wygrała. W końcu to niezwykle zabawne, gdy czyjaś walizka ledwie o milimetr mija twoja głowę, zapewniam. A już szczególnie jeśli ta walizka wygląda jak ogromny betonowy klocek i znając życie jest wypchana żelami oraz piankami do włosów.
-To my już może wyjedziemy-Liam z zaniepokojeniem pokręcił głową. Następnie wyciągnał z kieszeni spodni mała karteczke i kiedy nikt nie patrzył, podał ją Zaynowi.-Poźniej przeczytasz. I błagam, chciałbym tu jeszcze wrócić, więc nie wysadźcie domu w powietrze.
-Zobaczę co da się zrobić.
Nie minęło pięć minut, a auto Louisa zniknęło z podjazdu. W tym czasie Zayn zdążył umyć zęby i przygotować się do wyjścia. Tak często spóźniał się do pracy, że chociaż dzisiaj chciał zjawić się punktualnie. Tym bardziej, że miał pewne plany, toteż nie wypadało denerwować pani Hayes z samego rana.
Jeżeli chodzi o punktualność, to niestety Zayn nigdy nie był w tym dobry. I nawet mimo najszczerszych chęci, pod psychiatryk podjechał dosłownie w ostatniej chwili. Wzdychając, złapał torbę, której wyposażenie zdołał kupić po drodze do pracy, i już nie przedłużając wbiegł do holu. Jak niemal każdego dnia, przywitał się z recepcjonistką Daisy, zapytał o jej trzy koty, po czym wbiegł na trzecie pięto i już bez najmniejszego problemu odnalazł gabinet 433.
-Jestem-wpadł do gabinetu i pośpiesznie zerknął na zegar. Idealnie.-Co mam robić?
-Ja też się cieszę, że cię widzę-Clara posłała mu wymowne, aczkolwiek rozbawione spojrzenie.-Aktualnie nic. Tak, że możesz posiedzieć na sofie i poczytać te durne komiksy, które bez przerwy tutaj znosisz.
-To najnowszy batman-mruknął, ale postanowił nie ciągnąć tematu.-Skoro nie masz dla mnie zajęcia to mogę na chwilę wyjść?
-A powiesz mi po co ci ta reklamówka?
Zayn jedynie pokazał jej uniesione kciuki w górę i uśmiechając się promiennie, opuścił gabinet. Tym razem skierował się na piętro wyżej i choć jego orientacja w terenie leżała na samym dnie najgłębszej czeluści, jakoś zdołał dotrzeć pod odpowiednie drzwi. Nadal pełen entuzjazmu zapukał, a gdy te uchyliły się lekko, wmaszerował bez zaproszenia do środka.
-O co chodzi?-Malia przetarła zaspane oczy, przez co chłopak zrozumiał, że właśnie ją obudził.
Świadczyło o tym również ubranie dziewczyny składające się z szerokiej koszuli i krótkich spodenek. A kiedy Malia zorientowała się w sytuacji szybko naciągnęła na siebie równie wielką bluzę.
-Przyszedłem cię odwiedzić.
-Widzę, ale dlaczego?-ziewnęła szeroko, a w jej głosie brzmiało takie zdziwienie i rezygnacja, że było to niemal zabawne.
-Zaraz zobaczysz.
-A jeśli nie chcę?
-To albo zamkniesz oczy, albo pogodzisz się z sytuacją.
Malik nie tracąc entuzjazmu wyciągnął z torby kolorową narzutę, niebieski obrusik na stolik i kilka innych drobiazgów. Po prawdzie chciał to zrobić, od chwili gdy zobaczył ten ponury pokój, ale okoliczności mu na to nie pozwalały. Clara co rusz znajdowała dla niego coraz to bardziej wyszukane zajęcia, a gdy z jakiegoś powodu miał chwilę przerwy to nie miał odwagi by przejść się na czwarte piętro. Zamiast tego siedział w gabinecie i w czytał komiksy, które wykradał z pokoju Nialla. Biedny blondyn, do tej pory nie zauważył, że jego kolekcja bardzo mocno się skurczyła.
-I jak ci się podoba?
Dziewczyna przysiadła na brzegu łóżka i zaczęła delikatnie gładzić kolorową narzutę.
-Wszystko jest naprawdę ładne, ale nie mogę tego zatrzymać. No wiesz, zakaz.
-A od kiedy zawracasz sobie tym głowę?
Wyraźnie był z siebie zadowolony i w końcu ten dobry nastrój udzielił się również blondynce. Albo po prostu zrozumiała, że nie ma co liczyć na sen i pogodziła się z obecną sytuacją.
-Nie sądziłam, że dasz radę tutaj przyjść. Masz przecież ograniczoną zdolność orientacji w terenie-zakpiła, jednocześnie przesuwając się na łóżku tak, by plecami dotykać ściany.
-Jak ja uwielbiam tą starą Malię, zawsze wiesz jak poprawić człowiekowi nastrój.
-To moja specjalność.
-Nie wątpię-mruknął, przewracając oczami.
Tak naprawdę to nie wiedział co tutaj robi. To znaczy jasne, lubił Malię. Wydawała się nawet całkiem normalna, a przynajmniej przez większość czasu. Tyle, że nigdy nie zawracał sobie głowy dziewczynami. Wszystkie do niego wzdychały, więc w czym problem? Ale Malia była inna. Ani razu nie potraktowała go jak gwiazdę, wręcz odwrotnie. Lubiła z niego kpić, nawet bardzo.
-Usiądziesz, czy będziesz stał jak ten głupi?-zniecierpliwiona poklepała miejsce obok siebie.
Zayn prychnął, ale posłusznie usiadł. Podczas tej czynności, kartka od Liama, którą przez cały czas trzymał w kieszeni bluzy, wypadła.
-Co to?-Malia sięgnęła po liścik, jednak zamiast samej przeczytać treść, po prostu oddała go Zaynowi.
-Sam jestem ciekaw.
Rozwinął wiadomość, a jego oczom ukazało się schludne pismo Payne'a:
Zayn,
W trosce o Wasze bezpieczeństwo, na lodówce umieściłem
wszystkie numery alarmowe (włącznie z numerem mamy
Louisa). Miejsce to wybrałem ze względu na fakt, że Niall nawet
w trakcie największej apokalipsy będzie szukał schronienia
wśród jedzenia.
Proszę też byś pod żadnym pozorem nie pozwalał
mu gotować, bo wbrew pozorom naprawdę lubię
ten dom i zależy mi na tym by do niego wrócić. Jako,
że Ty również nie potrafisz zagotować choćby wody, w
zamrażalniku zostawiłem kilka mrożonek. Wystarczy je podgrzać w
mikrofalówce, więc nie powinno być żadnego problemu.
Liam
PS Pau obiecał do Was zaglądać. Zachowujcie się!
Skończył czytać i ze śmiechem podał kartkę Malii. Bądź co bądź nie chciał by myślała, że ukrywa przed nią nie wiadomo jak wielkie tajemnice, podczas gdy z listu wynikało jedynie tyle, że był beznadziejnym kucharzem.
-Kim są Niall i Liam?-zapytała, nie ukrywając ciekawości. I choć nie miała złych intencji, Mulat od razu zrozumiał do czego zmierza.-Nie, nie nie-zaprzeczył gwałtownie.-To tylko przyjaciele.
Zdumiony tym, że dziewczyna wyobraziła ich sobie jako coś w rodzaju męskiego trójkącika, nie wiedział czy powinien się śmiać czy płakać. W dodatku jak zwykle dziękował za swoją ciemną karnację, ponieważ rumieniec, który wykwitł na jego policzkach, w przeciwnym wypadku byłby tak widoczny jak na bladych policzkach Malii.
-Przepraszam, po prostu...to znaczy chodzi o to, że bardzo się o was troszczy-wymamrotała i był to chyba pierwszy raz, kiedy Zayn widział ją zakłopotaną.
-Przecież my...-już chciał dodać, że są zespołem i chociaż maja swoje problemy to jednak nie nienawidzą się, ale w tym samym momencie zrozumiał coś bardzo istotnego. Coś co później miało wielki wpływ na ich relacje.-Chcesz powiedzieć, że nie wiesz kim jestem?
Od bardzo dawna to pytanie wydawałoby mu się nie na miejscu. I nawet jeśli jego stosunek do sławy w minimalny sposób uległ zmianie, to mimo wszystko nadal był rozpoznawany przez niemal cały świat. Jego zdjęcia znajdowały się na pierwszych stronach gazet, a płyty utrzymywały się na światowych listach przebojów. Więc fakt, iż ktoś go nie zna, albo przynajmniej nie rozpoznaje, był co najmniej dziwny.
-Jesteś Zayn, pomocnik pani Hayes. Irytujący, gburowaty, nieposiadający orientacji w terenie Zayn. Czyżby coś mnie ominęło?-Malia zdawała się autentycznie zaskoczona jego pytaniem.
-Nie. Idealnie mnie przedstawiłaś.
Skoro nie wiedziała nic o jego życiu gwiazdy, to Zayn stwierdził, że nie musi jej oświecać. W końcu traktowała go jak każdego normalnego chłopaka, a przynajmniej tak myślał, bo w końcu nie wiedział, jaki dziewczyna ma stosunek do innych przedstawicieli jego płci. Nigdy nie piszczała na jego widok, nie prosiła o autograf, a już zwłaszcza nie mdlała, gdy tylko się do niej odezwał. Ba, często wydawała się ogromnie poirytowana, gdy z jego ust padło choćby jedno słowo. Dzięki temu ich dość specyficzna znajomość opierała się na normalnych, prawdziwych relacjach. I Zayn zrozumiał, że drugiej szansy na taką przyjaźń, nigdy nie zdobędzie.
-Jesteś również beznadziejnym pracownikiem-dodała po namyśle.-Siedzisz tu niemal godzinę, a to chyba nie leży w zakresie twoich obowiązków.
-To nic-wzruszył ramionami, starając się nie myśleć o gniewie Clary.-Jednak jak zauważyłaś minęło już sporo czasu odkąd wstałaś, więc musisz być głodna.
-Troszeczkę.
Słysząc to, wstał i jak na prawdziwego dżentelmena przystało, podał jej rękę, by również wstała. Dziewczyna nie bez cienia ironii, przyjęła pomoc, po czym podeszła do malutkiej szafeczki i wyciągnęła z niej dresowy komplet. Następnie schyliła się i wzięła spod łóżka swoje stare trampki.
-Odwróć się.
Zayn posłusznie stanął do niej plecami, jednak nie minęła chwila, a zerknął przez ramię. Był przecież młodym mężczyzną, a ona niezwykle atrakcyjną dziewczyną, więc czego można się było po nim spodziewać?
-Podglądasz.
-Wcale nie-wzrok na nowo skierował na bardzo interesujące drzwi.
-Widziałam-Malia stanęła obok niego, już ubrana. Uśmiechnęła się szeroko i nacisnęła klamkę, bowiem Zayn nie wykazywał najmniejszych chęci opuszczenia pomieszczenia.
Subskrybuj:
Posty (Atom)